Hiszpania zajmuje pierwsze miejsce w Unii Europejskiej pod względem ilości wypadków przy pracy. Statystyki informują o ok. 1000 zgonów rocznie. W pierwszych siedmiu miesiącach 2007 roku doszło do 681 wypadków czyli o 12% więcej niż w roku poprzednim.
We wrześniu 2006 roku, prezydent Zapatero zapowiedział zwiększenie środków finansowych z budżetu oraz wprowadzenie kompleksowego planu przeciwdziałania zaistniałej sytuacji. Miała nastąpić redukcja "wypadkowości" przy pracy o 25% w ciągu trzech lat. Od tamtej chwili minęły prawie dwa lata, a statystyka śmiertelności wzrosła o około 15%.
Powodów takiego stanu rzeczy jest kilka. Jednym z głównych jest brak kontroli i inspekcji. W Hiszpanii działają tzw. Mutua de Accidentes de Trabajo, które powołane są właśnie w celu przeszkolenia pracowników pod względem bezpieczeństwa i higieny pracy oraz przeprowadzania okresowych kontroli. Chodzi o zaliczenie przez pracowników odpowiedniego kursu. Często sprowadza się to tylko do krótkiej pogadanki i podpisu pracownika pod dokumentem stwierdzającym odbycie kursu.
W Hiszpanii działa około 3 milionów tzw. Pymes czyli małych i średnich firm. Kontrolowanie wszystkich wydaję się więc fizyczną niemożliwością. Największy jednak problem jest z małymi firmami, które robią wszystko, aby ograniczyć koszty pracy, wykorzystać maksymalnie czas i możliwości pracownika.
Z tym ostatnim wiąże się również wydłużanie czasu pracy ponad oficjalną normę. Prawie 350 tysięcy zatrudnionych, przede wszystkim w sektorze usług, pracuje w wydłużonym czasie bez uzyskania za to wynagrodzenia. Wielu pracowników czuje się zobowiązanych do pozostania w pracy po godzinach ze strachu przed wyrzuceniem. Dotyczy to zarówno pracowników słabo wykwalifikowanych, jak i kadry wysoko wyspecjalizowanej. Często w dobrych firmach, gdzie pracują profesjonaliści, pojęcie czasu pracy właściwie nie istnieje. Pracownicy czują się zobligowani do pozostania, dopóki szef nie opuści stanowiska.
Dzieje się tak z wielu przyczyn społecznych i psychologicznych. W małych firmach budowlanych na przykład, gdzie często pracują imigranci, którzy nie zdaja sobie sprawy ze swoich praw, dochodzi do prawdziwego wyzysku. Według badacza tego problemu w Hiszpanii, Joana Pere Salom, takie feudalne praktyki są nie do przyjęcia w XXI wieku. Jak podała "La Vanguardia" Hiszpanie pracują o ponad 150 godzin rocznie dłużej, niż wynosi średnia europejska, przy czym ich wynagrodzenie należy do najniższych.
Według niemieckiego Biura Ochrony Pracownika, praca ponad osiem godzin dziennie, nie tylko wpływa negatywnie na zdrowie zatrudnionego i na jego na życie rodzinne, ale też zmniejsza motywację i zdolność do pracy. W dłuższej perspektywie, jest więc niekorzystna zarówno dla zatrudnionego, jak i pracodawcy.
W ostatnich latach zauważa się zmianę podejścia do tego tematu wśród młodych Hiszpanów. Wielu z nich przed zatrudnieniem pyta przede wszystkim o czas pracy. Szukają takiego miejsca, które oprócz możliwości utrzymania się, da im również możliwość posiadania życia osobistego i wolnego czasu.
Z Lloret de Mar dla polonia.wp.pl
Kinga Jankowska