Hostessa

Temat przeniesiony do archwium.
Hostessa we Włoszech? Nie daj się nabrać na łatwy zarobek
Internet pełen jest ofert pracy dla hostess i tancerek we włoskich klubach. Pracodawcy oferują wysokie zarobki i przyjemną, niezbyt męczącą pracę. Jednak dla wielu kobiet wyjazd okazuje się tragiczną pomyłką, a koszmarne wspomnienia zostają z nimi do końca życia.
esteś młoda, ładna, umiesz tańczyć? Wydaje ci się, że praca w klubie, w jednym z najbardziej malowniczych krajów w Europie jest idealnym sposobem na wyjazd w sylwestra czy dobrze płatne połączenie wakacji z kursem językowym? Nie daj się zwieść pozorom. Oferty wyjazdów do klubów w różnych częściach Włoch kuszą młode, naiwne dziewczyny atrakcyjnymi wyjazdami jako hostessy. Wydawałoby się, że nie ma nic przyjemniejszego niż praca w modnej dyskotece, w nadmorskiej miejscowości. Rzeczywistość zazwyczaj wygląda dużo mniej obiecująco, a wcale nie wiele trzeba, żeby przekonać się w jakie kłopoty można się wplątać.

Tańcz głupia tańcz

Na forach związanych z pracą za granicą sławę zdobyła pani Ania, która na wszelkie możliwe sposoby poszukuje dziewczyn chętnych do pracy we Włoszech. Ogłoszenia jej agencji pojawiają się na niezliczonych portalach z ofertami, forach dyskusyjnych, lokalnych stronach z informacjami turystycznymi. Oferuje w nich zarobki rzędu 60 euro dziennie (praca od 22 do 4 rano), oczywiście powiększanych o napiwki i prezenty od klientów. Wymogiem jest ładny wygląd, smukła sylwetka, towarzyski charakter i młody wiek. Co ciekawe, do pracy, która w końcu polega na zabawianiu panów można jechać również nie znając włoskiego, ale jak tłumaczy pani Anna, systematyczna praca nad słownictwem czyni cuda. Samo ogłoszenie powinno już budzić niepokój, ponieważ oprócz włoskiego numeru telefonu (na który, zważając na koszt, raczej zbyt wiele kandydatek nie zadzwoni) jest podany jedynie kontakt na Skype oraz numer Gadu Gadu. Nie ma wymienionego żadnego nazwiska osoby kontaktowej, adresu firmy, a jej przedstawicielka proponuje spotkanie - ale już na terenie Włoch. Natomiast chętnie roztacza perspektywy związane z pracą w czasie rozmowy na GG, na którym dostępna jest praktycznie przez całą dobę. W czasie rozmowy podkreśla, że praca jest całkiem legalna, a kobiety jadące do pracy chronione są na miejscu przez barmana lub innego "opiekuna" i oczywiście nie są zmuszane do kontaktu z klientami budzącymi ich podejrzliwość. W teorii brzmi to rozsądnie, ale zdecydowanie stwierdzenie, że istnieje możliwość wychodzenia z klientem na kolację poza klub (oczywiście po uprzednim "sprawdzeniu" u barmana - opiekuna, czy to sprawdzona osoba) pokazuje, że poczucie bezpieczeństwa jest sprawą względną. Jednak pani Anna podkreśla, że każdorazowo jest to indywidualna decyzja dziewczyny. Można z tego wysnuć jeden wniosek- jeżeli stanie się coś złego, to może być sama sobie winna..

Druga strona medalu

Równie łatwo jak kuszące oferty, w sieci można znaleźć dramatyczne historie kobiet, które zdecydowały się na taki wyjazd - nie tylko do Włoch, ale też do Grecji, Hiszpanii czy Japonii. Na stronie Biura Karier UMCS można znaleźć ostrzeżenie jednej z dziewczyn, którą skusiła praca oferowana przez legalną agencję zatrudnienia. Oto jej fragmenty: - Gdy dojechałyśmy do Montecatini, zastałyśmy coś, czego się żadna z nas nie spodziewała. Na miejscu odebrała nas barmanka z klubu i od razu nam powiedziała, że nie mamy być żadnymi hostessami tylko dziewczynami do towarzystwa. Zaraz potem przeprowadziła selekcję. Tym dziewczynom, które się jej nie spodobały kazała jechać na Sardynię do innego night clubu (...). Na drugi dzień poszłyśmy do pracy do klubu. W klubie dziewczyny siedzą na czerwonych kanapach i czekają na klientów. Klientami lokalu są mężczyźni, którzy mogliby być ich ojcami albo i dziadkami. Gdy klient wchodzi do lokalu, staje przy barze i patrzy na wszystkie dziewczyny jak na towar. Jeśli mu się któraś spodoba i chce z nią porozmawiać, mówi to właścicielowi. Właściciel woła dziewczynę i prowadzi ich do osobnego stolika w głębi lokalu. Te stoliki oddzielone są od reszty zielonymi kotarami, tak że nie widać, co się za nimi dzieje. Przy stoliku nie siada się naprzeciwko, tylko obok siebie. Najczęściej pierwszym gestem, który wykonuje klient jest objęcie dziewczyny za ramię, niektórzy chcą od razu, żeby dziewczyna usiadła im na kolanach. Co klient robi po wypiciu kilku drinków można sobie wyobrazić. Za każde pół godziny spędzone z dziewczyną klient płaci 22 euro (...). Klient również może zabrać dziewczynę z lokalu na kolację, na przejażdżkę po mieście, czy wycieczkę nad morze. Jeśli taki wypad odbywa się w godzinach pracy dziewczyny, to płaci właścicielowi lokalu 250 euro za jej "wypożyczenie". Przed 4 rano odwozi dziewczynę do klubu. W czasie takich wypadów dzieją się różne rzeczy, niekoniecznie miłe dla dziewczyn...

