Myślę, że wątek został założony przez kogoś, kto chce wiedzieć - prawda Juxi05? ;-) Uproszczenia są pomocne, ale aby cokolwiek trafnie uprościć, wpier samemu trzeba dużo wiedzieć i dobrze rozumieć. Zgodzić muszę się ze wszystkim, co napisał Mequetrefe.
Dziwi mnie ta dyskusja - pewne rzeczy powinny być oczywiste dla każdego, kto się języka hiszpańskiego nauczył. To jest forum publiczne, czyta je wielu ludzi i nie podoba mi się wprowadzać ich w błąd, ale tak to już jest, że w internecie niewielu czuje odpowiedzialność za swoje wypociny.
Hiszpański z Hiszpanii (cz też jego standard z północy kraju) jest na tle dialektalengo zróżnicowania języka hiszpańskiego bardzo specyficzny i nie jest złe uprościć, że się odróżnia od zbiorczo potraktowanej Ameryki*. Niemniej amerykańskie warianty języka hiszpańskiego są dobrze wykształcone (miały na to pół tysiąca lat i zróżnicowany podkład), a wzajemnie zrozumienie ich użytkowników utrudnione. Chilijczyk i Portorykańczyk rozmawiając zmuszeni są mówić wolo i wyraźnie. Juxi05 jest tego doskonale świadoma i dziwne jest przeczyć na forum publicznym rzeczom oczywistym.
*To twierdzienie jest słusznym, ale zawsze uproszczeniem. Kolumbia może dzielić z Hiszpanią wspólne słownictwo (np. nevera, gafas) odróżniające ją od przecież dialektalnie wiele bliższego Ekwadoru i Wenezuelii.
Wersja "latino" filmów dubbingowanych nie zwykła reprezentować jakiś konkretny dialekt. Jest to raczej język sztuczny w wykonaniu przeszkolonych lektorów, który z założenia ma być zrozumiały zarówno dla Portorykańczyka, jak Chilijczyka. Ten język jest w miarę możliwości wolny od 'prawdziwych' tj. wąskich regionalizmów na tle tak wymowy, jak słownictwa i gramatyki. Ten język dla każdego brzmi sztucznie, a czasem nawet bardzo sztucznie, ale każdy rodzimy użytkownik film rozumie. Jeśli film ma być puszczony w 10 krajach amerykańskich, ciężko tłumaczyć go 10 razy... Dlatego tłumaczy się raz, językiem sztucznym, ale w sposób zrozumiały dla każdego.