Skoro twoja dziewczyna Ci nie pomaga ze znalezieniem pracy... skoro nie wynajeliście razem czegoś do mieszkania w Valencii... To zastanów się lepiej nad jej nastawieniem do Ciebie. Zjechało się teraz sporo studentek z Polski, często z nimi rozmawiam, bo cieszą się, że spotkały miejscowego Polaka i tkwiąc w objęciach studenta Hiszpana w parku Turia wieczorem, chętnie opowiadają o narzeczonym czekającym na nie w Polsce. Nie chcę Cię dołować, ale tak właśnie tutaj zachowuje się większość Polek. Te nieliczne uczciwe - wg. oficialnych statystyk niecałe 7% Polek - są prowadzone dokładne badania przez policję hiszpańską i polski MSZ, ale nie są publikowane - pozostają wierne, a połowa z tych wiernych przyjeżdża od razu ze swoimi mężczyznami z Polski, lub po znalezieniu mieszkania natychmiast ich sprowadzają tutaj. A pracę to znajdziesz tutaj na miejscu sam, nikt na odległość Ci nie załatwi. Pozatym wcześniej, przed podjęciem pracy musisz tu na miejscu załatwić niezbędne dokumenty potrzebne do pracy. Sam - jeśli się nie orientujesz "co i jak" będziesz te papiery załatwiał miesiąc - dwa, chociaż znam tu takich, którzy przez rok nie są w stanie przebrnąć przez miejscową biurokrację i złośliwość urzędników. Z drugiej strony, gdy dokładnie zna się przepisy i wie się co i gdzie po koleji zrobić można to załatwić błyskawicznie. W piątek o 10:00 odebrałem przyjaciółkę żony z lotniska, wrzuciliśmy szybko bagaże do domu i wzięłem ją w sprint po urzędach, o godzinie 14:00 miała już niezbędne dokumenty (póki co tymczasowe na 3 miesiące) do podjęcia legalnej pracy. Urzędasy (znają już mnie) powiedzieli, że pobiłem rekord Valencii :) - ale takie poznanie przepisów, procedur kosztowało mnie dwa miesiące upierdliwego dopytywania się o aktualne przepisy i procedury. Te "trzy miesiące" są wystarczającym czasem na załatwienie "stałych dokumentów" (ja teraz załatwiam to w 30 dni). Trzeba pamiętać, że często trafia się na złośliwego urzędnika nielubiącego imigrantów, który z uśmiechem na twarzy wprowadzi Cię w błąd, żebyś sam sobie przedłużył procedury składając np. nieodpowiedni formularz (formularz, którego rozpatrywanie trwa dłużej). A tu w Valencji naprawdę nie kochają imigrantów, szczególnie tych nie znających języka. Raz mi się zdarzyło, że jedna urzędniczka cały czas mówiła do mnie po valenciańsku - na szczęście piąte przez dziesiąte już rozumiem mówiony valenciański - ja odpowiadałem po hiszpańsku i w końcu się poddała, powiedziała, że skoro rozumiem co nieco w jej ojczystym języku i cierpliwie odpowiadam po hiszpańsku, pozatym uwielbiam ich narodowe święta, to da mi papier od ręki, bo zwykle bywa złośliwa i każe czekać 30 dni (tu się roześmiała), bo na to pozwalają jej przepisy. W piątek w sprawie przyjaciółki żony już sie nie wygłupiała, tylko gadała po hiszpańsku, dała papier od ręki i życzyła miłego weekendu - czyli fin de semana. Z takimi historiami trzeba się tu liczyć.
Podsumowując, jeśli narzeczona nie pomaga Ci i nie załatwiła od razu mieszkania da Was oboje, to po prostu szczerze Ci współczuję. No i podstawa, musi Cię ktoś zameldować, to otwiera drogę do szybkiego załatwienia niezbędnych formalności. A potem - jak już będziesz miał wszystkie papiery - to szukanie pracy, a to... droga przez mękę, szczególnie że nie znasz języka, tylko cud i niesłychane szczęście może dać powodzenie w twoim planie. A jeśli przeznaczenie Wasze, to wasza miłość to cud się zdarzy, Valencia to jest miasto cudów :) W końcu to tutaj jest Św. Gral.