Złe doświadczenia z wyjazdem do pracy (Hiszpania,Huelva)

Temat przeniesiony do archwium.
Prosze opisywać jak wygladaja wyjazdy do pracy w Hiszpanii.
Witam wszystkich wyjeżdzających w najblizszym czasie na truskawki w okolice Huelvy.Na spotkaniu byłam 16 lutego,wyjechaliśmy 19 marca z Wrocławia.Podróż zwykłym autobusem,bez łazienki,bez rozkładanych siedzeń,bez automatów do kawy,herbaty.Cieszyłyśmy się wszystkie,bo wyjeżdzamy do Hiszpani.Podróz trwała 70 h,co 4-5 h przerwa 30 minut.Nie dostałyśmy żadnych umów,na miejscu w Hiszpani odebrał nas Mario,rozwoził nas po kilka osob do pracodawców.Reszte zawiózł do Kory w Palos,stamtąd rozdzielali nas do poszczegolnych kamp(pole).Mnie z 4 koleżankami zabrał syn pracodawcy 4 km od Palos.Właściciel nas nie chciał,bo bylysmy nowe.Szczęście że pracowała tam Polka,bo on na nas krzyczał,a my nie wiedziałyśmy o co mu chodzi.Czekałyśmy cierpliwie,przyprowadził Polke z pola,ona byla naszym tłumaczem.Zaszła pomyłka,pojechał wyjasniac ja do Urzedu Pracy,Na drugi dzien mieli poszukac nam innych pracodawcow,a on pozwolil nam wykapac sie i przenocowac.O warunkach mieszkaniowych lepiej nie wspominac(horror).Na drugi dzień rozdzielono nas po dwie,zawieziono na inne pole do Gazoliny.Warunki mieszkaniowe względne.Mieszkajace tam 3 Polki,pracujace tam od kilku lat na truskawkach wszystko nam wytłumaczyły.Rano o 7 poszlismy do pracy.Ubrałyśmy bluzy i kurtki,bo rano jest bardzo zimno.O 11 zrobiło się 60 stopni w tunelach.Nie wolno było nam się oprzec o kolano,przykucnąc,przyklęknać,pozycja 90 stopni bez przerwy.Nosi sie po 2 skrzynki,sortuje sie trzy gatunki od razu na polu.Wózek i pełne skrzynki waga okolo 30 kg razem.Przejezdza sie z tunelu do tunelu rowami z woda(nabiera sie jej w gumaki).Z upału,z wysilku,z bólu dostawałam dreszczy i słyszałam krzyk Hiszpana palante(do przodu),rapido(szybciej).O 13 chcialam zejsc z pola,bo nie moglam wytrzymac z bolu plecow,nie ma zadnej przerwy.Pracuje sie 6 i pol godziny non stop.Dwie skrzynki sie nioslo przez caly tunel,ktore wazyly 12 kg i ustawic wysoko na palecie.Gdyby nie pomoc rumunki ostatnich dwoch skrzynek tego dnia nie mialabym sily odniesc.Nie pomagaja zadne tabletki przeciwbolowe.Nie mozna sie prostowac,napic,zjesc.Trzeba byc automatem,wylaczyc mysli by to przetrwac.Z pola sprowadzily mnie kolezanki,bo nie moglam isc.Na drugi dzien troche mi przeszlo,wiec poszlam na pole.Po dwoch godzinach mialam dosyc zaczelam plakac z bolu,bezradnosci i zeszlam do domku.Pracodawca postapil ze mna uczciwie,oplacil mi bilet do polski i zaplacil za przepracowana dniówkę.Pozwolil mieszkac w mieszkaniu i czekac na autobus.Kolezanka nie miala takiego szczesia.Jezeli nie nadarza sie za rumunkami pracodawca wysyla do domu,bez wyjasnien,bez podania przyczyny.Rumunki traktowane sa jak podludzie.Bo dla nich zarobione tam pieniadze to majatek.Polki nie potrafia sie tak ponizyc.W autobusie ktorym wracalysmy dopiero dowiedzialysmy sie jakie polki przyly tam horrory.Pracowaly po 2,3 dni a 3 tygodnie czekaly za autobusem.Z tych 60 osob ktore jechaly 19 wracalo 28.Jak chcecie opowiem wam ich historie.Pozdrawiam.
witam. ja mam jutro jechać do maria. ale mnie wystraszyłaś. byłam pare razy u niego. bywało różnie ,zależy do kogo się trafiło.najlepiej było u MANOLA w BONARES. ODPISZ. PA .POZDRAWIAM. MARIOLA.
Tak, to wszystko prawda. Rzadko można trafic na dobrego szefa. Oni już są przyzwyczejeni do Rumunek, króre pracują jak maszyny i się nie skarżą. Jeszcze po pracy (albo w trakcie, co sama widziałam) z szefem idą na seks.
Kiedyś było fajnie w Hiszpanii na truskawkach, ale to bylo z 10 lat temu... Teraz to los na loterii pracowac z fajnymi ludźmi i w godziwych warunkach.
http://pracownicysezonowi.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=72&Itemid=26
Witam!!
Czytam wasze wpisy,drogie Panie i dziwi mnie fak taki:
