Ja studiuję filologię angielską (teraz będzie 2.rok), próbowałam dostać się na hiszpańską na 2.kierunek (bo to własnie jest moja życiowa pasja), ale chyba nic z tego niesttey nie będzie.
Szczerze powiedziawszy zgadzam się z głosami, że lepiej mieć inny konkretniejszy zawód niż filologa, a język "zrobić" sobie na kursach, zdobywając certyfikaty etc.
Studiowanie języka w wielu przypadkach (jak obserwowałam po ludziachz grupy) była zaskoczeniem i brutalnym zderzeniem rzeczywistości z marzeniami.
To nie do końca jest kurs językowy za darmo, ajk sie wielu ludziom wydaje, fonetyka, gramatyka historyczna, porównawcza.
Tak anprawdę nikomu do niczego to nie jest potrzebne.
Wszystko zależy od tego, czego naprawde się chce?
Chce się perfekcyjnie znać język (a można te umiejętności nabyć przyjemniej niż na studiach, np. poprzez wyjazdy, erasmus do kraju hiszp.języcznego z innego kierunku, kursy, mejlowanie po hiszpańsku itp.itd.) czy też chce się pracować z hiszpańskim, "od podszewki"?
Jeśli chodzi o mnie prywatnie, to cóż...
Może i wybrałabym jakiś inny kierunek, niż filologia, gdybym miała jakiekolwiek inne zacięcie i zdolności odmienne od tylko humanistyczno-filologicznych. A nie mam. Nie potrafię robić nic innego i właściwie niczego innego robić nie chcę.
Moim marzeniem jest wyjechać do Meksyku tudzież innego kraju Ameryki Łacińskiej i nauczać angielskiego przy oakzji sama podejmując naukę hiszpańskiego gdzies jeszcze tam, na jakichs kursach.
Wybór studiów to indywidualna sprawa, ale może lepiej nauczyć się hiszpańskiego, pobocznie robiąc coś innego i połączyć jedno z drugim?
Tekst o inżynierii był całkiem mądry, ale to nprawdę zależy od indywidualnych preferencji, nie każmy hipopotamowi przechodzić przez ucho igielne, niektórzy naprawde się do teto nie nadają.
Kończąc moją przydługą wypowiedź stwierdzam jednak, że chyba lepiej nauczyć sie hiszpańskiego i wszlekich innych języków nie na studiach, a inaczej, chyba, że naprawde jest to jedyna rzecz do której wg nas samych ejsteśmy stworzeni.