BARDZO proszę o przetłumaczenie paru zdań:)

Temat przeniesiony do archwium.
Jak mam poprawnie powiedzieć po hiszpańsku:
"Studiuję na pierwszym roku studiów magisterskich, kierunek Historia."
"Uczę się hiszpańskiego od pół roku."
Bardzo proszę o pomoc, chciałabym to powiedzieć w 100 procentach poprawnie...
Estudio en el primer año de licenciatura en facultad de historia.
Estudio español desde hace medio año.
Dziękuję:)
Zdanie : ucze sie hiszpanskiego od pol roku powiedzialabym raczej tak:
Llevo medio año estudiando español
Uczę się hiszpańskiego od pół roku.
moja wersja ------>>>
He estado estudiando español desde hace medio año.

Zdania Estudio español desde hace medio año., które zaproponowała Inesita91, oraz Llevo medio año estudiando español., które zaproponowała juanacaracio, również są dobre, przy czym wersja Inesity choć powszechniej stosowana, jednak nie jest do końca poprawna.
No tak akurat: Uczę się hiszpańskiego od pół roku.
moja wersja ------>>>
He estado estudiando español desde hace medio año.

- nie mozna napisac.
He estado estudiando to jednak NIE ucze sie, nie...
A dwie wczesniejsze propozycje tego zdania sa poprawne.
Cytat: Una_
No tak akurat: Uczę się hiszpańskiego od pół roku.
moja wersja ------>>>
He estado estudiando español desde hace medio año.

- nie mozna napisac.
He estado estudiando to jednak NIE ucze sie, nie...
A dwie wczesniejsze propozycje tego zdania sa poprawne.

Una, co Ty wymyśliłaś? Można jaśniej...? Bo to jak najbardziej, że się uczę.
Wy tu naprawdę gramatyki nie znacie.
edytowany przez Pedrito_88: 21 mar 2011
Piotrek, tak jak kawał pan doktor: na noc żółte, a z rana te czerwone bierz.
kazał*
Ale ześ śmieszny Krzysiu, Tobie też przyda się lekcja gramatyki hiszpańskiej.

Ciekaw jestem, czy na forum angielskim I have been studying English for a year. też definitywnie uznają za czynność już zakończoną, czy też głupota szerzy się tylko na forum hiszpańskim.
zes, ze sie ucze...ucz sie, ucz, polskiego przy okazji tez:)
Cytat: Pedrito_88
Ale ześ śmieszny Krzysiu, Tobie też przyda się lekcja gramatyki hiszpańskiej.

Ciekaw jestem, czy na forum angielskim I have been studying English for a year. też definitywnie uznają za czynność już zakończoną, czy też głupota szerzy się tylko na forum hiszpańskim.

Piotruś, ja lekcji gramatyki trochę już miałem (nie mówię, że mam cała w jednym palcu).
Na jakiej podstawie podważasz zdanie innych forumowiczów, osób, które albo mieszkają w Hiszpanii, albo studiują filologię?
Masz jakiś certyfikat albo coś? Pochwal się!
Cytat: Cristobalito
Cytat: Pedrito_88
Ale ześ śmieszny Krzysiu, Tobie też przyda się lekcja gramatyki hiszpańskiej.

Ciekaw jestem, czy na forum angielskim I have been studying English for a year. też definitywnie uznają za czynność już zakończoną, czy też głupota szerzy się tylko na forum hiszpańskim.

Piotruś, ja lekcji gramatyki trochę już miałem (nie mówię, że mam cała w jednym palcu).
Na jakiej podstawie podważasz zdanie innych forumowiczów, osób, które albo mieszkają w Hiszpanii, albo studiują filologię?
Masz jakiś certyfikat albo coś? Pochwal się!
Tu na tym forum już wyrobiłem sobie zdanie na temat osób mieszkających w Hiszpanii, studiujących i robiących certyfikaty.

1) Pobyt w Hiszpanii uczy niewiele poza rasizmem.
Poza tym ze wszystkich hiszpańskojęzycznych osób mieszkających w Polsce, z którymi mam kontakt, ani jedna nawet po kilku latach nie opanowała jakoś wybitnie języka polskiego. Z drugiej zaś strony, poznałem przez internet hiszpańskojęzycznych mieszkających w Ameryce Łacińskiej i uczących się języka polskiego i poza słabszym akcentem nie widzę w ich poziomie różnicy. Języka obcego uczymy się poprzez jego naukę, a nie poprzez przebywanie tu, czy tam. Czy Polacy mieszkający w Hiszpanii umieją więcej?

