Pani zagraża porządkowi społecznemu...
Chciałabym niektórym otworzyć oczy. To, o czym tu mowa może się zdarzyć prawie każdej kobiecie. To się dzieje wśród nas, a nie gdzieś daleko. Wszystkie kobiety powinny wiedzieć, że mogą być zagrożone, ktoś może je oszukać. Już sam fakt nielegalnej pracy daje możliwość szantażowania.
Wiedeńczycy nazywają je "Gürteltiere", my - panienkami do wzięcia, a częściej trochę brutalniej, bo one są na marginesie. W Wiedniu co noc odwiedza prostytutki około 15 tys. mężczyzn - jest to więc margines dość szeroki, dlaczego o nim nie mówić? Właściwie chodzi tu o mężczyzn. Dlaczego korzystają z tego marginesu, a nie umieją znaleźć normalnych partnerek, podczas gdy wiele kobiet też szuka towarzyszy. To jest sprawa seksuologii i socjologii. 0 tym się trochę wie, ale
się nie mówi. To jest problem społeczny. Z drugiej strony patrząc problemem społecznym jest też to, że sporo kobiet decyduje się zarabiać w taki właśnie sposób. Jak trafiają do tego najstarszego zawodu?
Dominikanka
Prowadziła z mężem sklep. Gdy małżeństwo się rozpadło, trzeba było rozejrzeć się za innymi źródłami utrzymania. Koleżanka ze Szwajcarii zaprosiła ją do siebie. Kobieta pożyczyła 50 tys. szylingów na podróż. W Zurychu musiała zapłacić, swojej zresztą rodaczce, jeszcze dodatkowo 12 tys. szylingów za umożliwienie wyjazdu do Austrii. Dwie krajanki i dwie Austriaczki zawiozły ją od razu do nocnego klubu, gdzie bohaterka tego opowiadania miała nadzieję pracować
jako tancerka. Kiedy jednak o 21.00 otwarto klub, musiała "obsługiwać" klientów. W klubie było 9 Dominikanek, jedna Afrykanka i jedna Austriaczka. Stawka za pół godziny z klientem wynosiła 400, a za całą godzinę 700 szylingów. Pracowała z kondomem, ale klienci tego nie chcieli. Lokal był otwarty do 4 rano. Kładła się o 5 rano spać, a szefowa budziła ją zaraz, bo musiała sprzątać lokal, prać bieliznę i prasować.
Na górze było 5 pokoi. Tam mieszkały i pracowały po dwie. Kiedy jedna miała klienta, druga musiała czekać na zewnątrz. Był jeden klozet i jeden prysznic, a w pokojach umywalki. Za pokój musiała płacić wszystko, co zarobiła na trunkach. Na ulicę nie mogły wychodzić same tylko grupowo, w towarzystwie Dominikanki, przyjaciółki szefa. Dopiero po dwóch miesiącach udało się jej odzyskać paszport. Otrzymała wizę na trzy miesiące, za co musiała zapłacić 3500 szylingów. Wszystkie kobiety miały w swym kraju dzieci. Wysyłały tam czasami pieniądze przez wspomniną przyjaciółkę szefa.
Nasza rozmówczyni pracowała w klubie 3 miesiące, po czym zdecydowała się uciec. Pojechała do innej miejscowości. Trafiła do baru, gdzie pracowało 18 kobiet, z tego 5 Austriaczek, Dominikanki, Polki, Czeszki, Węgierki i Afrykanki. W tym barze musiała pić dużo alkoholu, ale zarabiała dobrze, i udało jej się spłacić dług. Pewien klient na jej prośbę ożenił się z nią, urodziła dziecko. Wkrótce jednak sytuacja stała się nie do zniesienia. On był alkoholikiem, bił ją, miał wiele innych kobiet. Po wielu trudach udało jej się znaleźć większe mieszkanie, pracę i pozostać w Wiedniu.
