guibon - troche mnie zaskakuje, ze tak komus wkrecasz, ze o prace w Hiszpanii jest tak latwo. Jestem tu od 3 miesiecy, a wzglednie niezla prace (w hotelu 5 - gwiazdk., co jest zgodne z moim wyksztalceniem turystycznym) mam dopiero od 2 tygodni. Wczesniej za marne grosze moglam pracowac - robic kebaby. 5 godz dziennie, do polnocy, 6 dni w tyg, 300 euro miesiecznie. Po tyg. zrezygnowalam. Mialam tez mozliwosc siedziec w kwiaciarni (teoretycznie super) 4 godz dziennie za 100 euro miesiecznie. Moglam tez zmywac gary w restauracji, w ktorej zamiast 8 godz musialam siedziec 11, a placone bylo oczywiscie za 8. Ale.... to zmywanie garow to takie hurtowe, maszynowe, wiec dzwigalam tony talerzy, sztuccow, ktorymi poparzylam rece! Moj chlopak wiecej mnie tam nie puscil. Mialam tez i inne 'ciekawe' doswiadczenia. Wiec nie pisz prosze, ze o prace latwo. Jest ciezko, bardzo ciezko, tym bardziej jesli ktos slabo mowi (albo co gorsza wcale) po hiszpansku. Dodam, ze przyjezdzajac do Walencji (swiezo po egzaminie magisterskim w zakresie turystyki, ze znajomoscia dwoch innych niz hiszpanski jezykow obcych) bylam po rocznym kursie hiszpanskiego, jednak to Hiszpania zweryfikowala moja znajomosc tego jezyka. Pamietaj, ze w Barcelonie jeszcze trudniej zrozumiec cokolwiek, wiec piszac ze jest latwo o prace, to zaznacz tez prosze, ze jest latwo tylko wtedy gdy mowisz DOBRZE po hiszpansku, pamietajac jednak o tym, ze hiszpanski w Barcelonie to nie jest ten sam jezyk, co np. w Walencji czy Alicante.