różnice między słówkami- podstawy

Temat przeniesiony do archwium.
Dopiero zaczynam naukę, proszę zatem o wyrozumiałość, narazie poczytuję sama -(Blondyna na językach- hiszp latynoski Pawlikowskiej)- Podpowiedzcie czy te pary słów można stosować wymiennie? Czy znaczą to samo? Różnie stosowane w zależności od kraju?
Linda- bonita-guapa (ładna)
Teinda- negocio (sklep)
Pequenio- chico (mały)
guapo/a -> o człowieku
bonito/a, lindo/a -> o rzeczach ale czasem też o człowieku
tienda = sklep
negocio = interes/biznes/Itp.
pequeño/a = mały/a, maluch (częściej przymiotnikowo)
los pequeños = los chicos = los niños = dzieci/dzieciaki
chico/a = chłopiec/chłopak/dziewczyn(k)a, mały/a (częściej rzeczownikowo)
los chicos = chłopcy
las chicas = dziewczynki
Dzięki, jakbym mogła to jeszcze zapytam
1. Kiedy bonito/a , lindo/a o człowieku? Ostatnio będąc w am południowej słyszałam jak facet mówił o kobiecie "linda"
Zupełnie dowolnie ale rzadziej się stosuje?

2. Czyli negocio nie jest stosowane zamiennie do tienda? W ww książce słowo sklep jest przetłumaczone jako tienda, poniżej zdanie: "szukam sklepu z..." jako "busco un negocio con..."
Czemu tak?

3. jak w takim razie powiedzieć np " mniejsze(przymiotnik) spodnie (rzeczownik)" "un pantalón mas pequeńo" czy "un pantalón mas chico" ? Czy jakoś jeszcze inaczej? Nie rozumiem tego.


Jak już pisałam uczę sie narazie sama z róznych źródeł, od jesieni planuję kurs. Narazie tak sobie podczytuję, ale trochę mam mętlik w głowie :) Jakbyś mógł to proszę jeszcze o odpowiedż na powyższe.
Cytat: emeska3
Dopiero zaczynam naukę, proszę zatem o wyrozumiałość, narazie poczytuję sama -(Blondyna na językach- hiszp latynoski Pawlikowskiej)-

Książkę "Blondynka na językach, hiszpański latynoski" Beaty Pawlikowskej oglądałem jakiś czas temu w księgarnii. Na pierwszej losowej stronie na jakiej otworzyłem znalazłem dwa błędy ortograficzne (pamiętajcie, że ti nigdy nie nosi tyldy!), potem było tylko zabawniej - składnia zdań jakby faktycznie je Polka blondynka pisała, błędy gramatyczne, a jeśli chodzi o tę "latynoskość", to w języku z Ameryki słówka typu vuestro spotkamy wyłącznie w języku kościelnym, na szkolnej lekcji gramatyki i... w książce Pani Pawlikowskiej. Pani Beata Pawlikowska nie zna hiszpańskiego z Ameryki, napisała książkę w łamanym hiszpańskim z Hiszpanii, podstawiając w paru miejscach amerykańskie słówka lub (w jak dla mnie komiczny sposób) stylizując język gramatycznie, co bardziej przypomina mi parodię zrobioną z mowy z Ameryki, niż faktyczną mowę z Ameryki. Na okładce widnieje flaga Meksyku, próbowałem wyczytać w środku, którego z dialektów amerykańskich naucza książka, nie znalazłem takiej informacji. Samemu przez kilka minut przeglądając książkę też do tego nie doszedłem - w jednej książce miesza słowa używane w Argentynie, ze słowami używanymi w Meksyku i innych krajach, nie robiąc kompletnie żadnego rozróżnienia pomiędzy nimi.
Osobną kwestią jest ogólna wartość dydaktyczna podręcznika, który zawiera wyłącznie zdania oraz ich tłumaczenia i nie tłumaczy (bo ponoć taka metoda) wogóle gramatyki. To oczywiście już Twój wybór...
Jeśli faktycznie chcesz się nauczyć hiszpańskiego z Ameryki to moja rada wygląda tak - zostaw tę książkę Pawlikowskiej i albo weź któryś z podręczników anglojęzycznych do hiszpańskiego amerykańskiego (przy czym jakość oczywiście znów będzie zależała od tego co wybierzesz), albo też, jak zapewne będzie Ci łatwiej, ucz się po prostu z podręcznika do hiszpańskiego z Hiszpanii (który Ci tam polecą, byle miał wyższą jakość...), a następnie samodzielnie doczytasz w internecie jakie są różnice gramatyczne, leksykalne, czy też w wymowie pomiędzy hiszpańskim z wybranego regionu Ameryki, a tym z Hiszpanii, oraz przy nauce będziesz korzystała z tekstów i nagrań już w wybranym dialekcie amerykańskim i rozmawiała z ludźmi z wybranego regionu. Tak się naprawdę nauczysz :), a z tamtej książki wiele mądrego moim zdaniem nie wyciągniesz.

