Alez oczywiscie ze d l a t u r y s t o w wszyscy sa uprzejmi i tolerancyjni! Przeciez jako turysci zostawiamy tam pieniadze!!! Ludzie, nie mieszajamy faktow. Gdy przyjedziemy j a k o t u r y s t a do Barcelony czy Tarragony i powiemy pare slow po hiszpansku (nie katalonsku), to juz wszyscy sie beda zachwycac nad tym jak ladnie mowimy. Ludzie, od turystow nie oczekuje sie zbyt wiele, Katalonczycy zdaja sobie przeciez sprawe, ze ich jezyk jest mniejszosciowy i raczej malo ktory turysta zada sobie tyle trudu, by si e go pouczyc, tym bardziej ze – myslmy logicznie – wiekszosc turystow objezdza rozne miejsca Hiszpanii, wiec n.p. w Andaluzji bardziej im sie przyda hiszpanski, prawda? To samo dotyczy kursow jezykowych hiszpanskiego w Barcelonie, o ktorych wspomina Dortik. Kursy jezykowe to pieniadze, a na hiszpanski jest jednak wiekszy popyt, prawda? Natomiat zapewniam, ze dla imigrantow – glownie marokijskich czy afrykanskich – Generalitat de Cataluña organizuje i produje bezplatne kursy…katalonskiego. I nie tylko to: niedawno byla kampania Generalitat p.t. “Tu ets mestre” = “Ty jestes nauczycielem”: na plakatach pojawiali sie przedstawiciele roznych zawodow, kucharze, mechanicy samochodowi, itd. na pierwszym planie. Na drugim planie widac bylo osobe innej narodowosci (najczesciej o ciemniejszej barwie skory). Tresc plakatu mowila mn.w.: “Pomoz nowym przybyszom zaadaptowac sie w Katalonii: MOW DO NICH PO KATALONSKU!”
Byla to kampania skierowana do tutejszych, by do cudzoziemcow (nie turystow, ale raczej imigrantow) zwracac sie o katalonsku, NIE po hiszpansku, co – przyznam wam szczerze – gdyby tak rzeczywiscie robiono z kazdym nowym przybyszem, na poczatku bardzo by utrudnialo zycie, prawda? Niech sobie kazdy z was, uczacy sie hiszpanskiego, wyobrazi, ze przyjezdza do Barcelona n.p.na praktyki, i caly ten hiszpanski okazuje sie nieprzydatny, bo w mysl tej kampanii, wszyscy wam “pomagaja sie zaadaptowac” i zwracaja sie do was wylacznie po katalonsku…???
Na szczescie tak nie jest, ludzie z reguly natychmiast przechodza na hiszpanski gdy zdaja sobie sprawe, ze ich rozmowca katalonskim nie wlada. Przy tym powtarzam, ze cudzoziemcy zawsze traktowani sa bardziej ulgowo. Natomiast radze wszystkim chcacym przekonac sie, jak jest naprawde, zajrzec na strony z ofertami pracy – n.p. www.infojobs.net – w prowincji Barcelona, i sprawdzic, w ilu przypadkach na 100 wymaga sie “castellano-catalán bilingüe, hablado y escrito”. Sprawdzcie sami.
Co do Icaro: nie jestem pewna, czy to do mojej wypowiedzi odnosi sie twoja krytyka historyczno-polityczna. Jezeli tak: ja sie NIGDZIE nie uczylam (historii Hszpanii). Dziewczyna pytala o wiadomosci na temat Katalonii, wiec jej poszukalam najbardziej ogolnikowych i przystepnych. Jedno ci tylko powiem od razu: masz racje, historia zalezy od tego, gdzie sie ja pisze (albo kto), ja juz dawno postanowilam nie wchodzic na teren bzdurnych sporow KTO LEPSZY – Barcelona czy Madrid, kto ma racje czy mowi prawde, a kto nie. To tak, jak dyskutowac nad tym, czy lepsi sa mezczyzni czy kobiety, albo kto byl pierwszy: jajko czy kura. I nigdy nie wezme w nich udzialu. Slucham zawsze obu wersji, jak wspomnialam, musialam spedzic prawie cale lato tego roku w Madrycie, i nasluchalam sie wielu, za przeproszeniem, bzdur, w stylu: Ja nie bylam NIGDY w Katalonii i nie mam zamiaru jechac, bo mi OPOWIADALI…Bo mi mowila kolezanka ze ja zle potraktowano…Albo: Mnie to nie przeszkadza, ze maja jakis tam swoj DIALEKT (sic!), byle by go przy mnie nie uzywali… Na moje zapytanie, czy wie o tym, ze jest to JEZYK a nie dialekt, jeden z oficjalnie uznanych jezykow panstwowych, odpowiedz brzmiala: “A wlasnie ze dialekt, bo mnie tak uczyli w szkole…” Mnie opadly rece, bo gdyby wiedzieli, ilu klamstw nas uczono w szkolach socjalistycznej Polski…??!! (Moze niewielu z was pamieta albo doswiadczyl…) Mysle, ze kazdy jest odpowiedzialny za siebie i swoja wiedze, i po przekroczeniu progu doroslosci nie moze zwalac winy za braki w wyksztalceniu na szkole czy rodzicow.
Ale to na marginesie. Chce przez to powiedziec, ze potrzeba by miec bardzo, bardzo duzo wiedzy historycznej, i ze wszystkich mozliwych zrodel – a nie tylko ze zrodel JEDNEJ ze stron – by moc sie w ogole wypowiadac. Ja ograniczam sie do sluchania i porownywania. N.p. w Madrycie przedstawiono mi jedna wersje faktu, dlaczego w Katalonii autostrady sa platne, a w pozostalej Hiszpanii nie, po powrocie do Barcelona popytalam tutejszych, con na ten temat sadza, i oczywiscie uslyszalam zupelnie inna wersje. Z pewnoscia w obu jest cos z prawdy. Natomiast nie czuje sie wystarczajaco kompetentna, by osadzac: to jest prawda, a to nie. Lub by wyszydzac czy z gory calkowicie odrzucac inne wersje, n.p. pytajac “gdzies ty sie uczyla”. Moge co najwyzej powiedziec: to mnie przekonuje bardziej, a to mniej. Natomiast uwazam, ze nikt nie ma monopolu na prawde. Podreczniki historii przedstawiaja fakty zawsze w mysl srodowiska, w ktorym sa pisane., w mysl grupy ktora rzadzi w danym srodowisku. W kazdym otoczeniu staram sie wiec zachowac neutralnosc, zwlaszcza ze bedac cudzoziemka, uwazam ze tym bardziej nie nalezy do nas branie udzialu w bezsensownych sporach. A uczestnikom tego forum, mysle ze pare informacji I obserwacji “stad” I z pierwszej reki, zawsze sie moze przydac.