Na szczescie dla mnie ustny okazal sie najlatwiejszy ze wszystkiego choc najbardziej sie go balam. Niepotrzebnie bo pan egzaminator byl bardzo mily (i do tego zabojczo przystojny;-)) , ta pani co notowala mi za plecami tez usmiechnieta wiec sie rozluznilam i przeszlam przez to jakos bez problemu. Wzielam sobie temat o uczeniu sie jezykow przez internet, ale w sumie tak wyczulam, ze chodzi nie to, zeby jakos super duzo i pieknie mowic na jeden temat tylko po prostu z nim prowadzic w miare plynna rozmowe, bo on mi przerywal i zadawal rozne pytania, bardzo luzno zwiazane z tematem. Tez chcial wiedziec pare rzeczy o mnie, skad jestem, gdzie pracuje, czy lubie moja prace a jesli tak to dlaczego, etc.
Dla mnie odsluch byl dosc ciezki, nie zawsze bylam pewna odpowiedzi choc niby wszystko rozumialam. Teksty do czytania tez nie wszystkie mi sie podobaly. Swietne byly za to tematy wypracowanek: ja pisalam ten list o kolacji dla emeryta i o podrozy. Gramatyka i vocabulario takie srednie, niby tak jak zawsze, ale mialam sporo watpliwosci. To zawsze jednak inaczej rozwiazywac taki test na luzaka w domu a inaczej pod taka presja straszna, ze od odpowiedzi jaka dasz zalezy tak duzo.