jak to powiedzieć księdzu?..

Temat przeniesiony do archwium.
Hmmm... Jak przeczytałem temat o tym seksie, to aż się zawstydziłem... Fakt, że takie słówka też są potrzebne... Tylko trzeba przyznać, że przydałoby się pomyśleć trochę do przodu... Jakiego słownictwa użyć, żeby później móc to wyjawić księdzu?..
Dlatego właśnie porzuciłem instytucję spowiedzi. Nie widzę potrzeby opowiadania o tym komukolwiek, Bóg swoje wie ;)
Hacer amor - to chyba dobre określenie, chociaż wg Kościoła pewnie "za ładne" i pozbawione niezbędnego elementu poczucia winy.
Dokładnie tak jak mówisz - najlepiej pomyśleć do przodu i tak postępować, żeby potem nie było potrzeby się z tego spowiadać :)
A swoją drogą, czytając Twoje słowa, to ja osobiście się ucieszyłem, że są jeszcze na tym świecie ludzie, którzy potrafią się zawstydzić; jakby nie było jest to oznaka niewinności.
Pozdrawiam.
a co Ty chcialbys ksiedzu wyjawic?
A jak myślisz?
nie mam zielonego pojecia co moglbys chciec wyjawic ksiedzu
Ależ Gustawie... no... "TO"...
"TO", co wszyscy robią pomimo tego, że boją się "TO" nazwać po imieniu...
Paradoksalnie... "TO" z kimś, kogoś się kocha i kto Ciebie kocha ponad wszystko... jeśli za "TO" mam być potępiona... "TO" ja się na "TO" zgadzam :)

A niech "TO" wszyscy diabli, w końcu dziś Walentynki...
Ale Aguniu...dlaczego on TO mialby ksiedzu wyjawiac. Co ksiedzu do tego? Nie moge pojac, jak mozna opowiadac ksiedzu o swoich intymnych sprawach...Dlaczego akurat ksiedzu? ? ?
Dawno nie bylem tak podirytowany :)) 4 x cura :))
Mam nadzieje, ze kolega w koncu wyjasni co mial na mysli

A dla Ciebie Aga - WALENTYNKA od Twojego wiernego fana !!!
Koledze prawdopodobnie chodziło o to, że zgodnie z doktryną Kościoła seks jest grzechem i trzeba się z niego wyspowiadać. Mnie osobiście takie podejście niespecjalnie się podoba, ale cóż nie zamierzam komentować, żeby nie obrazić niczyich uczuć religijnych...
A dziękuję, nawzajem (jeszcze zdążyłam :)
rowniez daleki jestem od tego, zeby kogokolwiek obrazic, ale my tu popadamy w domysly a ja nadal czekam na odpowiedz querubin ek, co mial na mysli piszac :
"...Jakiego słownictwa użyć, żeby później móc to wyjawić księdzu?..."

.............