Jeśli chodzi o Twoje pytania:

1) A Ameryce stosowane są zarówno lindo, jak i bonito i jak dla Ciebie mogą to być synonimy. Częściej stosuje się lindo.

2) Według słownika RAE negocio to: 6. m. Local en que se negocia o comercia., czyli lokal, w którym się robi interesy.
Dla mnie osobiście (Kolumbia) sklep to tienda jeśli jest z jedzeniem, lub almacén jeśli jest np. z ubraniami i w ten sposób bym powiedział tamto zdanie. Wersja z negocio też jest dobra, przy czym negocio jest pojęciem ogólnieszym, a konkretnie sklep to tienda/almacén.

3) Przynajmniej w tym przypadku nie ma różnicy czy powiesz pequeño, czy chico. Ja bym powiedział raczej pequeño.
edytowany przez Pedrito_88: 30 lip 2011
Dzięki serdeczne Pedrito za wyjaśnienie.
Ksiażkę tą kupiałam zupełnie z głupia frant jakiś miesiąc przed wyjazdem turystycznym (Peru).Spodobało mi się to że od razu zaczynam mówić- i rzeczywiście na wyjeździe byłam w stanie się jakoś komunikować- pomimo ze mieszała mi sie gramatyka, słówka, na zasadzie kali jeśc , kali pić i do tego czasem na migi- ale zaczynałam gadac. Cieszyło to bardzo ale współczuję wszystkim moim współrozmówcom :) Ale wiedziałam że na dłuższą metę muszę jednak tę ksiązkę traktowac przez palce i to widzę potwierdzacie.
Mam jeszcze No hay problema i x wydruków z netu, tve -osłuchać się z językim bo narazie nie rozumiem nic i jakieś portale latynoskie(relaksacyjnie-łatwiej się zapamiętuje słówka)- jednym słowem mix niezły. Teraz nie mając narazie ograniczeń czasowych (tzn zaplanowanego wyjazdu) muszę na spokojnie bardziej z głową usiąść i zaczać chyba jednak od hiszp europejskiego.
Dzięki raz jeszcze
Cytat: emeska3
Ksiażkę tą

