Niewiele zapalonych swiatel
nierealne obietnice w barze
blues, ktory sie rozplywa i te oczy
z ktorymi wlasnie sie zderzylem
Chcialbym abys sie zblizyla na moment
chcialbym abys zatrzymala sie w koncu
Nic ci sie nie stanie, ja nie gryze
Tylko przyjdz w koncu
Sa spojrzenia, ktore oszukuja
Sa tez niektore prawdziwe
I zabojcze oczy czarne
ktore w lutym swieca bardziej niz slonce
I ja dzisiaj bez nich nie pojde
Caly czas mysle o tym
ze chce ja ukrasc
Caly czas marze
Juz nie moge czekac
Odkad cie spotkalem, patrze wciaz na ciebie
Ty tez nieustannie na mnie patrzysz
Troche cie rozumiem,
nie kazdy wstalby
Zostawila swojego drinka na starym barze
Na chwile zatrzymala na mnie swoj wzrok
usmiechajac sie, zblizala sie do mnie powoli
Ale odeszla z nim
Chce sie na nowo urodzic
niech mi ktos wytlumaczy jak to sie stalo, ze
jak te oczyska czarne
wyszly w koncu z baru?
Z najladniejszym z tego miejsca
Caly dzien mysle
Jak to sie moglo stac?
Caly dzien szukalem
czy ktos mi to moze wytlumaczyc?
Odeszla z nim
Wgrywa i traci, malutka
Ale, wyszla z nim
To sa inne milosci, krolowo?
Byc moze jestes nasmaczniejszym culkiereczkiem, ale to serce
wybiera sciezke z naprzeciewka
Chcialem tego dla mnie
To jest szczera milosc i z takimi samymi obawami
i zycie jest jak ciagle wybieranie