ale gafa!!

Temat przeniesiony do archwium.
heh:) zaczne od tego ze po hiszpanski nie wiele potrafie powiedzec, ale znam wloski i fraNCUSKI wiec co trzecie slowo jestem w stanie zrozumiec.jestem w stanach, pracuje jako barmanka w restauracji.dzis popoludniu bylo bardzo jak sie tu mowi busy- czyli nawal klientow w jednej minucie.zabraklo mi szklanek biegne wiec do kuchni i krzycze do chlopaka ze zmywaka ktory nie mowi po angielsku tylko po hiszpansku 'give me besos!!!!" -on ic.ja zdziwiona ze on nie rozumie co do niego mowie bo staram sie mowic po hiszpansku powtarzam"besos!!!" on stoi i patrzy na mnie jak na zjawisko z kosmosu.wiec ja jeszcze raz 'give me besos right now!!!!"no i pochwili dostalam besos-ten meksykanin siegajacy mi do pasa rzucil sie na mnie i zaczal mnie calowac !!nie wiedzialam ze szklanki jest basos...->nie wiem jak to napisac...upsss.smisznie bylo...
hahahahah, jasne, myslę, że to dobry pomysł na nowy temat, każdy na początku miał jakies wpadki językowe:))))))
To teraz moja kolej na gafę językową ;)

Też pracowałam w USA jako kelnerka i ponieważ mówiłam troszkę po hiszpańsku często przesiadywałam w kuchni z moimi meksykańskimi amigos.. Symbioza była genialna, chłopcy robili dla mnie tacos, gadaliśmy o najnowszych wydarzeniach w telenowelach na Telemundo, oni padali ze śmiechu jak niebieskooka blondynka śpiewała na całe gardło "Mexico lindo y querido" i "Soy puro mexicano" (mexicano heheh).
I kiedyś wbiegam do kuchni, zmachana jak nie wiem, sapie, siadam, zapalam papierosa i podchodzi do mnie Jose:
- Que onda guerita?
- A ja z teatralnym westchnieciem mówię Estoy casada!!!
Długo mi się casada z cansada myliło...

Potem ten sam błąd wypatrzyłam w telenoweli, któa leciała na Polszmacie:
Facet gada z jakąś kobietą i mówi do niej: Estoy casado y tengo tres hijos.
Na to lektor tłumaczy: Jestem zmęczony i mam troje dzieci.
Moja kolej :)
Kiedyś do mojego kolegi z Ekwadoru napisałam w mailu:
Ahora tenemos infierno en Polonia, pues voy a ir a montañas.

Biedak wpadł w panikę, po odebraniu maila dzwoni do mnie i pyta "co tam w tej Polsce się dzieje? wojna jakś, czy co?"
dla wyjaśnienia:
infierno - piekło
invierno - zima

"Teraz mamy w Polsce piekło więc zamierzam pojechać w góry" - rzeczywiscie zabrzmiało jakbym się chciała ewakuować.
znowu ja.pewnego razu mialam na treningu chlopaka z kolumbii.moj meksykanski przyjaciel ten sam ktory dal mi moje besos, zapytal czy ten chlopak to moj novio.nie zastanawiajac sie ospowiedzialam ze tak bo skoro jest tu 2 godziny owszem jestNOWY.dzien pozniej ow klumbijczyk przyszedl do restauracji ze swoja dziewczyna.lorenzo w pospiechu na migi wytlumaczyl mi ze adriano przyszedl z jakas dziewczyna.zaczal mnie glaskac po pwosach i powiedzial po hiszpansku ze on moze byc moim novio zebym nie byla triste.a ja glupia powiedzialam ze on nie moze bo pracuje tu miesiac i juz nie jest nowy....o boze trzeba bylo to zobaczyc, zwlaszcza ze wytlumaczenie jednego zdania na migi trwa 10 minut.a czasem mam do powiedzenia wiecej niz jedno...
ale fajne!
A ciekawe jest to ze "oni" lubia pocieszac dziewczyny w takich sytuacjach i ze wlasnie taaak mowia :-)
:) ja tez mialam przypal z casado-cansado :) Jednego wieczoru chcialam isc z moim owczesnym facetem na disco ale on wypalil do mnie ze nie idziemy bo on jest cansado :) no i oczywiscie ja wpadlam w lament jaki to on cham, duren i klamca i ze go nie nawidze i wracam do Polski hehe na szczescie moja siostra wyjasnila sprawe :)
Fajny temat :)
Mi się akurat nie przydarzyła żadna aż tak zabawna sytuacja językowa, ale za to mojej koleżance - owszem. Chyba przez kwadrans kłóciła się z Hiszpanem, który nie chciał dać jej do picia coli ;). Koleżanka poprosiła go o zrobienie coli ("hacer la cola"), a facet zaniemówił. No i oczywiście: "Hacer la cola? Porque?!"
Koleżanka niezbyt umiała po hiszpańsku, ale powtarzała wciąż, żeby zrobił jej colę (przynajmniej tak myślała). On się dziwił, ona denerwowała, w końcu zaczęli się kłócić, bo jeden nie pojmował, o co chodzi drugiemu.
Ale w końcu dziewczyna dowiedziała się o znaczeniu zwrotu "hacer la cola" (stanąć w kolejce) :)
Suuper, to teraz ja.
Na początku, jak mieszkalam w Madrycie, to sie zdarzyło. Na małych mercadito( targach) robiłam zakupy i zawsze sie dziwilam dlaczego goscie pękali ze smiechu jak tam wchodziłam. A oni po prostu wiedzieli, ze będzie rozrywka i ta rubia znowu cos wypali.A to prosilam o un polla zamiast un pollo(pollo- kurczak, polla- penis) i jeszcze mówiłam ,ze nie chce aby mi go cięli, chce w całości.Płakali ze smiechu a ja myslałam , ze tacy sympatyczni.Albo un porro zamiast un puerro(puerro-por, porro skręt z czegos, maryśki albo haszu):)))
A potem byłam cwana i wredna i wysłałam kolege po una docena de cojones zamiast huevos(huevos- jajka, cojones- też , tylko , że męskie).
Ale to nieważne, ważne aby nie bać się rozmawiać:))))))
O tak BeaI - po pierwsze: ważne, by nie bać się rozmawiać.
a po drugie: ważne, by umieć pośmiać się z samego siebie.