2) Studia (tzn. filologia) niewiele uczą jeśli chodzi o sam język i przyznają to sami studenci. Poza tym mnie interesują rzeczy wykraczające poza program studiów.

3) A egzaminy? Poziom egzaminów DELE ośmiesza instytucję je organizującą, ale wytłumaczenie jest dośc proste - im więcej osób daje radę zdać, tym więcej jest chętnych do zdawania i płacenia instytucji.
Irytują mnie też ludzie, którzy uczą języków obcych "od egzaminu do egzaminu" i sami też innych oceniają tylko po certyfikatach, jakie mają. Nauka tych ludzi (niestety bardzo wielu z Was tutaj na forum) polega na "acha, na wyższym poziomie wymaga się tego i tego, trzeba znać te i te czasy, takie, a takie słówka, rozwiązać taki typ zadania i napisać taki typ listu, więc się teraz uczę tego i tego, a najlepiej zapiszę do tego na kurs przygotowawczy", natomiast wszystko, czego się już na egzaminie nie wymaga jest dla nich niepotrzebne. Taka nauka strasznie ogranicza wiedzę językową i umiejętności. Te osoby będą potem skłonne pozabijać za wyuczone i nie zawsze słuszne regułki gramatyczne, a praktycznie nic nie wiedzą na temat języka, którego się niby uczą. Potem pojawiają się na forum wysokocertyfikowani i włosy się jeżą jak się czyta głupoty na temat języka hiszpańskiego, które wypisują.
edytowany przez Pedrito_88: 21 mar 2011
No, jednak widocznie albo nikt cie nie chce nigdzie czytac, albo lubisz byc w centrum zainteresowania, przeciez sie pozegnales,znowu nas chcesz pouczac z twoim osobistym hiszpañskim? mnie osobiscie lata co sobie myslisz na temat Hiszpanii czy tez naszego hiszpañskiego, ale widze, ze ty sie tu rozkrecasz, czasami dobrze sie posmiac przed spaniem
Piotruś tym postem pokazałeś tylko, jak waskie masz horyzonty (chodzi o pobyt w Hiszpanii).
Poza tym, cholera trafiliśmy na geniusza!
Nie ważny jest certyfikat, nie liczą się studia.
Liczy się to co powie Piotruś ;)
Masz tupet, gościu. Szkoda, że nie idzie w parze z wiedzą.
Cytat: Cristobalito
Piotruś tym postem pokazałeś tylko, jak waskie masz horyzonty (chodzi o pobyt w Hiszpanii).
Poza tym, cholera trafiliśmy na geniusza!
Nie ważny jest certyfikat, nie liczą się studia.
Liczy się to co powie Piotruś ;)
Masz tupet, gościu. Szkoda, że nie idzie w parze z wiedzą.

A mi się wydaje, że Cię cholera bierze, bo jednak mój tupet idzie w parze z wiedzą.

Podczas gdy studencik filologii dzieli swoją uwagę na historię literatury, filozofię i Bóg wie jeszcze jakie przedmioty, ja się mogę w pełni skupić na nauce języka. Do tego nie ogranicza mnie materiał pod egzamin, który muszę zaliczyć, inaczej ze studiów wylecę, a po egzaminie i tak się go zapomina, tylko uczę się z czystej przyjemności i prawdziwej pasji, a nauka sprawia mi przyjemność. Nikt i nic mi nie narzuca zakresu materiału, ani egzamin na studiach, ani egzamin DELE. Dzięki temu ja faktycznie mogę czytać o czym chcę, o historii hiszpańskiego, zróżnicowaniu, tych, czy innych dialektach i o czym mi się tylko spodoba. W ten sposób ja rozwijam wiedzę, której nie dadzą ani przygotowania de egzaminu DELE, ani studia. Wiedzy mi nie brakuje. Praktyki też nie - jednej nocy mogę zasiąść przed kompem i po kolei na Skypie pogadać z laskami z różych krajów mówiących większą z ilością akcentów niż ten studencik przez całe studia miał okazję usłyszeć. Mogę się też prawie dowolnego dnia spotkać osobiście z tymi, którzy są w Polsce i to bez wyjazdu do Hiszpanii. Dzięki temu wszystkiemu ja nie jestem taki sztywny. I nie wyrabiam ze śmiechu jak w kółko czytam na forum, jaka to trudna do zrozumienia jest mowa niektórych ludzi z Andaluzji - ja znam z 10 razy cięższe do zrozumienia wymowy i akcenty w języku hiszpańskim, tylko, że jak dla mnie coś jest ciężkie do zrozumienia to się tego uczę, by zrozumieć, czytam na temat fonetyki dialektu, wsłuchuję się w nagrania itd., a nie uciekam "bo to nie standard", lub "bo to niepoprawne". Z takim podejściem to się nawet banalnego Andaluzyjczyka nie nauczycie rozumieć... Ja się ostatniej nocy osłuchiwałem z nagraniami salwadoreńskiego na youtube, mimo, że salwadoreńskiego jako tako uczyć się nie zamierzam. Było to jednak dla mnie dobre ćwiczenie rozumienia ze słuchu. Nie pojmuję więc dlaczego tu na forum Andaluzję, stanowiącą przecież część Hiszpanii, radzi się omijać szerokim łukiem i jak sobie wyobrażacie w ten sposób rozwinąć rozumienie ze słuchu.