Aga, slodkich snow
Hmmm...duzy gustawie, dobrze, że pytasz. Ale nie rozumiem dlaczego jesteś tak podirytowany. Czyżbyś miał coś na sumieniu?..:) Właściwie miałem na myśli nie tylko seks(z czym,jak widać, tylko ty miałeś trudności w domyśleniu się), ale też masturbacje..."kaseta wideo, gumowa lala"itp.
To nie jest tak do konca jak myslisz querubin ek, ze mialem trudnosci w domysleniu sie :) Tak zle z moim zaplonem jeszcze nie jest tylko w glowie mi sie nie miescilo, ze faktycznie moglbys z czym takim biec do ksiedza.... Ale powiem Ci szczerze, wlos mi sie zjezyl na glowie, po tym co tu dzis napisales. Juz Ci tlumacze dlaczego. Pojawil sie fajny post: slowka zwiazane z seksem. Dawno sie tyle tu nie usmialismy : krowka , konik, gumowa lala...kazdy cos od siebie napisal i duzo smiechu z tego bylo. Bo powinienes wiedziec, takie nie do konca jasno sprecyzowane posty to woda na nasz mlyn, jak sie chcemy rozweselic np :) Na tym polegal caly wic ale armina2 byla zadowolona :)
ZUFAJ MI, jestem pewien, ze banan sie nie masturbowal piszac o kasetach wideo, daje sobie prawa reke uciac! Po prostu bylo wesolo, mielismy ubaw po pachy. Nikt nie byl wulgarny, nikt nie byl niegrzeczny, nikt nie byl chamski. Piszesz, ze "...przydałoby się pomyśleć trochę do przodu..." O czym, przepraszam? O czym do przodu mielibysmy pomyslec w tym przypadku? Czy o tym, "...Jakiego słownictwa użyć, żeby później móc to wyjawić księdzu?..." Nie wiem skad mam te pewnosc, ale ide o zaklad, ze nikt z nas z takimi rzeczami nie biega do ksiedza. Jesli jestem w bledzie, to pozostali uczestnicy dyskusji na pewno mnie zaraz poprawia.
Jezeli zas chodzi o moje sumienie, to zareczam, nic , co zwiazane z seksem mojego sumienia nie obciaza :)Bo coz by to moglo byc na przyklad ? ? ?
"nikt z nas z takimi rzeczami nie biega do księdza"
Podejrzewam, że są i tacy. Jest jakaś część ludzi odpowiedzialnie podchodzących do kwestii wiary, i skoro już do spowiedzi idą to spowiadają się szczerze. W ich mniemaniu. Bo nie sądzę, żeby mój sąsiad na przykład spowiadał się z tego, że przy każdej imprezie rodzinnej klnie na Żydów, robi tym swoim dzieciom wodę z ich małych mózgów i wpaja im bezpodstawną nienawiść. Albo inny, że oszukuje urząd skarbowy, zbluzgał kierowcę na skrzyżowaniu itp, itp., wyliczać można. Też grzeszki - a o dziwo wydają się... nieszkodliwe. No ale taki seks??? Seks to zło. Należy wyznać, wstydzić się i żałować.
To nam wpajano od dziecka. Ba, biedni rodzice aż drżą na myśl o chwili, kiedy ich pociecha zapyta o to, skąd się biorą dzieci.
Inna kategoria to ci, co chodzą bo muszą. Głównie młodzież, których wysyłają rodzice („kur.. starzy znów mnie do spowiedzi wysyłają" - standardowy tekst, który słyszałam od kolegów w okolicach świąt). Wiją się jak węgorze, nienawidzą szczerze tego procederu, a sumienie jednak nie pozwala im iść do pobliskiego parku na godzinę i powiedzieć w domu, że „tak, mamo, byłam u spowiedzi”. Wilk syty i Aga cała :) Być może i oni spowiadają się „ze wszystkiego”, bo skoro już przyszli....
Ja – w momencie jak zaczęłam regularnie na spowiedzi wyznawać, że paliłam papierosy (za mało grzechów miałam, a w wieku piętnastu lat „biłam się z bratem i dokuczałam pani w szkole” zaczęło brzmieć śmiesznie. Spaliłam jednego w życiu i do dziś mnie mdli) uznałam, że chyba nie o to w tym chodzi.
