Jeśli masz problemy z gramatyką angielskiego, to na hiszpańskiej legniesz. Nie na początku, gdyż do poziomu powiedzmy A2 jest banalna, na poziomie B1 zaczynają się schody. Więc nie daj się zwieść, że początek będzie luźny.
Przydatność języka ściśle związana z tym, co i gdzie w życiu chcesz robić. W Hiszpanii, na przykład, angielski nie daje Ci praktycznie nic, bez hiszpańskiego nie ma co miejsca szukać. Poza tym nieprzypadkowo jednak ludzie odradzają Hiszpanię, kryzys jest masakryczny. Podam najbliższy przykład - w Walencji nie ma ofert pracy dla programistów (rzekomo branża, która miała nie ucierpieć), a jeśli już coś się pojawi, stawka początkowa jest taka sama jak... w Polsce.
Angielski jest zdecydowanie bardziej uniwersalny.
Moja osobista rada - skończ angielski na porządnym pułapie i weź się wówczas za hiszpański.