To dość wolny przekład nie jestem pewna czy trafny, ale taka jest moja wersja:
Nienawidzę widzieć jak oddala się pociąg
I widzieć jak twoje łzy upadają na peron
Nie wiem czy istnieje przeznaczenie, czuję tylko że ciebie kocham
Kiedy cię widzę na końcu toru czuję że umieram
Kilometry w mojej głowie zamieniają się w pragnienie by cię mieć
Nie obchodzi mnie że czasami trzeba cierpieć żeby móc ciebie zobaczyć
Czuć cię wewnątrz mnie potrzebuję ciebie bez ciebie ciepło zmienia się
W zimno będąc z tobą szczery ja nie chcę nie chcę się podporządkowywać
Czuć cie blisko to nie chcieć więcej się oddalać
Pójdę tam gdzie będzie trzeba tylko po to by być z tobą
Dlatego nie poddaję się i wciąż podążam tą drogą
Są trudności ale nie
Mogą w niczym przeszkodzić nic nie może nas powstrzymać
To zbyt silne
Żyję czekając na pociąg (chyba powinno być ‘tren’) w jedną stronę („tam” ale nie „z powrotem”)
Dlaczego się wysilasz żeby tak pieprzyć? (w sensie tak mnie okłamywać)
Nie zdajesz sobie sprawy że w mojej opowieści ważna jest tylko ona?
I także ja i ty nie jesteś mile widziana w naszej historii
Nie sprawisz by pojawiło się więcej bólu
Nic nie wskórasz lamentami jesteś odpowiedzialna
Za to że mój czas płynie powoli za to że wszystko i nic za razem
przyprawia mnie o szaleństwo, kocham ją bardziej z każdą sekundą,
każdą godziną i każdym miesiącem, za każdym razem bardziej…
Kłótnie na odległość bolą o wiele bardziej
Niż powinny zmieniają się.
Czekam niecierpliwie aż wskazówka zegara
Zakreśli na tarczy dni po których czas
Się zatrzyma by nigdy więcej nas nie rozdzielał
I byśmy nie musieli powtarzać tej podróży
Będzie mi świadkiem czas, odległość,
Dystans wiesz ze nie kłamię kiedy mówię że cię kocham
Nie mogę widzieć ciebie codziennie ale jeśli w moich
Myślach jestem w stosunku do ciebie szczery nie odchodź stąd ani na chwilę…
Z jej winy muszę sobie ciebie wyobrażać,
Wpatrywać się w zdjęcia, miesiące godziny minuty każda sekunda jest cenna,
Przez nią serca zostały rozdzielone i rozdarte na kawałki
Ale ani odległość ani czas nie jest w stanie się z nami zmierzyć… (bis)
I tak, prawie zawsze w ciszy dręczą mnie wątpliwości słyszysz
Ten puls noszę cię tam głęboko w sercu ty masz
Do niego klucze nic nie jest w stanie nas rozdzielić nigdy a poza tym ty to wiesz.
Wszystko jest przeciwko nam poza motylami,
Gwiazdami i niebem które przebrało się za różę.
Muszę wykorzystać każdą sekundę z tobą więc po tym jak tor
Rozdzieli nasze drogi żebyśmy później mogli ponownie być razem,
Dlaczego?, nie chcę… k***!! Nie chcę znowu płakać!
Tutaj niecierpliwość mną zawładnęła mną, każdego dnia śnię
By budzić się przy tobie zawsze, by wypełniać nasze plany
Na niedaleką przyszłość ty i ja, sami, trzymający się za ręce
Przez cały tydzień czekam aż przyjdzie piątek
I złapię ten pociąg który mnie zabierze bym mógł cię zobaczyć, nienawidzę poniedziałków
ale nie przez pracę tylko przez wsiadanie do pociągu
który trzy dni wcześniej mnie przywiózł
Jesteśmy rozdzieleni ale złączeni przez wspólne bicie serca
Dzielimy się jednym torem,
Niebem przeznaczeniem
Odległością czasem
Nie sprzyjają nam ale odległość
Wciąż się zmniejsza bo nasza miłość wzrasta.
Czas staje się wiecznością, odległość trucizną
Ty i ja krzyczymy głośno bo musimy się zobaczyć
Chcę śmiać się z czasu, pluć na kilometry,
Osuszać łzy, przestać być smutnym żeby zacząć się cieszyć
Daleko… daleko?
Chcę odejść daleko, ale z tobą
I móc zrzucić z siebie ciężar tego żalu przez to pismo
Telefony, wiadomości wzmagają chęć by skrócić ten okres czasu
Chęć by cię pocałować, przytulenia ciebie
Obym mógł powiedzieć ci że nie trzeba czekać
Że nic nas nie rozdzieli że przeszłość została z tyłu
Z jej winy muszę sobie ciebie wyobrażać,
Wpatrywać się w zdjęcia, miesiące godziny minuty każda sekunda jest cenna,
Przez nią serca zostały rozdzielone i rozdarte na kawałki
Ale ani odległość ani czas nie jest w stanie się z nami zmierzyć… (bis)
Odległość… jest tym co nam przeszkadza
Jest droga którą ja zamierzam przejść żeby być z tobą
Odległość…