Cytat: aga651
A ja myślę, że przede wszystkim to zależy od chęci. Bo jest zasadnicza różnica między tym jak ktoś bardzo chce się nauczyć danego języka, a nie robi to bo ktoś mu każe, albo tak poprostu trzeba.
Drugiego przypadku po prostu nie nazwałbym nauką - tak jest np. w szkole - ludzie uczą się języka, bo muszą, bo mają taki przedmiot, interesuje ich by znać listę słówek i konstrukcji na sprawdzian, a potem to wszystko już nie ważne jest. My chyba jednak rozmawiamy o przypadku, gdy ktoś faktycznie chce się hiszpańskiego nauczyć.
Cytat: aga651
Wiadomo, że takie płynne porozumiewanie się, bez najmniejszego zająknięcia ze znajomością każdego słowa tak w języku literackim jak i kolokwialnym wymaga tysiąca godzin nauki
Nie miałem na myśli porozumiewania bez najmniejszego zająknięcia i ze znajomością każdego słówka, gdyż tak nie mówimy nawet w języku ojczystym. Często zdarza mi się, że po przetłumaczeniu słowa z hiszpańskiego na polski zaglądam jeszcze do słownika jezyka polskiego, bo trafiam na jakieś nie dokońca mi oczywiste słówko z terminologii morskiej, wiejskiej lub innej. Mi chodziło jednak jedynie o to, by znać wszystkie słowa faktycznie używane i spotykane w życiu. Wypada znać po hiszpańsku słowa
altamar i
revólver, by zrozumieć dobrą książkę (inaczej po co się hiszpańskiego uczyć...?), nawet choćbyśmy rzadko tych słów samodzielnie używali, ale nazw ptaków, które nie mam pojęcia jak wyglądają, już się nie uczę... Utrwaliło mi się w pamięci słowo
alcaraván (ptak
bąk), bo się kilkukrotnie powtórzyło w pewnej książce Márqueza, ale szczerze to nawet nie wiem jak taki ptak co się zwie
bąk wygląda i czy jeszcze kiedyś w innej książce spotkam ten wyraz... Z całą pewnością w moim ojczystym języku polskim w niniejszym poście używam tego wyrazu (w znaczeniu: rodzaj ptaka, a nie zabawka, lub ewentualnie owad) po raz pierwszy.
Cytat: aga651
ale jeżeli myślisz o w miarę swobodnym porozumiewaniu się to zależy tylko od Ciebie, od tego ile poświęcisz na to czasu i przede wszystkim od chęci, bo wtedy napewno wszystkie słowka czy reguły gramatycze wchodzą łatwiej ;) Ale wydaje mi się, że kilka lat, to nie problem.
Chciałbym by mój hiszpański był tak piękny jak moje chęci... :D Nie liczą się chęci tylko nauka, a chęci są jedynie motywacją do nauki, przez którą poznajamy język. Jak AVilla koniecznie chcesz liczby, to myślę, że kilka lat (powiedzmy od trzech w zwyż) przy odpowiedniej nauce po kilka godzin (powiedzmy od trzech w zwyż) dziennie, czyli jak podliczymy 3 x 365 dni x 3 godziny dziennie = 3285 godzin, czyli ponad trzy tysiące godzin nauki jest niezbędne by prowadzić ze słabym akcentem nieskomplikowaną pogawędkę na prosty temat z osobą hiszpańskojęzyczną o ile się uczyliśmy dobrymi metodami.
To, że zapewne byłbym w stanie przerobić serię podręcznika od A1 do C1 do jakiegoś języka obcego w ciągu kilkuset godzin i zapewne bym po kilkuset godzinach rozwiązał większość ćwiczeń gramatycznych z podręcznika C1 wcale nie oznacza, że faktycznie znałbym ten język na tym poziomie. Faktyczne możliwości komunikacyjne pewnie miałbym gdzieś na B1. Moim zdaniem w nauce języka obcego liczy się doświadczenie, obycie z językiem, którego po prostu nie można zdobyć inaczej niż z czasem... Nie wystarczy wykuć się zasad gramatycznych, trzeba jeszcze spędzić kilka tysięcy godzin czytając i słuchając w tym języku i samemu mówiąc i pisząc, aby sobie tę wiedzę w naturalny sposób utrwalić i nabrać jakiejś swobody w użyciu tych reguł. A wtedy można reguły i zapomnieć - samo mówi się dobrze, podobnie jak w języku ojczystym.
