PRACA NA CYTRUSACH W ANDALUZJI

Temat przeniesiony do archwium.
perelka8 29 Lis 2007, 23:55 odpowiedz
Hej.Pisze bo takze byłam w Hiszpanii na zbiorach cytrusow mandarynek,pomaranczy wraz z siostra.Wyjazd był organizowany przez OHP.3listopada byl podstawiony autokar z dworca w katowicach.juz w hiszpanii pod sevilla wysiadly nam hamulce w niebieskim autokarze ktory z tylu mial przywieszona tzw.szafe na bagaze.podjechał po nas pozniej za 2godziny inny autokar z hiszpanskim kierowca ktory pytal sie po hiszpansku gdzie mam jechac.zawieziono nas do Cartay gdzie miesci sie biuro gdzie uzeduje MaRio A z Pania Ewelina B.gdzie sie okzzało ze w ofercje mielismy jechac do Huelvy a wyladowalismy w Nervie.kierowcy bezpodstawnie inkasowali za bagaz ktory przekraczal25kg i za ilosc bagazy.od bagarzu brano20zł w zwyz!po incydencje z bagazami poiedzielismy Panu mariowi i on nam kazal zrobic liste ludzi ktorzy zostali zainkasowani przez tych kierowcow.dojechalismy wkoncu do nervy 5listopada byl to wieczor gdzie przydzielano nam domki.nazajutrz kazdy byl zwarty i gotowy pojsc do pracy ale poszilsmy do pracy9listopada po tym jak zadzwonilismy do Pani Urszuli Wilk i przedstawilismy jej sytuacje jaka jest a ona nam sie pyta gdzie my jestesmyw jakim miescie?bo ona nie wie ,ale Pani Urszula wkoncu jest posrednikiem pracy to powinna wiedziec.kazdy na campie dostal od Pani urszuli smsa o tresci jak mozemy panstwu pomuc.wkoncu zdenerwowalismy sie ze od 5do9nie pracujemy zadzwonilismy do OHP do wojewodzkiego komendanta OHP Adama D gdzie przedstawilismy mu nasza sytuacje,ze nie pracujemy.na to on ze sie tym zajmie.po tym incydencje na drugi dzien poszlismy do pracy.Praca jest ciezka naprawde wysilek ciezki.mandarynki sa zbierane z drzewek wysokich na skarpach 2metrowych.u nas na campie juz bylo 7 osob kontuzjowanych w tym moja kolezanka z domku skrecila noge.dziewczynie jednej wbil sie sekator w stope dostala zakazenia.jedna dziewczyna mam noge w gipsie.praca jest NAPRAWDE CIEZKA jak dla kozic gorskich,ciezki wysilkiem jest dojscie na pole a ttakze zbieranie mandaryn na skarpach gdzie ludzie spadaja.mandarynki maja kolce a jeszcze wieksze kolce maja pomarancze a potem dochodza do tego drabiny na nierownym skarpowym terenie,byla sytuacja ze dziewczyny sie sprzeciwily ze nie wejda na drabiny przy takiej powierzchni na to manichera odp jej :jak sie nie podoba to wypierrdalcc do polski..sa normy skrzynie tzw(kachy)norma na dzien na jednego łebka wynosi 3 skrzynie po 200 kg czym jest nie prawda ze te skrzynie mieszcza200kg mandarynek tylko300/350kg.do rak dostajesz sekator torbe tzw kangurka gdzie nie mozna jej przy zbieraniu sciagac i dostajesz takze rekawiczki.bylo u nas pare dziweczyn co sobie palce po przecinaly.za zgubienie sekatora placisz 12euro.Ja z sistra zjechalysmy 26listopada.poniewaz to sa oszusci,sprzedali nas w cartay jak bydlo.19natego listopada poszlismy do pracy i juz na 2dzien zaczal deszcz lac w czewartek pogoda sie poprawila ,ale nie poszlismy juz do poiatku praccowa.praca jest od poniedzialku do sobotyz zapytaniem manicher o nazwisko szefaa odpowiedziala nam ze szefof jest 15 na to my jej ze chcecmy 1dno konkretne nazwisko.manichcerami sa polki.w pracy jest tak zaczynamy od godz 10 a konczymy o 16.15.gddzie o 9 trzebabylo juz stac i czekac krawezniku na autobus damas. najczescciej czekalismy do11 gdzie prace zaczynalismy po 11 ,ale norma musiaal byc wyrobiona!najlepiej robic w 2wojke w 3jke.nadgodzin nie ma sa skrzynie po wyrobieniu 3 skrzyn normy na lebka 4 skrzyniea exstra placa 12 euro.pan mario a.uswiadomil nas 19natego listopada o czym nikt w polsce nas nie poinformowal ze na 31dni w miesiacu bedziemy pracowac 19 z tego jeszcze beda opady z 3/4dni czyli bedziemy pracowac 15dni w miesiacu a seciurity social trzeba zaplacic co miesiac i zyc.bylo zebranie gdzie powiedzila nam tlumaczka szeffa ''ze ciagniemy wiecej pradu niz jest w kontraakcje' nikt z ludzi nie dostal w polsce zadnego kontraktu.po przerobionych 3dniach powiedzino ze dostanimy zaliczke w postaci 100euro na to szef do nas czy wyrabiamy norme skoro chcemy pieniadze. a w polsce na ofercie jak i umowie pisalo ze praca za dzien a nie na akord/godzine.kazali nam zalozyc konta w banku el monte(cajasol) a manichcera wyplacali przy naszych oczach w kopertach.jedna z kobiet podweszla do manichcery i mowi jej zeo ona nie ma na chcleb a na to manichcera jej ze przzykro jej ale ona nic nie zrobi.pan mario i manichery mowil/wily nam ze na podroz trzeba wziasc ze soba znaczna kwote pieniedzy na to my im ze nie przyjechalismy tu taj na wczasy wydawac pieniadze tylko je zarabiac!!po 4dniach przepracowanych zadzwonilismy do pana adama d ze nie dostalismy jeszcze zaliczek i ze w polsce w umowie nie bylo mowione o 2metrowych skarpach i drzewach stojacych w pionie na co pan dyla powiedziala ze przyleci do nas do nervy na camping z delegacja z polski mowilismy mu ze jak sie nic nie poprawi warunki pracy to zeby on sie skontaktowal z ambasada ,ale nie powiadomil ambasady...do pracy mieslismy na 10 jak zwykle od 9wiatej satlismy na krawezniku czekajac na autobus bo w tym dniu miala sie zjawic delegacja z panem adamem dyla po 12 zjawily sie busy a nie autobus bo w rtm czasie pan mario z pania ewelina i innymi pracodawcami szukali nam ładnego pola rownego gdzie nie ma skarp gdzie drzewka sa niskie i gdzie nie ma norm.w wiec zajechalismy na pole na 13godz gdzie zobaczylismy rowny teren i male skrzynie w ktorych sie miescilo 20kg takie jak po piwach skrzynie.a z panem dyla umowilismy sie wszyscy pracownicy na campie o 17 bo wtedy bedziemy juz po pracy na to z ni zowont wchodzi delegacja wraz z panem adamem d i pania ewelina panem mariem i pan adam z pania ewelina czy tu naprawde sa tak ciezkie warunki. po naszej odp pan mario powiedziala ze teraz juz wiedza co bede mowic ludzia.po zatelefonowaniu do OHP do Pana Adama na drugi dzien dostalismy zaliczke w wysokosci 50 euro a 2gie 50 za dwa dni.zaliczka w wysokosci 100 euro zostaje nam dana na cały miescia i trzeba przezyc.cala dylegacja jak przyjechala odwrocila kota ogonem bo rozmawiala tylko z 5cioma ludzmi.a ludzi bylo 48ktorzy chccieli zmian.cala delegacja nas zakrzykiwala i pan adam d powiedziala ze powinnien nas odac do sadu !
a w umowie polskiej i w ofercie mielismy zarabiac 33 euro z groszami wraz wliczone z seciurity social a po odliczeniu tego mielismy na czysto zarobic za dzien 32 euro z groszami a zarabialismy 28euro gdzie kint nas nie powiadomil jak jest naprawde z pieniedzmi.oni za ludzi pobrali pieniadze od glowy,im sie nie oplaca wyslac czlowieka w pole bo oni najwiecej kasy zarabiaja na sciaganiu ludzi.jednych u nas odsylali po4 osoby a nastepnych 4osoby sciagali!!
jest pare manicher co pomiataja ludzmi a pare jest fajnych kobiet.
co do pogody 5listopada odrazu po przyjezdzie bylo cieplo slonce swiecilo a potem to juz pogoda sie posola padalo pod zad 2/3dni.
warunki byly dobre domki na polu campingowym z lodowka junkersem z wanna z prysznicem pralka ,salon ze stolem i 4rema krzeslami dvd bylo za 1euro na recepcji(mam porobione zdjecia warunkow)

