Maricel Chavarria LA VANGURDIA Mężczyźni rozprawiają swobodnie o swoich kontaktach z prostytutkami, jak gdyby chodziło o zakup każdej innej usługi
Płacą, więc wymagają. Jeśli ktoś zwraca im uwagę na los kobiet, bronią się, że "przecież sprawiają im przyjemność".
Prostytucja jest dziś dla młodych Hiszpanów jeszcze jedną formą rozrywki. Korzystanie z płatnych usług seksualnych pociąga już nie tylko panów po 45. roku życia, jak obserwowano to jeszcze kilkadziesiąt lat temu. I oczywiście nie tylko tych mężczyzn, którzy nie mogą liczyć na niezobowiązujący seks za darmo. Dziś klientami prostytutek są również młodzi chłopcy w wieku 18-20 lat, traktują oni płatny seks jak każdy inny towar. Nieważne, jaki jest ich poziom wykształcenia ani do jakiej klasy społecznej należą, wszyscy mają mentalność konsumpcyjną.
Organizacje zajmujące się niesieniem pomocy prostytutkom oraz wyspecjalizowani psychoterapeuci próbowali odkryć za pomocą ankiet i kwestionariuszy rozdawanych w domach publicznych, jaka jest motywacja i modus operandi klientów domów publicznych.
Organizacja pozarządowa APRAMP zajmująca się resocjalizacją prostytutek chce uwrażliwić społeczeństwo na los osób świadczących usługi seksualne. Jej członkowie rozdają każdego roku ok. 400 kwestionariuszy, a uzyskane w ten sposób informacje budzą niepokój. – Widać wyraźnie, że jest to nierówny układ: klienci płacą i wymagają. Nie dopuszczają możliwości, aby kobieta mogła negocjować czy żądać choćby użycia prezerwatywy: po prostu płacą więcej za to, że nie muszą jej nakładać. Nie mają wystarczającej wiedzy na temat AIDS i nie myślą o ryzyku zarażenia chorobami wenerycznymi. Tu nie chodzi wyłącznie o seks, liczy się przede wszystkim relacja oparta na dominacji. Na to właśnie skarżą się wszystkie prostytutki – mówi Rocío Mora, koordynatorka projektów w APRAMP.
Organizacja zaobserwowała, że młodzi ludzie traktują korzystanie z usług prostytutek jako coś normalnego, o czym można swobodnie rozmawiać. Przychodzą do nich pojedynczo lub całą grupą. Rocío Mora twierdzi, że młodzi mężczyźni często zabierają prostytutkę samochodem w jakieś ustronne miejsce, na przykład za miasto, i tam "w samochodzie kolejno korzystają z usług tej samej osoby".
APRAMP uważa, że ma wciąż przed sobą bardzo ważne i trudne zadanie: uwrażliwić klientów na los prostytutek. Zdarza się, że mężczyźni dzwonią na całodobowy telefon organizacji, aby powiadomić o konkretnym przypadku wykorzystywania i handlu kobietami, nie przyznając się, że sami korzystali z tego rodzaju usług. Zazwyczaj jeśli któraś z wykorzystywanych kobiet prosi klienta o pomoc, ten po prostu oferuje jej więcej pieniędzy. – W naszej działalności musimy zwracać się do typowego klienta. Uświadomić mu, że to, co on widzi korzystając z usług prostytutek, to jedno, a to, co przeżywają te kobiety, to zupełnie inna historia – tłumaczą nam w APRAMP.
Psychoterapeuta Péter Szil, który rozmawiał ostatnio z wieloma klientami prostytutek, twierdzi, że te osoby doskonale zdają sobie sprawę z tego, że to co robią, to gwałt. – Wiedzą, że kobiety zmuszane do nierządu cierpią, ale okłamują sami siebie wmawiając sobie, że dla ich partnerek seks jest przyjemny, bo oni obdarzają je czułością – opowiada badacz. – Powtarzają to aż do chwili, gdy udowodni im się, że to nieprawda i wtedy zmieniają ton. "Chodzę na dziwki, bo taką mam fantazję i stać mnie na to" – bronią się. Chociaż nie chcą tego przyznać wprost, doskonale zdają sobie sprawę, że prostytutki cierpią na stres pourazowy, że do tego, co robią, zmuszają je inni ludzie lub sytuacja życiowa, że fałszywie zakładają, jakoby ich ciało pozostało oddzielone od ich prawdziwego "ja". Wszystko to wiedzą.
Zdaniem Pétera Szila pomoc udzielana osobom prostytuującym się, na przykład w postaci rozdawanych prezerwatyw czy specjalnych programów ochrony zdrowia, nie zastąpi uwrażliwiania klientów na zjawisko maltretowania kobiet i handel nimi. – Mężczyźni upowszechniają błędne przekonanie, że prostytucja jest związana z seksualnością, podczas gdy w rzeczywistości wiemy, że tak nie jest. Tu chodzi przede wszystkim o dominację. Namawiając klientów prostytutek, aby ograniczyli korzystanie z usług seksualnych, utwierdzamy ich w przekonaniu, że prostytucja istnieje sama przez się. Tymczasem powinniśmy im przypominać, że bez nich prostytucji w ogóle by nie było.
Uległe Kolumbijki, rosyjskie księżniczki
Jak każda inna forma konsumpcjonizmu, korzystanie z prostytucji podlega modom. Aby się o tym przekonać, wystarczy wejść na fora internetowe, gdzie mężczyźni wymieniają informacje na temat prostytutek w taki sposób, jakby rozmawiali o kolorach czy fasonach modnych ubrań. – Podobnie jak seksizm polega na przypisywaniu kobietom pewnych cech, właściwych dla ich płci, tak samo pewne cechy przypisuje się również prostytutkom określonej narodowości – wyjaśnia psychoterapeuta Péter Szil.
– Panuje więc przekonanie, że Kolumbijki są uległe, kobiety ze Skandynawii wyzwolone, a Rosjanki to księżniczki. Te mity pojawiają się i znikają lub ulegają modyfikacjom w zależności od oferty na rynku. Klienci – ciągnie Szil – wymyślają różne teorie próbując ukształtować cały wszechświat na własne podobieństwo. To logiczne: przykro jest im myśleć o tym, że po upadku muru berlińskiego wśród prostytutek pojawiło się wiele Rosjanek i że oni sami wykorzystują ich ubóstwo.
Péter Szil analizował przekonania klientów, ich postrzeganie samych siebie w odniesieniu do zjawiska prostytucji i zaobserwował, że w tych wizjach Rosjanki są zwykle eleganckie i wyrafinowane. – Nie są to cechy obiektywne, które klienci są gotowi w nich cenić. Chodzi raczej o to, że panowie chcą myśleć o sobie jako o wytrawnych koneserach kierujących się dobrym gustem. W rzeczywistości jednak to, co robią, to zwykłe barbarzyństwo – podsumowuje psychoterapeuta.