Ja mogę z całą pewnością powiedzieć, że spędziłem na nauce języka hiszpańskiego sporo więcej czasu niż wyżej wyliczone marne trzy tysiące godzin; i co z tego mam? -
kupę śmierdzącą za przeproszeniem. Mówię dobrze, lecz nie tak jak chcę. Dziś jak wytrzeźwiałem uświadomiłem sobie co powiedziałem w nocy - dyftong zrobiłem zajebisty, pierwsza klasa, taki dialekcik, ale gdy sobie uświadomiłem jak to powiedziałem pod kątem gramatycznym miałem ochotę sobie w łeb strzelić i jedynie wmawiam sobie, że to alkohol i późna pora winne, hahaha. Dzwoniłem tydzień temu do koleżanki z Kuby, zagadałem się z Nią strasznie i jakoś zupełnie zapomniałem, że ta rozmowa mnie kosztuje... :/ Tak sobie gadamy i gadamy i pod koniec przeszliśmy na temat mojej nauki języka hiszpańskiego no i mówię Jej, że się za kilka lat tak nauczę, że nie zauważy, że jestem Polakiem, Ona wtrąca na to "
¡perfecto!", a ja zupełnie niepotrzebnie kończę zdanie pytaniem czy zauważa (
darse cuenta de konkretnie używałem). Odpowiedź była miażdząco dobijająca i szczera - "
por supuesto", można się załamać na miesiąc... Ale co się dziwić, posłuchajcie jak brzmi
prawdziwy hiszpański:
Nie wiem ile lat zajmuje opanowanie języka by mówić tak jak na tym nagraniu, ale do mnie osobiście mówią dokładnie
tak jak na tym nagraniu, a nie tak jak na płytach z podręczników i na części słuchowej DELE Nivel C2. Nagrania z DELE C2 to jakaś kpina jest, inaczej tego nazwać nie mogę; w rzeczywistości po hiszpańsku mówią do mnie tak jak na tym filmiku z Youtube i poziom komunikatywny to poziom na którym się w utrudionych warunkach, tj. np. w hałasie ulicznym, rozumie tego typu mowę, a nie poziom przerobienia podręcznika, na którym było dumnie napisane "B2". Tego nie da się nauczyć w krótkim czasie, nie da się też tego nauczyć z nagrań dołączonych do podręczników. Siedząc już w temacie Kuby piszę ten post już kilka godzin, bo ciągle coś mi przerywa, przed obiadem chat z inną Kubanką, no i dziewczyna mnie rozbroiła po prostu - przy tej ilości błędów ortograficznych, które sama popełnia (
grasias,
agradeseria itd.) poprawiła mnie bym nie pisał
tas i
ta, tylko
estás i
está, bo tak jak piszę chatując jest niepoprawnie... To no poprawę mojego dzisiejszego humoru :D. Dziś jeszcze dwa razy będę rozmawiał na głos po hiszpańsku - z Kubanką i Panamką. Panamce staram się z polskim pomagać w zamian za hiszpański, ale dopiero zaczęliśmy. Ludziska! Ja od paru lat codziennie po hiszpańsku rozmawiam! Do tego codziennie albo czytam w tym języku, albo chociaż nagrania odsłuchuję, czytam pracki na temat dialektów, codziennie uczę się nowych słów itd. I co mam z tego - mówię zajebiście po hiszpańsku, a nadal to tylko mierda śmierdząca, dobrze jest jak chociaż mówią jednym z dialektów, które naprawdę znam. Ostatnie tygodnie spędzałem codziennie ucząc się z książek Márqueza, po kolei każde obce słówko jakie wyłapię nauczyć na pamięć, analiza gramatyki zdanie po zdaniu, rozdział po rozdziale, wiele lat się uczę języka hiszpańskiego i końca nie widzę. No i jestem na poziomie "komunikatywnym", w CV deklaruję C1, z moimi umiejętnościami dialektalnymi mogę sobie pogadać z człowiekiem od Hiszpanii po Chile. Tylko mnie to kosztowało znacznie więcej poświęcenia niż może sobie wyobrazić ktoś, kto dopiero zaczyna naukę hiszpańskiego i uczy się z podręcznika lub na kursie całkowicie nieświadomy tego, że to czego się uczy jest niewiele warte gdy przyjdzie co do czego użyć języka hiszpańskiego. Ten język jest po prostu miażdzący. Słyszałem parę razy Polaków w akcji po hiszpańsku i wcale nie znali tak źle hiszpańskiego, byli średniozaawansowani, po kursach na B2, a mimo to po prostu sobie nie radzili w akcji, jakby coś nieokreślonego ich miażdzyło. I nie wątpię, że poradziliby sobie z ćwiczeniami na poziomie średniozaawansowanym, pewnie z DELE Nivel B2 też i z nagraniami z tego poziomu. No i niby mówi się, że to poziom "komunikatywny" już. A ja zaprawdę powiadam Wam - to wszystko to nie jest kwestia poziomu podręcznikowego lub kursowego, do jakiego się doszło w nauce i to jakie DELE jest się w stanie zaliczyć, tylko kwestia doświadczenia w używaniu języka, oraz kwestia
wiedzy na temat języka. Osoba, która poczytała o historii języka hiszpańskiego oraz jego zróżnicowaniu dialektalnym będzie lepiej
rozumiała gramatykę niż osoba, która tylko wkuwa się tej gramatyki. A jeśli do tego dojdzie doświadczenie w użyciu języka w akcji z native speakerami z różnych krajów, to się wymiata... :D Osoba, która zamieszcza na forum prośbę o pomoc z ćwiczeniem na przeredagowania zdania nigdy się hiszpańskiego nie nauczy. Choćby w przyszłości zadania egzaminacyjne z C2 rozwiązywała sprawniej odemnie, nie będzie wiedziała na temat gramatyki hiszpańskiej 1/4 tego co ja, a w akcji polegnie po prostu, na pewno jeśli zaczną do niej mówić jak do swojego - do mnie tak mówią i dzięki temu widzę, że bywa wcale nie tak prosto jak na podręcznikowych i egzaminacyjnych nagraniach. A mimo to jeszcze muszę strasznie wiele lat się codziennie uczyć by
PASAR POR LATINO SIN SER NOTADO.