Jak juz kiedys chyba pisalem mam gleboki szacunek do ludzi wiary i to jest sprawa niepodwazalna. Nie podoba mi sie jednak i irytuje, kiedy ktos z gory zaklada, ze jego wiara jest jedyna i stawia ja jako punkt wyjscia do dalszej rozmowy. Uwaga, ze "... przydałoby się pomyśleć trochę do przodu... Jakiego słownictwa użyć, żeby później móc to wyjawić księdzu?.." sugeruje, ze querubin ek spostrzegl cos niezgodnego z zasadmi jego wiary. Wedlug mnie w porzadku byloby, gdyby to pytanie zadal w pierwszej osobie.
nie chce nikogo zrazac do Kosciola, ale czy nie ponizajace jest opowiadanie obcemu czlowiekowi o swoich intymnych sprawach z przykrego obowiazku?
... Wedlug mnie w porzadku byloby, gdyby
>to pytanie zadal w pierwszej osobie
Sorry, duzy gustawie. Fakt, że tutaj masz rację. Nie pomyślałem. Przyjmując formę bezosobową chodziło mi o to, aby nikt mnie nie posądził o takie czyny;)
...Nie podoba mi sie jednak i irytuje, kiedy
>ktos z gory zaklada, ze jego wiara jest jedyna
Tutaj też masz rację, bo mnie osobiście też to strasznie irytuje...
Kiedyś na religii nauczyciel namalował nam na tablicy okręgi, a w środku najmniejszy i powiedział, że to jest nasza wiara i to ona ma największą szansę na zbawienie.
Nie mówię tego żeby cię jeszcze bardziej zdenerwować, ale żebyś wiedział, że to ja byłem pierwszą osobą, która się sprzeciwiła i dalej się z tym nie zgadzam...
z calym szacunkiem dla uczciwych nauczycieli, ale z moich doswiadczen z lekcji religii wynika tylko jedno. katecheci, ksieza etc. z gory zakladaja, ze dzieciaki sa niczego nieswiadome i ze mozna im wmowic wszystko. pamietam jak kiedys siostra zakonna smiala sie z reinkarnacji ("nie zabijaj tego robaczka, bo byc moze to twoja babcia!!" - to jej slowa), jak niepodleglosci bronila ksiezy, gdy ktos osmielil sie im zarzucic, ze tylko nieliczni dochowuja celibatu. Takie zachowanie tylko dziala na szkode. Zamiast szanowac obca religie (a nie udowadniac glupimi zartami, ze sie nie ma o niej pojecia), przyznac, ze sa ksieza, ktorzy grzesza i Kosciol tego nie akceptuje, ona goraco zapewniala, ze ksieza sa cnotliwi a inne religie to bzdury. Z perspektywy czasu zastanawiam sie i jeszcze sie dziwie jak do tej pory udaje mi sie miec szacunek do Kosciola, mimo ze coraz bardziej trzymam sie z boku.
querubin ek , z calym szacunkiem, i to juz tu kiedys pisalem NA PEWNO, za cienki w pecinach jestem, zeby dyskutowac o sprawach wiary, za malo mam wiedzy na ten temat i zbyt osobiste to sa tematy, zebym swoja ignorancja lub zlym doswiadczeniem, nieopatrznie kogos urazil. Natomiast temat "ksiadz" irytuje mnie wciaz i wciaz, i naprawde nie wyobrazam sobie, jak moglbym obemu facetowi o ktorym nic nie wiem, opowiadac o tak intymnych sprawach
Do: duzy gustaw
Mam w takim razie do Ciebie pytanie(oczywiście jak nie chcesz nie musisz na nie odpowiadać): jak byś siebie określił: wierzący/niewierzący/ateista? Wiedz, że pytam z czystej ciekawości...
Zadajac tak osobiste pytanie przekraczasz lekko granice mojej prywatnosci na tym forum, ale doceniam, ze nie nalegasz na odpowiedz. Nie ma teoretycznie zadnych powodow, zeby nieodpowiadac na Twoje pytanie, a jednak tego nie zrobie. Wylacznie dlatego, ze nie znam Cie, nie mam pojecia kim jestes. Powtorze sie: "...nie wyobrazam sobie, jak moglbym obemu facetowi o ktorym nic nie wiem, opowiadac o tak intymnych sprawach..."
Moje pytania do Ciebie tez pozostaly bez odpowiedzi...
Temat przeniesiony do archwium.

« 

Życie, praca, nauka

 »

Pomoc językowa