Co do egzaminów jestem świadom, że usłyszenie prawdy, że uzyskany papier to kawał śmiecia boli. Moje zdanie już wyraziłem - poziom tych egzaminów ośmiesza instytucję je organizującą. I ciągnąc temat nagrań i rozumienia ze słuchu - głos speakera w meksykańskim radiu (które mogę przez internet posłuchać bez przeprowadzki do Meksyku) bywa 10 razy trudniejszy do zrozumienia niż jakiekolwiek nagranie egzaminacyjna DELE Superior C2 z ostatnich lat (wiem, bo słuchałem tych nagrań), natomiast zrozumieć wywiad z salwadoreńskim chłopem na youtube z wiatrem w tle to dla posiadacza certyfikatu DELE Superior zapewne misja kosmiczna już :D.
Naprawdę nie widzę w moim przypadku sensu podchodzenia do egzaminu by uzyskać certyfikat, którego ja i tak nie uszanuję i nie przyniesie mi satysfakcji. Nie wierzę też, że gdybym jednak jesienią podszedł do egzaminu DELE Superior C2, zdał i dostał certyfikat to by się na forum coś zmieniło w związku z moją osobą.
Acha, no i dodam, że twierdzę, (potencjalnie) że zdam egzamin DELE na poziomie C2, mimo, że nie znam hiszpańskiego na C2 (by nie było, że twierdzę, że znam). Deklaruję C1 i nie jestem tak beszczelny by twierdzić, że się równam z native speakerem bo zaliczyłem kilkugodzinny teścik ułożony tak, by więcej osób go zdało i zachęcić nowych do podchodzenia do egzaminu i płacenia instytucji. Ludzie, w ten sposób po prostu ośmieszacie się. Ja ten test też zaliczę, mimo, że ponoć nie znam hiszpańskiego :P.
Piotrus jedynie pokazuje, ze DUZO nie znaczy wcale dobrze.
I ze nie wie, ze: dobrze znaczy duzo.
----
Dele nie zdasz.
Nie wydawaj pieniedzy...
Zreszta po co Ci papierek?
Ty i tak wiesz wszystko lepiej...wiec oszczedz "wstydu"komisji...
Cytat: Una_
Piotrus jedynie pokazuje, ze DUZO nie znaczy wcale dobrze.
I ze nie wie, ze: dobrze znaczy duzo.
----
Dele nie zdasz.
Nie wydawaj pieniedzy...
Zreszta po co Ci papierek?
Ty i tak wiesz wszystko lepiej...wiec oszczedz "wstydu"komisji...
Oglądając testy z ubiegłych lat i słuchając nagrań stwierdzam, że jednak potencjalnie zdam.

