Różowe autobusy dla pań w stolicy Meksyku

Temat przeniesiony do archwium.
W krajach islamu kobiety zmuszone do podróżowania osobnymi autobusami mogą czuć się dyskryminowane. Meksykanki walczyły o taki komfort.
Paniom korzystającym ze środków transportu miejskiego w 20- milionowej stolicy Meksyku daje się bowiem we znaki nie tylko panujący w nich tłok. Przepełnienie sprzyja zaczepkom i niechcianej bliskości fizycznej, nagminnie i bez skrupułów wykorzystywanej przez współpasażerów płci męskiej. Do prób gwałtu włącznie.

Specjalnie hodowane długie paznokcie, szpilki, spinki, pilniczki, gaz łzawiący i inna broń z damskiego arsenału w tłoku nie spełniają zadania: możliwość manewru jest ograniczona, a natręci anonimowi.Nie będąc w stanie wyeliminować molestowania seksualnego z miejskich autobusów, lokalne władze stworzyły Meksykankom możliwość uniknięcia krępujących sytuacji. Od tego tygodnia po mieście jeżdżą autobusy oklejone różowymi nalepkami z napisem: „Program Atena. Usługi wyłącznie dla kobiet”.

Na razie kursują tylko na dwóch z 88 linii obsługiwanych przez Sieć Transportu Pasażerów (RTP), ale przewoźnik planuje rozszerzenie usługi na kolejnych 13 tras. Liczy, że do końca roku „różowe autobusy” przewiozą 15 milionów pasażerek. Panie mogą podróżować z synami, ale pod warunkiem, że nie mają więcej niż 16 lat. Rozważana jest możliwość dokooptowania ojców z małymi dziećmi. Meksykanki sprzeciwiły się natomiast wpuszczaniu do damskich autobusów seniorów. Są równie natrętni jak młodsi wiekiem panowie.
O Niegłupie. Ja jestem za wprowadzeniem osobnych autobusów dla pasażerów, którym dają się we znaki wrzeszczące dzieci. Od razu kupiłabym sobie bilet roczny...
no, juz gadałyśmy raz o tym, a tak swoją drogą, ciekawe jakim Ty byłaś dzieciątkiem, Agusiu?:))))))
Wrednym i wrzeszczącym niestety. Całe szczęście wyrosłam z tego, bo sama bym ze sobą nie wytrzymała :)
Ale to były inne czasy i w ten sposób wyrażałam swój bunt przeciwko socjalistycznej rzeczywistości i upadkowi gospodarki :D
hehehe, dobre, a ja tam nieraz wrzeszczę i jestem wredna do tej pory i chyba dzięki temu zyję :)
Ja za to klnę jak szewc hehe, a już był taki czas, że przestałam. No cóż, trzeba jakoś odreagować stres. A'propos... Jose mi pewien dobry pomysł zapodał na piątkowy wieczór po tygodniu ciężkiej pracy :D:D
Hehe, czułem, że coś wisi w powietrzu ;)
no, normalne, po pięknym i słonecznym dniu aż się prosi o odrobinkę szaleństwa, niech żyje fin de semana!:)
Temat przeniesiony do archwium.

 »

Brak wkładu własnego