Każdy, kto był tam choć raz, będzie tęsknić za Lizboną
Mogłoby się wydawać, że między hiszpańskim Vigo, a portugalskim Viana do Castelo kursuje najszybszy na świecie pociąg, a dzielącą obie miasta odległość 60 km pokonuje… w dwie minuty! Tak przynajmniej wynika z rozkładu jazdy, jaki dostaliśmy na malutkiej karteczce od mówiącej wyłącznie po hiszpańsku kasjerki.
REKLAMA Czytaj dalej
Przecieraliśmy oczy ze zdumienia widząc, że pociąg wyjeżdża z Vigo o 18.30 a dociera na miejsce o 18.32. Jak to możliwe? Pomyłka? Błąd? Nic z tych rzeczy.
Lizbona
Do Portugalii wybrałem się z "hiszpańskiej Częstochowy" – Santiago de Compostella, dokąd dotarłem słynną drogą pielgrzymów (ale to temat na zupełnie inną opowieść). Była to moja druga próba przedarcia się do tego kraju. Pierwsza, podjęta kilka lat wcześniej, zakończyła się niepowodzeniem.
W hiszpańskim Ciudad Rodrigo utknąłem na cały dzień, próbując bezskutecznie złapać stopa w kierunku granicy. Drogą lądową nie można do Portugalii dostać się inaczej niż przez Hiszpanię. Jeśli ktoś myślał, tak jak ja, że oba kraje są do siebie bardzo podobne, to najwyższy czas zweryfikować tę opinię. A skoro już o czasie mowa, to Portugalia (podobnie jak Wielka Brytania) ma czas przesunięty o godzinę w stosunku do reszty cywilizowanej Europy. Dopiero podczas jazdy pociągiem do nadmorskiego Viana do Castelo uświadomiliśmy sobie, że wjeżdżając do Portugalii musimy nasze zegarki cofnąć o godzinę.
Swoi ludzie
Portugalczycy, których jest nieco ponad 10 milionów, mówią o sobie, że są narodem brandos costumes, czyli łagodnych obyczajów. Określenie to doskonale wyraża ich podejście do życia i ludzi. Oczywiście jak wszyscy południowcy, kipią energią, co sprawia, że zwykła rozmowa przyjaciół wyglądać może jak kłótnia. W stosunku do obcokrajowców są niezwykle przyjacielscy. Miło z nimi pogadać i odkryć jakieś zaskakujące podobieństwo nie tylko mentalne. Narzekają na sytuację gospodarczą w ich kraju i na to, że ogromna ilość ich rodaków, by sobie dorobić, musi wyjeżdżać za granicę (najczęściej do Wielkiej Brytanii), gdzie pracuje znacznie poniżej swoich kwalifikacji.
Dzisiejsza Portugalia nie należy do krajów bogatych. Po dawnym morskim imperium, które podporządkowało sobie liczne zamorskie obszary świata czerpiąc z tego ogromne zyski, pozostały tylko wspomnienia. Na portugalskich plażach natknęliśmy się na gromady tubylców, którzy nie przyszli się tu kąpać, lecz zbierać małże. Okazuje się, że zbieranie małży, które trafią za chwilę na restauracyjne stoły, to sposób zarabiania pieniędzy dla wielu tutejszych mieszkańców.
Zdarzyło nam się też odwiedzić portugalską wioskę. Wszystko wydało nam się tam jakieś inne: inne drzewa, inne kwiaty, zupełnie inne krajobrazy. Domy pokryte kafelkowymi mozaikami wyglądały niczym z bajki. Życie tutaj niewiele zmieniło się od stuleci. Kobiety ciągle jeszcze zakładają czarne stroje, jeśli ich mężowie znajdują się na morzu. Ludzie, których dopiero co poznaliśmy, ściskali nas z taką serdecznością, jak byśmy byli ich starymi przyjaciółmi, którzy wrócili po latach. Mili ludzie ci Portugalczycy…
Udając się w kierunku środka kraju, co i rusz natrafialiśmy na zamki, z których najstarsze miały blisko tysiąc lat. My jechaliśmy dalej na południe, by jeszcze wieczorem dotrzeć do prawdziwego celu naszej wyprawy – do Lizbony.