Też jestem rubia (a swoją drogą mam nadzieję, że w Hiszpanii nie ma kawałów o blondynkach - wystarczy mi, że w Polsce jestem napiętnowana). Za dwa tygodnie będę śmigać z Hiszpanami na zajęcia, notabene głównie z mechaniki. Coś mi się widzi, że będą mieli ze mnie niezły ubaw i że wzbogacę ten wątek paroma historyjkami :):):)

A póki co przypomniała mi się wtopa związana z językiem rosyjskim:
Moja koleżanka z Moskwy pochwaliła mi się kiedyś swoim nowym swetrem. Na to ja w zachwycie: „ach kakij krasnyj”... towarzystwo spojrzało na mnie jak na wariatkę.
Byłam przekonana, że „krasnyj” to „piekny”. A tymczasem „piękny” to „krasiwyj”, a „krasnyj” to „czerwony”. (niby ma to sens, bo kiedyś „krasnyj” był formą skróconą od „krasiwyj”, ale kto to dziś pamięta...)
No i wszystko byłoby OK, gdyby nie drobny szczegół – sweter był... niebieski :)

No ale miały być gafy hiszpańskojęzyczne...
Hehehehe BeaI pollo y polla ;) Też mi się to strasznie myliło ;)

Moja kolejna gafa - Byliśmy z moim znajomym Meksykaninem na kolacji. On zajada się jakimś ociekającym tłuszczem stekiem, ja chrupię sałatkę i takie pocięte w paliki marchewki (W USA trzeba uważać co się je, żeby nie wrócić do Polski potem 15 kg cięższą ;D )
No i Mexicano wziął mi trochę tych marchewek na swój talerz i zaczyna chrupać. Strasznie to zabawnie wyglądało, bo on był jakiś taki mięsożerny zawsze i tak komicznie wyglądał z tymi warzywkami. Więc chciałam mu powiedzieć, żę wygląda jak królik ;P
Więc z rozbrajającym uśmiechem mówię do niego:
- Eres como un pendejo!
Facet zbaraniał, aż mu marchewka z ręki wypadła. Nie wiem jakim cudem pomyliłam conejo z pendejo... Dla wyjaśnienia dodam, że pendejo to bardzo wulgarne południowoamerykańskie określenie na faceta...
dobre dobre, tak jak szybko na początku dowiedziałam sie, że nie powinno się pytać facetów, czy lubią corridy, bo mi powiedzieli pokladając się ze śmiechu, że to ich kwintesencja życia:))))( corrida- walki a bykami, corrida, potocznie i trochę wulgarnie, ale używane często, jak to bywa z takimi słowami- akt kończący stosunek hahahahahah)
pytać zawsze trzeba: te gustan los toros?:))))
temat kwitnie!!ciesze sie!!

