>a nie wiem czy posaidając tytuł
>licencjata/ew magistra z francuskiego+certyfikaty z hiszpańskiego
>można tłumaczyć
Aby tlumaczyc, nie musisz miec zadnego tytulu. Wyobraz sobie teraz dwie nastepujace sytuacje:
1. przetlumaczylas ksiazke z jezyka A na jezyk B (bo znasz perfekt oba jezyki i masz odpowiedni zasób wiedzy) i przedstawiasz ja do jakiegos wydawnictwa. Oni to sprawdzaja -do tego maja specjalistów- i po akceptacji moga ja wydac.
2. Masz znajoma w biurze tlumaczen. Ona wie, ze dobrze tlumaczysz. Nie jest jej potrzebny zaden z Twoich tytulów i daje Ci prace (kiedy ja ma)
Nie szukam juz innych przykladów.
ALE .... i tu jest duze ale: aby pracowac na jakims stanowisku oficjalnym, zawsze beda wymagac od Ciebie tytulów, bo te nasze spoleczenstwa sa chore na to, co tutaj nazywamy "titulitis". Wiadomo, ze sam tytul nie gwarantuje sam przez sie jakosci Twego tlumaczenia. Tak czy tak musza Cie sprawdzic, czyli w obu wyzej wymienionych przypadkach nie ominie Cie testowanie. Chodzi tu po prostu o selekcje: za duzo luda, a malo miejsca. Trzeba sie przepychac lokciami. Czy Ty zgodzilabys sie, zeby operowal Cie chirurg, który nie ma tytulu magistra medycyny? Moze w pewnych okreslonych warunkach. W jakich? Jak odpowiesz sobie na to pytanie, to bedziesz wiedziala, czy i do czego potrzebne ci sa tytuly.
Podaje Ci taki glupi przyklad: tutaj do opozycji na miejskiego zamiatacza ulic, na 30 miejsc bylo 1200 kandydatów. Egzamin z kultury ogólnej (jak kulturalnie opieprzac ludzi na ulicy?), przebiec 100 m w 20 sekund (jak mu wózek po pochylej ulicy zjedzie, to bedzie go gonil?) i inne takie wymyslne warunki. Po co? Zeby juz na starcie odrzucic wiekszosc.
Pozdrawiam i zycze powodzenia w przyszlym zawodzie tlumacza ... i obys sie nie zawiodla :)