Do góry i na dół
To miasto, które powstało jeszcze w czasach Rzymskiego Imperium, a stolicą państwa stało się w XII wieku. Zostało wówczas przez pierwszego króla Portugalii odbite z rąk władających na Półwyspie Iberyjskim Maurów.
Lizbona leży na prawym brzegu najdłuższej portugalskiej rzeki - Tagu. Tuż przed stolicą rzeka zamienia się w szerokie, błękitne rozlewisko – tzw. estuarium, które dodaje miastu niezwykłego uroku.
Wąskimi, krętymi uliczkami wspinaliśmy się w górę po najbardziej znanej dzielnicy Lizbony – Alfamie. Zdobiły ją sznury wiszącej między domami bielizny. Dzieci grały w piłkę na małych, jak piaskownice placykach, a kobiety wychylone z okien prowadziły nadzwyczaj głośne rozmowy. Tak dotarliśmy na sam szczyt do zamku świętego Jerzego. Podziwialiśmy mauretańskie mury, kolorowe ogrody, tarasy, fontanny i sadzawki.
Z góry zjeżdżaliśmy słynnym tramwajem numer 28. Podobno niektórzy przyjeżdżają do Lizbony tylko po to, by odbyć taką przejażdżkę. Wcale nas to nie dziwi. Jechaliśmy raz w górę raz w dół, uliczkami tak wąskimi, że tramwaj po prostu nie może się tam zmieścić! A jednak… Choć co chwila wydawało nam się, że zakleszczymy się gdzieś między domami, to jednak magicznemu tramwajowi udało się jakoś pokonać nawet tę najwęższą z najwęższych uliczek.
A wieczorem – Baixa, najbardziej rozrywkowa dzielnica Lizbony. Po zachodzie słońca na ulicach miasta zaczyna królować muzyka. W wielu restauracjach i knajpach usłyszeć można "fado", które jest wybitnie portugalską specjalnością. Pieśni "fado" wyrażają tęsknotę: za miłością, za ojczyzną, za czasem, który przeminął. Po portugalsku słowo "fado" oznacza "los" albo "przeznaczenie". Wibrujący głos śpiewaczki zdaje się rozżewniać serca nawet tych, którzy słyszą tę muzykę po raz pierwszy. Dla Portugalczyków "fado", to jednak coś znacznie więcej niż muzyka. Gdy rozbrzmiewa – wszyscy milkną, knajpiany gwar zamiera, a słuchacze zdają się całkowicie pogrążać w pieśni. Ta muzyka zrodziła się ponoć w biednych dzielnicach miasta, wśród potomków mauretańskich zdobywców, którzy wiedli nędzny żywot pośród obcych. Inna teoria mówi, że stworzyli ją przybysze z Brazylii, gdzie "fado" narodziło się z rytualnych śpiewów murzyńskich niewolników. Jeszcze inni opowiadają, że była to pierwotnie muzyka marynarzy stęsknionych za domem, a w jej monotonnej frazie, wyczuwa się rytm załamujących się na piasku fal.
Każdy, kto był tam choć raz, będzie tęsknić za Lizboną, za jej uliczkami, za tamtejszymi ludźmi i niespotykanym nigdzie indziej klimatem tego miasta. Można sobie na osłodę posłuchać "fado", ale nie wiadomo, czy ta muzyka nie rozbudzi w nas jeszcze większej tęsknoty za dalekim, magicznym miastem.
Czy wiesz, że...
Portugalia leży na Półwyspie Iberyjskim, w południowo-zachodniej części Europy. Jej językiem urzędowym jest język portugalski. Obowiązującą walutą, euro. Stolicą – Lizbona. Panuje tutaj klimat podzwrotnikowy morski. Do głównych miast oprócz Lizbony zalicza się: Porto, Faro i Lagos.