ostalnio pytalam chlopcow z mexico o ser -czy krowi to czy owczy.z rozumieniem slowa cow nie mieli wiekszych problemow, ale sheep to byla dla nich grubsz afera.postanowilam i owa owce narysowac.bardzo sie staralam,ale ze beztalecie jestem...stojac w samym srodku kuchni zaczelam udawac owce--wiecie jak robi owca, prawda??beeeeeemeeeeeeeeeebeeeeeeemeeeeeee.meksykanow bylo 4, ja jedna, patrzyli--myslalam ze na mnie.niestety za plecami mialam wlasciciela restauracji pekajacego ze smiechu.

jak sie pozniej okazalo nie mogli odczytac mojego rusunku,bo narysowalam owcy tylko dwie nogi.oni stwierdzili ze w polsce musimy miec jakies wybrakowane kulawe owce..



znacie jakas meksykanska piosenke, najchetniej z telenoweli albo cos w stylu szla dzieweczka do laseczka??link do melodii i slowa pozadane. a moze na maila? bede wdzieczna
Moja kolezanka,kobieta po piecdziesiatce,pracowala z hiszpanami i niestety jak juz jakies slowko znala,to i tak je przekrecala.Najlepiej jej wychodzilo,gdy hiszpanie cos do niej mowili i spodziewali sie pozytywnej reakcji,a ona im mowila-no,do tego kiwala glowa na tak.do tej pory niektorzy mysla,ze w Polsce "no"znaczy "tak".
a nie znaczy?Może nie oficjalnie ale jasne, że "no" znaczy w polskim tak.
chodzi o to ,ze oni "no" rozumieja jako "nie", wiec jak kobieta mowila "no" i kiwala glowa na "tak" mogli sie lekko pogubic:)
błyskotliwe:)

A poza tym wychodzi, że wszyscy od samego początku świetnie gadali, tylko pozazdrościć, a tak się ubawiłam przy tych postach:(
Wiem co znaczy "no" po hiszpańsku ale to ostatnie zdanie, że teraz myślą, że w Polsce no znaczy tak było bez sensu bo no w polskim to synonim tak!
moze i jest synonimem,ale tylko w mowie potocznej.Oficjalnie jezeli ktokolwiek zwrocilby sie w ten sposob gdzies w urzedzie lub sklepie,to pewnie pomysleliby ze jest troche chamski.w slowniczku tez nie znajdziesz"no".
No przecież to napisałam posta wcześniej... Chyba jeszcze wiem jak się mówi najprostsze rzeczy we własnym języku! A tak poza tym to była tylko taka moja uwaga, nie musimy od razu kłócić się o coś takiego :)
Ja się juz tak smiałem z tych porów, penisów i corrid ;] a tu jak zawsze temat schodzi na boczne tory, a właściwie na jeden ;D hyhy ;] ciekawe do czego ja byłbym zdolny ;] jeszcze mógłbym na tym marcado udawać kurczaka i nożem pokazywać, że nie chcę krojonego ... kurczaka, bo co inne mam swoje ;] lol2 ale pompa ;]
A ja ostatniego lata pracowałam w Hiszpanii w Pizzy Hut. Oprócz mnie było jeszcze 12 Polaków i raczej nie mówili po hiszpańsku lub mówili "un poquito", więc starali się go nauczyć. I głównie uczyli się słów kulinarnych, by rozumieć co klient chce mieć na pizzy i wulgaryzmów - to chyba z zamiłowania ;). I kiedyś komuś się te dwie dziedziny zmieszały i chcąc przeklnąć siarczyście zamiast "hijo de puta" (skurwysyn) powiedział: "hijo de jamón" (jamón to szynka).
Przypomniało mi się następne słowo z tego czasu, o którym pisałam ciut wyżej. Popularnym słowem wówczas było słowo "maricón", czyli gej, pedał, może dlatego, że mieszkaliśmy w Andaluzji, mam wrażenie, że tam gejów jest więcej. Pewnego dnia do naszego mieszkania przyszedł hiszpański znajomy naszego kolegi, jak wyszedł, koleżanka, której wydawało się, że ów jest gejem, chciała się upewnić czy rzeczywiście tak jest i zapytała on jest "melocotón" (brzoskwinia).
synu, nie smiej sie z mamusi, byla wtedy mloda i piekna, a tematy poboczne jak Ty to nazywasz, zawsze byly i beda a Hiszpanie sa mistrzami w gierkach slownych i wykorzystywaniu wieloznaczeniowosci slow:))
pozdrawiam Cie ze slonecznego Madrytu, badz grzeczny, niedlugo wracam:)))
to powyzsze bylo do acercapo, ale zle sie wkleilo:(
Temat przeniesiony do archwium.

 »

Pomoc językowa