Ja mam kilka uwag.... :)
Ja się uczę i w grupie i samodzielnie - nauka w grupie była dla mnie porównaniem, relaksem, miło spędzonym czasem - choćby dlatego warto:)
Nie do końca też skreślam podręczniki - bo według mnie są przydatne. Oczywiście mnóstwa słów uczę się z artykułów czy książek hiszpańskich, które czytam, ale czasami podręczniki pozwalają na ułożenie tego, nauczenie się odpowiednich struktur etc.
Co do tego, którego wariantu się uczyć...
Hmmm.... tak się składa, że w Polsce mamy najczęściej podręczniki i nauczycieli z Hiszpanii więc tak jest najłatwiej. Ja osobiście wolę amerykański hiszpański - zwłaszcza z Meksyku i Ameryki Centralnej bo mają blisko do USA i przez to wiele zapożyczeń, co mi się bardzo podoba:)
Więc ja się w zasadzie uczę castellano z Hiszpanii, ale wolę obejrzeć film czy posłuchać radia z Am.Pd czy Centralnej - jakoś bardziej odpowiada mi tamta kultura.
Nie zamierzam się koncentrować na jakimś konkretnym kraju, bo nie planuje mieszkania w żadnym z nich - uczę się języka, żeby podróżować. Pewnie największy sens miałoby uczenie się meksykańskiej odmiany, bo jest najwięcej nativos, ale z drugiej strony mam wrażenie, że oni mają wyjątkowo dużą liczbę słów charakterystycznych tylko dla Meksyku. Tzn. wiem, że każdy kraj ma takie słowa, ale oni mają ich chyba więcej:D - takie mam przynajmniej wrażenie jak przeglądam książki współczesnych meksykańskich pisarze - nieporównanie łatwiej i szybciej czyta mi się kryminały tłumaczone na hiszpański z Hiszpanii....
Ja ma wrażenie, że z tym uczeniem się hiszpańskiego jest trochę tak jak z uczeniem się angielskiego - teraz w zasadzie większość mówi takim euro-English, a w podręcznikach są różne warianty - i moje nastawienie do hiszpańskiego jest podobne:)