Nie, nie, ja Intermedio nie zamierzam zdawać i na co mi? Nie uczę się hiszpańskiego dla dyplomów i certyfikatów, a do niczego też nie są mi potrzebne. Pomyślałem jedynie, że mając certyfikat na C1, może mógłbym spróbować dorabiać sobie udzielając korepetycji z hiszpańskiego, tymczasem gdy bez certyfikatu ani ukończonej iberystyki nie mam jak wykazać moich kompetencji. To jest tak na prawdę jedyny motyw, dlaczego przez mysli przechodzi mi DELE C1. Natomiast DELE B2 to już do niczego mi się nie może przydać...
Peruwiański mi się podoba, ale muszę powiedzieć śmieszną rzecz. Otóż peruwiańczysy częśto uważają (przynajmniej ja mam takie doświadczenia), że ich hiszpański jest "najtypowszy" i "najrealniejszy" i mówią z "najczystszym akcentem", a wpozostałych krajach mówią "z akcentem" (cokolwiek to ma znaczyć). Podobnie Ekwadorczycy uważają, że mówią najlepiej i "bez akcentu", tak samo Kolumbijczucy sądzą, że mówią "najlepszym hiszpańskim", "bez akcentu", a pozostali mówią na charakterystyczne sposoby, Wenezuelczycy też uważają, że oni mówią "normalnie", a reszta mówi z charakterystycznymi akcentami, w Panamie uważają, że mówią "najuniwersalniejszym hiszpańskim", "bez akcentu", a pozostali mówią "z akcentami". A śmieszne jest to, że
wszyscy z nich mówią zupełnie inaczej jajajajajajajajaja. Zdarzało mi się dyskutować z ludźmi z tamtego regionu, ciężko jadącymi swym regionalnym akcentem na temat, czy aby na pewno mówią tak "bez akcentu", co to w ogóle znaczy i czy da się w ogóle mówić "bez akcentu", ale są uparci i święcie wierzą w swoje. Natomiast ja jak na to patrzę z perspektywy człowieka z zewnątrz, to widzę, że wszyscy mówią w charakterystyczny dla siebie sposób, więc dyskusje na tle tak wąskoregionalnym nie maja po prostu sensu. Natomist spoglądajc na hiszpański znacznie szerzej, tzn. po samej Hiszpanii, aż po Argentynę, w pewnym sensie wszyscy wyżej wymienieni mają rację, chyb szczególnie Kolumbijczycy. Jednak dużo zależy od tego jaką kto ma wizję brzmenia typowego, Panamczyka i Peruwiańczyka po prostu nie da się ze sobą pomylić, brzmią absolutnie inaczej. W Panamie brzmią bardzo podobnie jak na wybrzeżu Kolumbii, jednocześnie jakoś dobrze mi się to wkomponuje w tamten region na granicy trzech wielkich jednostek, z jednej strony płónocy Ameryki Południowej, z drugiej Karaibów, a z trzeciej Ameryki Centralnej. Kolumbia w rejonach andyjskich ma już coś wraźnego właśnie z And, z typowej Ameryki Południowej. Ja bym właśnie gdzieś w tamtych regionach szukał "najlepszego" hiszpańskiego do nauki, tzn. najuniwersalniejszego. Z resztą te cztery państwa Kolumbia, Panama, Wenezuela i Ekwador historyczne (więc i jezykowo) mają wspólne pochodzenie i lokują się w takim wypośrodkowanym geograficznie regionie.
A Argentyńczykami jest inna historia, bo chętnie by dowiedli, że mówią osobnym językiem. Są dość skomplikowani, ale moża ich zrozumieć, czują się jako jedyny "biały naród" w regionie, jedyny naprawdę cywilizowany i faktycznie różnią się językiem.
Meksykański mi osobiście się nie podoba. Bywa albo taki suchy, brzmi jakby im ktoś plastikową rurę do tchawicy wsadził, albo też taki ostry, jakby ktoś chile posypał (po mojemu to "ají, nie "chile", ale trochę przywykłem do tego jak mówią).
A Hiszpanie to nie wiadomo co mówią, dla mnie strasznie spelenią.