Nie potrafię dokładnie powiedzieć ile godzin się uczyłem dziennie. Bo czym jest nauka? Czy uczyć się znaczy zasiąść przy biurku i wkuwać słówka przez godzinę, oraz rozwiazywać zadania z gramatyki? A jeśli zamiast tego czas ten spędziłem czytając hiszpańskojęzyczny Internet, słuchając muzyki lub chatując to też była to nauka, czy już nie? Ja po prostu naprawdę codziennie miałem kontakt z tym językiem, prawdziwym, nie podręcznikowym. Gramatyki się uczyłem troszkę, ale gramatyka prawie dowolnego języka (nie mówię tu o polskim i paru innych wyjątkach) jest w swej zasadniczej części możliwa do szybkiego opanowania w krótkim czasie. Ludzie robią błędy gramatyczne, nie dla tego, że gramatyki trzeba się długo uczyć, ale dlatego, że nie ćwiczą jej w praktyce, w działaniu... Ja więcej działałem, niż się uczyłem, dzieki czemu jakąkolwiek regułkę gramatyczną poznałem, błyskawicznie przećwiczyłem ją już w realu... Tak samo nie musiałem szczególnie uczyć się słów. Pamiętam jak pisałem na hiszpańskojęzycznym forach internetowych posty ze słownikiem w ręku - m.in. w ten sposób właśnie sposób rozwijałem słownictwo i była to nauka w akcji...
Tak więc obawiam się, że moje godziny nauki, nie przeliczają się na te Twoje...
Tak jak jest to napisane w artykule ( http://www.associatedcontent.com/article/2680383/learn_foreign_languages_effectively.html ) taka medota jest tańsza i moim zdanien skuteczniejsza po prostu.
Nie jestem ekspertem od nauczania języków, tylko zwyczajnie dzielę się moim doświadczeniem i spostrzeżeniami. Radziłbym Ci zwyczajnie uczyć się tak jak Ci w szkole każą (bo wiedzą co jest do matury potrzebne) plus nawiązać prawdziwy kontakt z językiem i go używać w praktyce. Myślę, że z tym się wszyscy tutaj zgodzimy :).
Pozdrawiam! :)