Oto jeden tekstów z egzaminu DELE Superior C2 z maja 2009:
Cytat:
Se lleva a cabo en La Paz el quinto Apthapi Internacional de Cuentacuentos. Expertos
nacionales y extranjeros en el arte verbal explican las características de los “cuentacuenteros”
y apuestan por su vigencia pese a las difi cultades, en la sociedad actual, de recuperar historias
y transmitirlas.
“Antes de que hubiera televisión, las madres, al acostar a sus hijos, les contaban un cuento;
pero ahora, al niño le ponen un vídeo o le dejan con uno de esos famosos videojuegos”. Celia
Asturizaga, una de las pioneras de la narración oral contemporánea en La Paz, se refi ere así a
uno de los grandes inconvenientes que en el mundo actual enfrenta el arte de contar cuentos,
de transmitir verbalmente historias y conocimientos.
Pese a todo, según Celia, la oralidad tiene una gran ventaja sobre toda la cháchara
tecnológica y es que está al alcance de todos; todos la podemos practicar en la situación y
lugar que sea y con la temática más inverosímil. Esa es su gran fuerza.
En el año 2000 un colectivo de actores y artistas organizó en la Sede de Gobierno el primer
Apthapi Internacional de Cuentacuentos, que tuvo su segunda versión al año siguiente y que,
tras un receso, volvió en 2007 y halló defi nitiva continuidad en 2008 con la quinta versión, la
cual está en actual desarrollo con la presencia de seis “cuentacuenteros” internacionales y
más de dos docenas de nacionales.
La pérdida de dialectos y lenguas indígenas, y la inaccesibilidad a ciertas etnias o sitios
geográfi cos donde habitan pueblos ricos en tradición oral son algunas de las principales
barreras a la hora de recuperar y mantener vivas leyendas, mitos y costumbres transmitidos
de generación en generación.
En busca de promover esta actividad y demostrar su valía e importancia, el Apthapi es un
encuentro de interculturalidad, para conocernos unos a otros a través de nuestros relatos e
historias ancestrales y actuales.
Recobrar esta riqueza hablada es muy difícil, pero aunque en poca cantidad, es algo que
nunca dejó ni dejará de hacerse. Es un trabajo infi nito porque de mitos, leyendas e historias
hay un sinfín.
Y es que entre la teoría y la realidad hay un hueco que es fundamental llenar. A la hora
de trabajar sobre la riqueza intangible, siempre se dan los primeros pasos: rescatar, acopiar,
sistematizar o clasifi car y almacenar, pero muy pocas veces se cierra el proceso con el punto
más importante: transmitir.
Asturizaga señala que existen trabajos de recopilación que han hecho estudiantes de
universidades y escritores que han llevado relatos y tradiciones de los pueblos a libros,
pero que en la mayoría de los casos solo quedan en eso, en el libro. Para ella, un trabajo de
recopilación –ir al campo, conversar con ancianos y registrar su sabiduría y memoria– debe
obligatoriamente ir unido a una labor de difusión: dar a conocer, hacer llegar a la mayor
cantidad de gente posible, y en eso radica la función de los “cuentacuenteros”.
Un “cuentacuentero”, al depender de la palabra para visualizar lo que está narrando,
requiere tener facilidad de palabra y capacidad de evocación para generar imágenes en su
oyente.
Sin duda, un actor puede ser un buen “cuentacuentero”, ya que conoce cosas como los
tiempos, los ritmos, las pausas, el tono y sobre todo el sentido de la dramaturgia. Pero puede
suceder también que un buen actor no tenga la capacidad de narrar. El acto evocativo es
completamente diferente. En la narración de una historia, una anécdota, etcétera, se cuenta,
no se actúa.
Sin embargo, no está tan claro que un buen cuentacuentos pueda ser un actor o algo
parecido, ya que ni siquiera podría ser un buen escritor; como todo arte, la palabra lanzada
frente al público requiere de preparación para cobrar su sentido de espectáculo.
Por otra parte, no es verdad que haya categorías de narración oral, pero ante la irrupción de
la narración oral, en ciertos ámbitos culturales populares, se han ido ampliando los conceptos
sobre la cuentería y se han visualizado varias formas de contar: a palabra viva, con apoyo de
objetos, con teatralización, etc.
Anteriormente, cuando uno hablaba de la narración oral, de inmediato se pensaba en la
mitología andina, o se la relacionaba con algo muy pasado en el tiempo; sin embargo, hoy
la narración oral está transitando en lo actual y sobre todo está contando el mundo urbano.
Entonces, las fuentes de la narración oral están siendo los acontecimientos y las formas de
vida de este tiempo. No olvidemos que todo arte siempre refl eja el tiempo en que se crea.