Kobieta opisuje przedmiotowe traktowanie hostess przez klientów i nachalne zaloty podstarzałych Włochów - dziewczyny są traktowane jak rzeczy, którymi się handluje. Jeśli chodzi o stroje to eleganckie sukienki wcale nie nadają się do tej pracy, tak jak to zostało powiedziane w Warszawie. Najlepiej żeby spódniczka była jak najkrótsza a dekolt jak najgłębszy, wtedy się ma wzięcie u klientów, a tym samym więcej konsumpcji i lepsze wynagrodzenie. Zdarza się, że do lokalu wchodzą przypadkowi turyści i są przekonani, że trafili do burdelu. Nie pozostawię też bez komentarza legalności tej pracy, nie ma żadnej wizy artystycznej. Dziewczyny dostają od właściciela karty członków klubu. Muszą mieć je stale przy sobie razem z paszportem. Jeśli do lokalu przyszliby policjanci, to dziewczyny mają mówić, że one tu wcale nie pracują, tylko są turystkami z Polski i przyszły tu wypić drinka.

Mafijny interes

Niestety bardzo wiele kobiet nie może sobie pozwolić na rezygnację z niechcianego zajęcia, gdyż muszą "odrobić" pieniądze, które firma "zainwestowała", chociażby koszt przejazdu i wynajęcia pokoju. Oprócz tego, wiele z nich pożyczało pieniądze u znajomych i po prostu wstydzi się wrócić z pustymi rękami. Właściciele klubów przekonują je, że do zajęcia można się przyzwyczaić, że warunki się poprawią, że klienci je polubią a one będą zarabiać coraz więcej. Wiele z nich, w desperacji ulega tym namowom. Rodzinom mówią, że pracowały w restauracjach, albo przy zbiorze owoców, a smutną prawdę zachowują tylko dla siebie.

Paulina Górska w swoim artykule "Polskie gejsze" cytuje opinię pracownika organizacji La Strada walczącej z handlem kobietami: La Strada, która zajmuje się również przypadkami hostess wyjeżdżających za granicę, w ogóle odradza tego typu wyjazdy. Często to praca na czarno, więc nie uda się wyegzekwować niewypłaconych pieniędzy. Organizacja pośrednicząca nie bierze odpowiedzialności za hostessę. - Właściciele klubów we Włoszech zwykle nie informują o tym, że szukają tak naprawdę nie hostess, ale prostytutek - mówi Joanna Garnier. - Jeśli pośrednik jest w rejestrze agencji zatrudnienia, ma licencję, podpisaną umowę z właścicielem klubu, do którego wysyła dziewczyny, to są to dobre sygnały. Problem jest tylko taki, że pośrednicy rzadko sprawdzają miejsca, do w które wysyłają hostessy. Czasem więc okazuje się, że klub to tak naprawdę burdel albo, że miejsce jest nie zadbane, brudne, a dziewczyny, które tam pracują, przyjeżdżają do domu chore na egzemę.

Oprócz tego, trzeba wziąć pod uwagę, że wyjazd na południe Włoch jest jeszcze bardziej niebezpieczny niż praca w największych ośrodkach turystycznych. Dziewczyna wyjeżdżająca tam bez znajomości języka jest z góry skazana na porażkę, gdyż nawet nie będzie w stanie opowiedzieć o swoim problemie odpowiednim służbom. Niestety znajomość angielskiego nie jest najmocniejszą stroną mieszkańców półwyspu. Nawet ktoś władający w miarę włoskim może nie być w stanie dogadać z mówiącymi lokalnym dialektem południowcami.

Dobry zwyczaj - nie wyjeżdżaj

Na stronach małopolskiej policji już we wrześniu tego roku pojawił się komunikat o rozbiciu grupy przestępczej trudniącej się werbowaniem kobiet do pracy we włoskich lokalach nocnych pod pozorem legalnej pracy w charakterze hostess. Kobiety trafiały do lokali nocnych przeznaczonych wyłącznie dla mężczyzn gdzie zatrudniane były jako "panie do towarzystwa", a ich swoboda ograniczana była przez włoskich "impresariów". Na dodatek nie mogły łatwo zrezygnować z takiej pracy gdyż groziły im kary finansowe za odstąpienie od umów zawartych w Polsce (umowy były tak konstruowane że zabezpieczenie za odstąpienie od nich stanowiły podpisane weksle in blanco). Kobiety nie mając pieniędzy na powrót do Polski i spłacenie kar za odstąpienie od umowy musiały "odpracowywać" zobowiązania. Ich wynagrodzenie zależało przy tym od wielkości zamówień ich "klientów". Członkowie grupy czerpali zyski z tego typu pośrednictwa w wysokości 10 euro od każdego przepracowanego przez każdą z kobiet dnia. W sprawie zatrzymano już kilka osób.

Wszystkie poszkodowane kobiety mogą zgłaszać się bezpośrednio do polskiej policji, ale też skorzystać z pomocy organizacji La Strada (www.strada.org.pl), szczególnie z ich telefonu zaufania: +48 22 628 99 99.
http://praca.gazeta.pl/gazetapraca/1,67738,4773564.html

« 

Pomoc językowa

 »

Brak wkładu własnego