Ja powiem to tak. Sam niedawno rozważałem wyjazd do USA i czytałem dużo na ten temat jak i skontaktowałem się z Polakami, którzy tam mieszkają. Hiszpania i USA to dwa zupełnie inne światy. Przede wszystkim w Hiszpanii w ŻADNYM mieście nie uświadczysz dużego skupiska Polaków. Ja tu mieszkam półtora roku (dokładnie w Madrycie) a Polaków znam z dziesięciu nie więcej. Nie istnieją instytucje pomagające Polakom, bo jest nas tutaj za mało, żeby powstanie takiej instytucji miało sens :) W statystykach urzędu emigracyjnego Polacy byli ujęci w rubryce "Inne - 1%", więc stanowimy 1% emigrantów wraz z kilkoma innymi narodowościami! Gdzie w latach '90 Polacy stanowili ponad 30% emigrantów... Teraz Polakom w Europie opłaca się bardziej pracować w Holandii, Niemczech i Anglii. Ja miałem zawsze hopla na punkcie Hiszpanii, uczyłem się języka na własną rękę jeszcze w Polsce i po maturze skombinowałem sobie wyjazd (skombinowałem to dobre słowo - weekendami latałem do Barcelony i Madrytu w poszukiwaniu pracy poczym wracałem do Polski i czekałem na odzew). Stwierdziłem, że skoro jestem młody, dwudziestoletni, mogę zacząć od zera. Gdybym był po studiach i miał dobrą pracę w innym kraju na wyjazd do Hiszpanii bym się chyba nie zdecydował. Ale co kto woli, nie chcę Cię broń Boże zniechęcać do przyjazdu tutaj. Pracuję obecnie w fabryce, zbieram pieniądze na studia, wciąż uczę się języka, bo wprawdzie dogadam się wszędzie, ale do perfekcji sporo mi brakuje. Z pracą jest ciężko. Pracujesz tu, gdzie jest praca, a nie tu, gdzie chciałbyś pracować. Znacie angielski jak rozumiem, więc polecam Wam Madryt, bo tu jest chyba najlepiej pod względem dobrej pracy nie polegającej na zbieraniu warzyw czy owoców. Z dobrą passą możecie dostać dobrze płatną pracę, ale to naprawdę musi się Wam poszczęścić. Dzień pracy jest długi 8-12 godzin, dwugodzinna, czasem nawet trzy i pół godzinna siesta może zabić - tyle możnaby zrobić w tym czasie! A tak nie dość, że Ty masz przymusowy odpoczynek, to jeszcze nic nie załatwisz, bo wszystko pozamykane na sto spustów! I tak kilka godzin dnia się marnuje i jak chcesz coś załatwić w urzędzie czy u lekarze to musisz się zwalniać z pracy na jakiś czas, co po kilku takich wyskokach zaczyna się odbijać na wypłacie.
Inna sprawa jest taka, że w Madrycie długo się czeka na wydanie NIE (numeru obcokrajowca pozwalającemu Ci na w pełni legalne życie tutaj). A przynajmniej się czekało, bo ja przyjechałem do Hiszpanii i czekałem pół roku na wydanie NIE (gdzie na północy Hiszpanii dostajesz w kilka godzin!). Teraz wiem, że się coś zmieniło i jest dużo ograniczeń co do wydawania tego dokumentu, ale na szczęście mnie to już nie dotyczy, przybyłem do Hiszpanii jeszcze na starych zasadach na szczęście. Jeśli nie miało się NIE i było się wpisanym do listy oczekujących na jego wydanie to można było mimo wszystko legalnie pracować na świstku wydanym przez firmę. Nie wiem jak jest teraz. Niby mieszkam tu półtora roku, więc jestem na świeżo, ale na prawdę wiele się zmieniło. Później oczywiście przydałby Ci się meldunek, seguridad social, koniecznie konto w banku, żeby przelewali Ci wypłatę. Mi nie chcieli założyć konta w banku jak nie miałem NIE, ale musiałem polatać po bankach, jak jeden Ci odmówi, drugi powie że nie ma problemu - taka jest Hiszpania :)
Generalnie mi, jako osobie bez rodziny na utrzymaniu, żyje mi się tutaj świetnie i uważam za bzdurę gadanie, że w Polsce jest lepiej. Bo nie jest. Niedługo zamierzam rozpocząć studia, poszukać lepszej pracy, jestem optymistycznie nastawiony.
Polaków jest mało, więc skupisk dużych nie znajdziesz, takich jak w USA ;)
W Alcala de Henares niedaleko Madrytu było kiedyś sporo Polaków (pamiętam z wakacji w latach '90), jak jest teraz - nie wiem, ale na pewno nie tak jak kiedyś. W Madrycie na Aluche i Carabanchel jest sporo Polaków i Ruskich - ale też nie tyle, co dawniej. Są ze cztery polskie sklepy, jedna restauracja i kościół. Nie ma polskich dyskotek, klubów, kwiaciarni, banków, ani nic z tych rzeczy. To nie Chicago :)
Chociaż a propos amerykańskich miast to koło Madrytu ma powstać Eurovegas - europejskie Las Vegas, kasyna, kasyna i jeszcze raz kasyna... Wymysł jakiegoś amerykańskiego miliardera. Może zrób kurs krupiera, poczekaj te kilka lat jak wybudują i wtedy coś szukaj :)
A tak na poważnie - znasz angielski, roześlij kilka CV to międzynarodowych firm zanim tu przyjedziesz, bo tak w ciemno z rodziną na utrzymaniu to bym nie ryzykował.
Powodzenia!