Polka
30 lat, samotna, uczęszczała do szkoły handlowej. Po maturze pracowała trzy lata jako sekretarka, a potem została bez pracy. Po kilkakrotnych odwiedzinach znajomych w Wiedniu, zdecydowała się tu szukać pracy. W gazecie znalazła ogłoszenie pewnego "salonu masażu", w którym została zatrudniona. Otrzymywała 25% wpływów (cena za stosunek wynosiła 2000,- za masaż intymny 600,-.). Miała dziennie 4 klientów. Dwa dni w tygodniu wolne. Twierdzi, że prowadziła głównie masaże, a przy stosunkach używała "gumy". Została aresztowana w salonie przy pracy. Za ukrytą prostytucję i koszta sądowe musiała zapłacić 7000 szylingów i została deportowana. Nałożono zakaz pobytu na pięć lat. Cytat z uzasadnienia policyjnego (Fremdenpolizei): "Pani pobyt jest sprzeczny z publicznym interesem i może zagrażać publicznemu spokojowi, porządkowi i bezpieczeństwu, a zwłaszcza, ze względu na ukrytą prostytucję, zdrowiu społeczeństwa, a z uwagi na brak środków, gospodarczemu dobru kraju. Obcy, który korzysta tu z prawa gościnności powinien unikać zachowań, które nie licują z prawami gościa. Opisany stan rzeczy stanowi naruszenie prawa gościnności. Z tych powodów władze mają przekonanie, że wydanie zakazu pobytu służy ochronie zdrowia publicznego jak również zachowaniu publicznego spokoju, porządku i bezpieczeństwa oraz( ...)zapobieganiu karalnym postępowaniom".
Komentarz LEFÖ (Lateinamerikanische Emigrierte Frauen in Österreich) - Tu właśnie widać dobrze pödwójną moralność naszego społeczeństwa. Kobieta została oskarżona i ukarana, bo ona "zagraża publicznemu porządkowi i zdrowiu"(...) i dobru ogółu(...). Gazety w dalszym ciągu reklamują różne "salony" i te funkcjonują dalej.
Organizacja LEFÖ
powstała 16 lat temu. Początkowo chodziło o pomoc kobietom z Argentyny i Chile, które płacąc nieraz ogromne sumy za przejazd, bez biletu powrotnego, docierały do Austrii i tu były wykorzystywane. Potem okazało się, że również wiele "towaru" dostarcza Europa Wschodnia. Od początku lat 90. zajęto się więc kobietami z tzw. Bloku. Główny problem to handel kobietami. LEFÖ pod egidą UE zajmuje się wszystkimi kobietami, które są w Austrii wykorzystywane przez gangi lub pojedyncze osoby. W wiedeńskim biurze organizacji pracują przedstawicielki wszystkich prawie krajów dawnego "Bloku". (W Polsce działa też podobna organizacja La Strada. Polki wyjeżdżają na Zachód, a do Polski przyjeżdżają kobiety ze Wschodu).
Niektóre kobiety przyjeżdżają już z myślą, by wykorzystując młodość i urodę szybko zarobić i wrócić do kraju. Inne mają załatwioną pracę, zarabiają jako kelnerki, pomoce domowe, ale nagle praca się kończy i.... Wracać z pustymi kieszeniami do domu? Trzeba szybko i dużo zarobić. Koleżanki informują, że w barze można "wyciągnąć" mie-sięcznie 30 do 40 tys. szyl., a nawet więcej. Jeszcze inne przybywają zwabione kłamliwymi ogłoszeniami lub informowane przez pośredników, znajomych, którzy zresztą często nie orientują się w rzeczywistym celu wyjazdu. Tymczasem na miejscu odbiera się im paszporty i szantażem czy nawet biciem zmusza do tej szczególnej pracy. W dodatku sutenerzy często trzy czwarte zarobku zagarniają dla siebie, albo wcale nie dają pieniędzy. Czasem przybiera to po prostu formę pracy niewolniczej. To
już jest handel żywym towarem. Kobiety często nie wiedzą nawet w jakim znalazły się kraju, nie wolno im wychodzić na ulicę, są zamknięte w barach.
LEFÖ stara się nawiązać łączność z takimi kobietami, ale one nie chcą mówić, bo się boją. Przebywają w Austrii nielegalnie i nielegalnie pracują.