Una, byłabyś uprzejma pokazać mi w tym tekście jakieś trudne wyrazy? To ma być C2? Kupa smiechu...
edytowany przez Pedrito_88: 22 mar 2011
Piotruś, nie, nie bierze mnie cholera... tylko śmiech... I załamuję ręce...widząc te twoje pożal się Boże wypociny. <facepalm>
Mi się wydaje, że przesiedziałeś godzinami przy ksiażkach, włożyłeś w to niesamowity trud, a teraz szlag cię trafia, że ktoś otwiera ci oczy i cię podważa. :)
Cytat: Cristobalito
Piotruś, nie, nie bierze mnie cholera... tylko śmiech... I załamuję ręce...widząc te twoje pożal się Boże wypociny. <facepalm>
Mi się wydaje, że przesiedziałeś godzinami przy ksiażkach, włożyłeś w to niesamowity trud, a teraz szlag cię trafia, że ktoś otwiera ci oczy i cię podważa. :)
Acha, to Ty mi oczy otwierasz?
Odnośnie moich "wypocin" proszę punkt po punkcie mi wykazać, że nie mam racji jeśli chodzi o metodologię nauki jezyków obcych i poziom egzaminów DELE.
Zacznijmy od tego:
Cytat: Pedrito_88
Praktyki też nie - jednej nocy mogę zasiąść przed kompem i po kolei na Skypie pogadać z laskami z różych krajów mówiących większą z ilością akcentów niż ten studencik przez całe studia miał okazję usłyszeć. Mogę się też prawie dowolnego dnia spotkać osobiście z tymi, którzy są w Polsce i to bez wyjazdu do Hiszpanii. Dzięki temu wszystkiemu ja nie jestem taki sztywny. I nie wyrabiam ze śmiechu jak w kółko czytam na forum, jaka to trudna do zrozumienia jest mowa niektórych ludzi z Andaluzji - ja znam z 10 razy cięższe do zrozumienia wymowy i akcenty w języku hiszpańskim, tylko, że jak dla mnie coś jest ciężkie do zrozumienia to się tego uczę, by zrozumieć, czytam na temat fonetyki dialektu, wsłuchuję się w nagrania itd., a nie uciekam "bo to nie standard", lub "bo to niepoprawne". Z takim podejściem to się nawet banalnego Andaluzyjczyka nie nauczycie rozumieć... Ja się ostatniej nocy osłuchiwałem z nagraniami salwadoreńskiego na youtube, mimo, że salwadoreńskiego jako tako uczyć się nie zamierzam. Było to jednak dla mnie dobre ćwiczenie rozumienia ze słuchu. Nie pojmuję więc dlaczego tu na forum Andaluzję, stanowiącą przecież część Hiszpanii, radzi się omijać szerokim łukiem i jak sobie wyobrażacie w ten sposób rozwinąć rozumienie ze słuchu.

Wasza forumowe podejście - jak nie rozumiesz andaluzyjskiego, to go nie słuchaj i problem rozwiązany i pod żadnym pozorem nie jedź na Erazmusa do Andaluzji. Moje podejście - słuchaj, czytaj i się ucz. Wasza odpowiedź - nie ucz się, bo to zły hiszpański, nie mieszaj sobie w głowie. Kto nauczy się więcej?
Erasmusa* :-)
No widzisz, tyle masz do powiedzenia na temat nauki języków obcych...
Wiecie co, teraz zmykam, fajnie słuchało się hiszpańskich remiksów pisząc ze starymi, dobrymi pendejitos :). WRÓCĘ w najbliższych dniach z jakimś fajnym postem i się pośmiejemy :D.
No, szczesliwej drogi, nie spiesz siez powrotem, po raz kolejny pokazales, ze nie masz pojecia o czym mowisz, ja na przyklad mialam tekst kilka ladnych lat temu z ornitologii, ale dla ciebie to z pewnoscia pikus, a poza tym jest to ogolnie znana i oklepana prawda, ze tylko jezyk, ktory cie naprawde fascynuje,bedzie twoim drugim lub ktoryms tam jezykiem, nie wiem, dlaczego myslisz, ze nauka koñczy sie na certyfikacie czy programie studiow, tu sie nikt nie chwali jak ty zasiegiem znajomosci z ludzmi hiszpañskojezycznymi, bo i po co, to jakies kompleksy wychodza czy co?
Wtrącę się troszkę odnośnie sprawy certyfikatów. Chociażby wielu moich znajomych chce zrobić certyfikat tylko dla samego papierka by móc na przykład w CV się pochwalić certyfikatem. Dotyczy to zarówno angielskiego jak i innych języków. Gdy uczysz się w szkole językowej, na studiach, czy zdajesz egzamin masz wyznaczony zakres materiału, który Cię obowiązuje. Mało kto będzie chciał wyjść poza ten zakres. To dotyczy tylko tej niewielkiej grupy osób, właśnie pasjonatów języka. Egzaminy DELE są bardzo schematyczne, gdy przerobi się ich wystarczająco dużo bez problemów się je zaliczy. Przygotowując się do nich po co wykraczać poza to co konieczne do nauki ? Poza tym osoby, które mają kontakt z nativami swobodniej posługują się językiem hiszpańskim, są bardziej naturalni, bo język ten nie jest tak wyuczony.
Ot, madrego to przyjemnie posluchac,
Temat przeniesiony do archwium.