icaro, wiem, że lubisz rzeczowe dyskusje. Może podyskutujemy kiedy rozpadnie się królestwo Hiszpanii . Przytoczę dwa ciekawe artykuły:
Hiszpanii grozi rozpad
Baskowie szantażują Madryt referendum niepodległościowym. Katalończycy atakują króla.
Władze Kraju Basków ogłosiły w piątek, że 25 października 2008 roku w tym autonomicznym regionie północnej Hiszpanii odbędzie się referendum na temat jego przyszłości. Madryt ma wybrać: albo do połowy przyszłego roku zawrze z Baskami pakt, w którym zobowiąże się do respektowania ich woli, albo oni sami wyrażą tę wolę bez pozwolenia hiszpańskiego rządu.
Z kolei Katalonia stanęła na czele krucjaty przeciwko monarchii. Zaczęło się od demonstracji w Gironie, podczas której młodzi separatyści spalili zdjęcia pary królewskiej. Rozgorzała dyskusja, czy wybryk zamaskowanych ludzi należy uznać za obrazę majestatu, czy przejść nad nim do porządku dziennego w imię demokracji, która dopuszcza różne formy wyrażania poglądów. Teraz wymiar sprawiedliwości próbuje zidentyfikować młodych antymonarchistów, a Katalończycy ich bronią. Lewicowe partie katalońskie posunęły się jeszcze dalej: chcą pozbawić króla (na rzecz premiera) tytułu zwierzchnika sił zbrojnych. Pałac królewski widzi w całym tym zamieszaniu przede wszystkim rosnące zagrożenie rozpadem Hiszpanii.
Do formułowania swych oczekiwań zachęcił hiszpańskie regiony cieszące się i tak dużą autonomią socjalistyczny rząd Jose Zapatero. Na eskalację żądań nie trzeba było długo czekać. Katalończycy zapowiedzieli referendum w sprawie samostanowienia na rok 2014. Baskowie chcą być pierwsi.
HISZPANIA Manifestacje solidarności z oskarżonymi o obrazę majestatu
Czy można palić zdjęcia króla
Młodzi Katalończycy bronili w sobotę prawa do wyrażania w taki sposób stosunku do monarchii. Dla starszych palenie zdjęć to przejaw braku kultury
Zdjęcia hiszpańskiej pary królewskiej spłonęły na manifestacji w katalońskiej Gironie 13 września. Policji udało się zatrzymać jednego sprawcę, drugiego utrwalił na filmie lokalny fotoreporter, który odmówił oddania dowodu rzeczowego. Został zatrzymany i przewieziony na przesłuchanie do Madrytu.
W mediach zawrzało. Gdy fotografa dowożono do madryckiego sądu, dziennikarze już tam protestowali. Sprawca podpalenia zdjęć i fotoreporter po przesłuchaniu zostali wypuszczeni, jednak protesty nie ustały. Grzmią politycy, w programach satyrycznych jest z czego kpić. Trwa dyskusja na forach internetowych, do skrzynek wpadają e-maile o planowanych demonstracjach. Jak ta w sobotę.
Przerwany marsz na ratusz
Pierwsi demonstranci przyszli na plac Uniwersytecki w Barcelonie przed 17. Najpierw była fiesta, bębenki, gitary. Gdyby nie widoczne tu i ówdzie transparenty i podejrzanie dużo policji w pobliskich uliczkach, można byłoby pomyśleć, że to piknik studentów. Niespiesznie, jak przystało na Hiszpanów, po dobrych dwóch godzinach demonstranci ustawieni za transparentem z napisem "Represje nie podetną nam skrzydeł!" ruszyli pod ratusz. Ponieważ nie mieli zgody władz miasta na manifestację, po 400 metrach zatrzymała ich policja. Doszło do szarpaniny. Policjanci nie wpuścili protestujących na główny deptak Barcelony - Ramblę. Małej grupce młodych ludzi udało się jednak dotrzeć bocznymi uliczkami do placu Sant Jauma pod siedzibę ratusza. Tam odczytali manifest. Oświadczyli, że solidaryzują się z palącymi zdjęcia, którzy są ofiarami zamachu na wolność. Potępili metody, jakie stosują mossos, katalońska policja.
W tym czasie mossos użerali się z 500 młodymi demonstrantami. Bombardowani plastikowymi butelkami, jak na formację z tak złą sławą, kontratakowali dość łagodnie. Nikogo nie poturbowali i nie zatrzymali.
Katalończycy uwielbiają protestować. Na każde hasło wychodzą na ulice. Ochoczo gaszą światło i zapalają świece w imię niemal wszystkiego. A kiedy ktoś powie, że trzeba walić na balkonie w garnki na znak protestu przeciwko zamachom w Madrycie, Barcelonabębni w garnki najgłośniej.
Jednak w sprawie palenia zdjęć Katalonia jest podzielona na pół. W sobotę protestowali niemal wyłącznie młodzi.
Młodzi na detoks
W tłumie gapiów i w gazetach można było usłyszeć i przeczytać: "Jedni i drudzy to faszyści. Ci, którzy palą zdjęcia, i ci, którzy drukują takie informacje na pierwszych stronach gazet". "Ci młodzi powinni pójść na detoks. Potem bym ich spytał, czego chcą odżycia".
Katalońscy politycy nie są zadowoleni z palenia zdjęć. -Takie gesty tylko przysparzają nam wrogów, których i tak mamy dużo - powiedział José Montilla, szef katalońskiego rządu. Natomiast Republikańska Lewica Katalonii poparła wystąpienia antymonarchistów, przypominając, że lewica nigdy nie popierała monarchii.
Młodzi manifestowali też w Manresie i Lleidzie. Tam protestujących w koszulkach: "Ja też jestem antymonarchistą" była garstka, ale znów palili zdjęcia. W Barcelonie w sobotę król nie spłonął, ale w Internecie pojawiła się wiadomość: "Zapraszamy 12 października na wielkie palenie!". Będzie to szczególny sposób uczczenia obchodzonego w tym dniu święta narodowego Hiszpanii.
BEATA KOPYT z Barcelony