PoZdrawiam serdecznie !
ps. powtarzam sie poniewaz zjadło mi poczatek ...
To co opisałas to niestety są realia pracy na cytrusach.Ja byłam 4 razy na cytrusach.W jednym sezonie byłam nawet manijera.Trafiłam może na trochę lepsze warunki niz ty,ale te skarpy,drabiny,kolce i normy są mi dobrze znane.Na pracę czekasz od 8-9 a zaczynasz 11,czasem 12.Szefa dobrze znalismy,codziennie nas kontrolował na polu,za zerwane pomarańcze(niescięte sekatorem)kary -2 dni siedzenia w domu.A jak tu ściąć z czubka drzewa gdy drzewa jak kasztanowce?W pierwszym sezonie(rok 2004)było nas 28 Polek,w tym roku pojechały tylko dwie.To chyba o czymś świadczy.Nie polecam nikomu pracy przy cytrusach.Jesli ktoś ma jakieś pytania chętnie odpowiem.Teraz jadę na truskawki,kolezanka mnie namówiła.Wiem,ze w Hiszpanii "majatku' nie mozna się dorobić,ale lepsze to niż siedzenie w Polsce bez pracy.
w 100% sie z toba zgadzam kazdy kto jedzie na jakie kolwiek zbiory cytrosy,truskawki,oliwki itp kazdy z forumowiczow trafil w inne miejsce jedni mieli super szefa/kasa na czas,fajne warunki mieszkaniowe chociaz ja na swoje nie nazekam,mieli super ludzi w domku,wyrozumiale manichery/a inni trafiaja wprost do piekla gdzie polka porafi polke sprzedac do szefa poprostu podlazyc jakas swinie,inaczej jest na truskawkach a jeszcze inaczej na cytrusach i nie mozna tego do siebie porownywac bo to w zyciu nie bylo nie jest i nie bedzie to samo..tak samo zgadzam sie z toba ze majatku w hiszpani sie nie dorobisz bo hiszpanie traktuja nas tak jak my traktujemy u siebie ukraincow,rumunow,czy azjatow..poprostu jak tana siele robocza...i zgadzam sie z tym ze lepsza taka praca niz siedzenie w polsce bo z siedzenia nic nie ma...pozdro dla ciebie kolezanko:)

« 

Pomoc językowa - tłumaczenia