Przedstawicielka LEFÖ wyjaśnia: -Chciałabym niektórym otworzyć oczy. To, o czym tu mowa może się zdarzyć prawie każdej kobiecie. To się dzieje wśród nas, a nie gdzieś daleko. Wszystkie kobiety powinny wiedzieć, że mogą być zagrożone, ktoś może je oszukać. Już sam fakt nielegalnej pracy daje możliwość szantażowania. Prostytucja jest połączona z dużym zadłużeniem (zwłaszcza dla przybywających z Ameryki Południowej) i ryzykiem. Kobiety są szczególnie narażone na zagrożenia fizyczne, psychiczne i zdrowotne. Niektóre nawet nie zdają sobie z tego sprawy. Doradzamy wszystkim kobietom, niezależnie od tego czy są zmuszane do prostytucji czy nie, także ze względu na prewencję zdrowotną. Mamy przygotowane materiały w wielu językach, także po polsku, prowadzimy rozmowy. Chcemy zmniejszyć ich ryzyko. Nie chodzi o wyciąganie z prostytucji. Chodzi o to, by kobiety nie były do czegokolwiek zmuszane. Jeśli zgodziły się, powinny uprawiać ten zawód w sposób bezpieczny. Dlatego instrukcje, które się rozdaje, zawierają informacje jak chronić się przed chorobami, jakich prezerwatyw używać przy różnych rodzajach seksu, jak się leczyć.
Możemy pomóc w ramach programu finansowanego przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i UE. Możemy dać mieszkanie "ratunkowe" na jakiś czas, opiekę psychologiczną i prawną. To jest też ważne i pomocne. Nie możemy załatwić pracy i pobytu.
Na ogół jednak dowiadujemy się o kobietach dopiero wtedy, gdy trafiają do aresztu deportacyjnego. Staramy się nawiązywać współpracę z policją, tłumaczymy, że kontakty z nami są celowe i korzystne.
Zależy nam na tym, by kobiety znajdujące się w tego rodzaju trudnych sytuacjach zgłaszały się do LEFÖ bez skrupułów, nie pozostaniemy obojętni.
Czasem trzeba po prostu porozmawiać o problemach prawnych czy zdrowotnych, o ubezpieczeniach, sprawach małżeńskich i wszelkich innych.
Poszukujemy też kobiet zainteresowanych tego rodzaju pracą, chodzi o rozszerzenie działalności.
Telefon do LEFÖ: 5811881, fax :5811882, e-mail: [email]
W domach publicznych za granicą pracuje ponad 20.000 Polek. Tym, które nie trafiły tam dobrowolnie, służy pomocą Fundacja La Strada.
Te1.004822/628 99 99, e mail: [email]
Polka za granica
- Przed wyjazdem poznaj nazwę firmy i nazwisko przyszłego pracodawcy, a także warunki zatrudnienia.
- Unikaj podejrzanych propozycji. Słynne oferty pracy dla "kelnerek bez znajomości języka do Holandii" raczej nie gwarantują bezpieczeństwa. Nieufność powinny też budzić dziwnie wysokie zarobki za niewielkie kwalifikacje, opłacenie przez zatrudniającego podróży, wymagania dotyczące wieku.
- Nie wyjeżdżaj bez adresu i numeru telefonu polskiej placówki konsularnej. To tam w razie problemów możesz liczyć na pomoc. W wypadku braku paszportu otrzymasz dokument upoważniający do przekroczenia granicy.
- Rodzinie zostaw jak najwięcej szczegółów dotyczących wyjazdu (data przekroczenia granicy, nazwiska osób, z którymi wyjeżdżasz, adres i telefon pracodawcy).
- Regularnie dzwoń do rodziny. Najlepiej umówić się na konkretny dzień i godzinę; już brak kontaktu w ustalonym terminie może być niepokojącym sygnałem.
- Pamiętaj, że twój paszport należy do ciebie. Nikt poza uprawnionymi osobami (straż graniczna, policja, urzędnik konsulatu) nie ma prawa do niego zaglądać.
Źródło: Fundacja La Strada