jestescie wysylane do pracy przez PUP czy tam OHP dzieja sie takie ambarasy i nikt ze strony tych instytucji nie raczy reagowac???Być moze swiadomie wysylaja was na takie zesłanie,bo wierzyc mi sie nie chce,ze kilka czy kilkanascie polek jest w stanie wymyslic sobie takie historie ?? i z tego co czytam takie rzeczy dzieja sie w kazdym sezonie!! Dlaczego po tylu skargach i narzekaniach te"instytucje"nadal wysylaja kobiety z polski do hiszpanii do "pracy".Jaki macie w tym cel panie siedzace za biurkami w urzedzie pracy,skoro po kazdym takim powrocie wiekszosc kobiet jest niezadowolona???Moze ruszcie swoje szanowne cztery litery i sprawdzcie jakie naprawde panoja tam warunki,jak sie pracuje itp itd !! Przestancie wysyłac ludzi ktorzy nie raz zaporzyczaja sie u rodziny czy w bankach aby na taki wyjazd sie przygotowac??A wy Panie zastanowcie sie czy PUP i OHP nie ma profitow za to ze wspolpracuje z SZ.P Mariem???Ja pracowalam ponad 4 czy 5 sezonow na truskawkach w palos i co roku bylam zadowolona ,chociaz przy kazdym koncu campanii mowilam ze wiecej "tu"tzn truskawki nie wróce!! teraz obecnie pracuje w PL ale kazdy wyjazd na truskawki mile wspominam. PZD dla Pan ktore zle trafiły...
aha i nie jestem jakas sfrustrowaną poleczka,tylko wiem ile trzeba w taki wyjazd wlozyc ,a nie raz sie widze zdarza ze sie nie zwroci i co w takim przypadku P.Mario?Pana to za pewne malo interesuje bo euro w portfelu szelesci ,ale czy nie jest Panu wstyd patrzec tym nowym kobieta ktore Pan sciaga do ES w oczy dobrze wiedzac ze za dwa trzy dni nie bedzie dla nich pracy,i beda zmuszone wrócic do PL z reka w nocniku i nie raz czy dwa z dlugami zaciagnietymi na podróz???
Ja równiez byłam 4 czy 5 razy na truskawkach i za kazdym razem byłam zadowolona. Co roku do Espanii przyjezdzaja setki Polek. Większosc z nich wraca tam ponownie. Przez te kilka lat, kiedy to pracowałam przy zbiorze truskawek, spotkałam tylko dwie Polki, którym się nie podobało i które wróciły do kraju. A robiłam na duzych campach, gdzie było po kilkadziesiąt osob. Praca jest bardzo cięzka. Mario zresztą na spotkaniach mówił,zeby sie dobrze zastanowic czy da sie rade. 6,5 godziny w jednej pozycji to nie lada wyczyn, plus cięzkie skrzynki z truskawkami które trzeba nosic. Ale na spotkaniach, przynajmniej na tych w których ja uczestniczyłam, informowano nas o tym. Byłam swiadoma tego, wiec przed wyjazdem nastawiłam sie na najgorsze. I dobrze zrobiłam:) Pierwsze dni to była KATASTROFA! Myslałam, ze nie wytrzymam z bólu. Ledwo nadarzałam za resztą. (Dodam, ze nigdy wczesniej nie pracowałam fizycznie, a pole widziałam tylko u babci na wakacjach;)) Gdy jednak sie przetrwa pierwszy tydzien, to juz potem sie zaczyna zbierac automatycznie. Boli, ale juz sie o tym bólu zapomina. Przyzwyczaja do niego, wiec nie jest juz tak uciazliwy jak na poczatku. Pózniej nawet tabletki odstawiałysmy, bo nie były nam juz potrzebne. I godzinki w polu leciały tak szybko, ze ledwo sie obejrzałysmy a tu krzyczeli,ze koniec, a my juz szykowałysmy sie na plaze;) Takze jak napisałam na początku, ja byłam ogólnie zadowolona. W przyszłym roku równiez mam zamiar jechac, w celu zarobienia paru eurasów. W jednym ze swych postów, bodajze Fresowka napisała, ze swego czasu przyjechała do andaluzji dziennikarka w celu nakrecenia reportazu o złych warunkach pracy. I co? Nie zgłosił sie nikt, ani jedna osoba (na tyle tysięcy tam pracujacych) To chyba o czyms swiadczy. Osoby, które piszą negatywnie, to zwyle takie, które po prostu nie dały rady i nie nadają sie do tej pracy. Ja to oczywiscie je rozumiem, bo jest naprawde bardzo cięzko. Jeszcze apropos tego zakazu prostowania sie i kucania... Moze w tej chwili trudno w to uwierzyc, ale to dla naszego dobra. Pamiętam, jak raz nie było naszego głownego szefa, wiec na polu nastała samowolka. Podpieralismy sie, zmienialismy pozycje, kucalismy...W efekcie, bolało gorzej, niz wtedy gdy pracowalismy według nakazu. Zresztą, kazda dłuzej pracujaca tam osoba przyzna mi racje w tej kwestii...Co do warunków mieszkalnych, to ja za kazdym razem mówie:Jedziemy tam do PRACY,a nie do hotelu. Za lokum nie płacimy, wiec tez nie mozemy oczekiwac cudów. Zreszta w domkach tylko spałysmy. Pól dnia spedzałysmy w polu, pól na plazy, na miescie czy tez zwiedzając. Najwazniejsze, ze było gdzie spac. Poza tym, za chwile i tak kazda z nas rozjechała sie do swych domów, mieszkan, wiec zycie na campie traktowałysmy jako cos przejsciowego, na chwilę...Pozdrawiam.
Temat przeniesiony do archwium.

« 

Programy do nauki języków

 »

Inne