Książkę tę oczywiście
Pedrito 88 Mam w domu hiszpański latynoski Pawlikowskiej, ale narazie uczę się z hiszpańskiego europejskiego i naprawdę jest to wartościowa książka i na niej przeszedłem ze znajomości słów i gramatyki do w miarę płynnej mowy. Jestem na 100 stronie i znalazłem jeden, może dwa błędy (i ten jeden to po prostu było nie to słowo wpisane, czyli gapiostwo kogoś, chyba za masło było wpisane mięso), a naprawdę przed wzięciem tej książki do ręki umiałem już hiszpański w takim stopniu, by błędy wyłapać. Gramatyka w tej książce jest, kilka ostatnich stron to niezbędnik gramatyczny, także nie jest tak, że są tam tylko zdania. Ale faktycznie tej gramatyki jest trochę za mało, bo człowiek, który zaczyna hiszpański i tak czyta te zdania po kolei może się czasami zastanowić o co chodzi. Ja uczę się sam hiszpańskiego od kilku miesięcy, mam obcykane kilka czasów, tryby, czasowniki nieregularne i sporo słownictwa. I wg mnie taki moment jest idealny do wzięcia książki Pawlikowskiej. Ale tak szczerze, to dla początkującego to średnia propozycja. Niech się pouczy pół roku podstaw i wtedy do ręki "Blondynka na językach". Taka jest moja propozycja. Ale chcę wyprostować nieco krytykę książki przez Pedrito 88, bo nie jest ona aż taka zła.
Cytat: lukas876
Jestem na 100 stronie i znalazłem jeden, może dwa błędy (i ten jeden to po prostu było nie to słowo wpisane, czyli gapiostwo kogoś, chyba za masło było wpisane mięso), a naprawdę przed wzięciem tej książki do ręki umiałem już hiszpański w takim stopniu, by błędy wyłapać.

Cytat: lukas876
Ja uczę się sam hiszpańskiego od kilku miesięcy, mam obcykane kilka czasów, tryby, czasowniki nieregularne i sporo słownictwa.

No toś mnie powalił - ja po kilku miesiącach nauki hiszpańskiego też miałem "obcykane kilka czasów, tryby, czasowniki nieregularne i sporo słownictwa", ale oceniać poprawność podręcznika jednak wykraczało poza moje kompetencje. Dlaczego teraz to robię, uzasadniłem powyżej. Prawdopodobnie podręcznik w wersji europejskiej jest lepszy, ale to co widziałem w "latynoskiej" mi wystarczy, by mnie skutecznie zniechęcić do pozostałych książek z tej serii.
Może źle się wyraziłem, napisałem, że przed wzięciem książki umiałem już hiszpański na tyle, by wiedzieć gdzie jest ew. błąd. I tak naprawdę jest. Moja siostra była przez cały rok na stypendium w Murcii i byłem u niej razem tak. ok. 3 miesiące. Umiem ten język, ale nie będę bronił do upadłego książki Pawlikowskiej, bo jak mówię, nie zaglądałem do hiszpańskiego latynoskiego. Jednak wydaje mi się, że europejski jest nieco łatwiej napisać bez wchodzenia w szczegóły, rozróżnianiania dialektów itp. Stąd może moje nienajogrsze wrażenie o "Hiszpańskim Europejskim" :) Ale jak podkreślała sama Pawlikowska, ksiażki jej są po to, by się porozumieć, i tyle. Nie wiem na ile błędy wyłapane przez Ciebie zakłócają komunikację, ale myślę, że nie znajdzie się książki, w której nie ma błędów :)
edytowany przez lukas876: 02 sie 2011
lukas876: cokolwiek byś nie napisał - Pedrito i tak się przyczepi
Cytat: Naavi
lukas876: cokolwiek byś nie napisał - Pedrito i tak się przyczepi

A Ty miałaś w tym wątku najwięcej do powiedzenia :P.


Cytat: lukas876
Jednak wydaje mi się, że europejski jest nieco łatwiej napisać bez wchodzenia w szczegóły, rozróżnianiania dialektów itp.

Jeśli Pawlikowska zmiesza ze sobą słowa z krajów oddalonych o kilka tysięcy kilometrów to Twoim zdaniem szczegół? To może do podręcznika hiszpańskiego z Europy wrzućmy parę słówek z keczua w użyciu gdzieś w Peru i to tylko szczegół będzie... Poza tym, widać, że to tylko niestarannie przerabiany europejski jest.
edytowany przez Pedrito_88: 03 sie 2011
Temat przeniesiony do archwium.

« 

Pomoc językowa - tłumaczenia

 »

Życie, praca, nauka