Ważne ...

Temat przeniesiony do archwium.
czy znacie adres jakiegoś czata hiszpaśńiego oprócz icq i yahoo ale takiego bez logowania ... I jeszcze jedno co wam najbardziej sprawiło kłopot gdy sie uczyliście języka hiszpańskiego z gór dziękuje i pozdrawiam :)
mnie zawsze najwiecej problemow sprawialo uzycie rodzajnikow (okreslony, nieokreslony czy w ogole opuscic?), rozroznienie por i para, no i takie spontaniczne uzycie subjuntivo podczas mowienia - bo w cwiczeniach juz doszlam do duzej wprawy, ale to w koncu nie to samo...
Witam!Fajnie wiedzieć że subjuntivo komuś jeszcze sprawia problem ;))) rozumiem Cię doskonale - ćwiczenia spoko bez żadnych problemów, ale użycie w mowie BRRRR!!!niby znam wszystkie zasady i wyrażenia, po których stosuje się subjuntivo, ale nic z tego!
pozdrawiam i życzę wytrwałości w "walce" z subjuntivo!
wiecie co ...coraz bardziej odechciewa mi się(niestety) uczyć tego języka :( ciężko przebrnąc przez te wszystkie subjuntivo itd. czy rodzajniki kiedy je stosować..ale pewnie jedyny sposób żeby się w tym wszystkim wprawić ..to ćwiczenia :) więc skoro chce się wyjechać to po prostu trzeba przewertować full ćwiczeń,żeby to zrozumieć, bo innego wyjścia nie widzę;
czy ktoś też ma takie trudności jak ja ? :/
czy ja wiem... ja raczej jestem zwolenniczka uczenia sie przez mowienie, a nie przez rozwiazywanie nudnych cwiczen...

ja nawiecej sie nauczylam rozmawiajac z hiszpanami - wszystkim bardzo polecam taki co najmniej miesieczny kurs w hiszpanii, a potem juz ma sie znajomych i mozna z nimi rozmawiac :)

na subjuntivo czy rodzajniki mozna zrobic mase cwiczen, ale moim zdaniem to i tak nie przydaje sie tak bardzo w mowieniu... wazne jest sie osluchac (ogladac telewizje, sluchac radia, etc), starac sie duzo mowic, a potem samo wychodzi

no ale kazdy ostatecznie ma wlasny poglad na to jak sie uczyc; ja w kazdym razie robie sie coraz wiekszym wrogiem tradycyjnego nauczania (tzn. walkowanie gramatyki, robienie bezsensownych cwiczen, itd), bo widze po mnie, ze najwiecej i tak sie nauczylam po prostu przez zwykle rozmowy...
maris dzięki za radę....co do tej nauki że najlepiej ze słuchu to masz w zupełności racje ;) za nim wyjechałam nie znałam żadnego slowa oprócz"hola" ...po 4-miesięcznym pobycie mogę jako tako się dogadać...więc najlepiej jest wyjażdzać ;)
Ja hiszpańskiego uczyłam się rok, po czym wyjechałam do USA i zaczęłam pracować z Meksykanami, którzy w ogóle nie mówili po angielsku.. Byłam przerażona, ale wiedziałam, ze prędzej mnie zrozumieją niż powiem po hiszpańsku "Kali być głodny" niż poprawnie po angielsku ;) I się zaczęło ;) Oglądałam wyłącznie telewizję meksykańską, słuchałam ichniejszego radia i czytałam gazety..
Po trzech miesiącach słownictwo "restauracyjne" miałam opanowane + wszelkiego rodzaju przekleństwa i wyznania miłosne hehe
Najważniejsze to przełamać barierę i nie bać się mówić!
Co do gramatyki - dobrze jest znać podstawy, żeby zdanie miało jakiś sens; to oczywiste. Ale z drugiej strony gramatykę angielską mam opanowaną perfect, a nigdy w życiu nie użyłam w mowie potocznej znacznej jej części. Po co się mam męczyć z np. trzecim conditionalem, skoro i tak żaden amerykanin go nie używa..
Tak na dobrą sprawę to te wszystkie "gramatyczne kruczki" są wykorzystywane najczęściej w jakiś głupkowatych testach, np. na iberystykę, gdzie układający te zdania o niczym innym nie marzy by kogoś zagiąć strukturą o której rodowity hiszpan zapewne nawet nie słyszał.
Dlatego jeśli ktoś chce się po prostu komunikować w tym języku, wydaje mi się, że powinien znać podstawy.. reszta pójdzie sama ;) Zawsze można zamachać łapkami, pokazać paluchem czy po prostu ślicznie się uśmiechnąć ;)
Pozdrawiam serdecznie!
Mam nadzieję, że was nie dopadła jesienna depresja spowodowana tą koszmarną pogodą, ale że tak jak ja myślicie: "Dlaczego ja u diabła nie jestem w pięknej, słonecznej Espanii"
zgadzam sie zupelnie
niektore rzeczy, ktore sie u nas przerabia z gramatyki nie przydaja sie nigdzie indziej poza roznego typu egzaminami...
dlatego tez ja zaczynam bojkotowac egzaminy panstwowe, ktore glownie sprawdzaja umiejetnosc zdawania egzaminow i oczywiscie zdzieraja z nas kase...

szkoda tylko, ze te wszystkie egzaminy sa tak potrzebne do udokumentowania znajomosci jezyka... w kazdym razie ja stwierdzilam, ze dopoki moge cos udokumentowac w inny sposob (np roczny pobyt w danym kraju na stypedium) to egzaminow nie bede zdawac
Oczywiście.
Bo jeżeli ktoś wyjeżdża na Socratesa przykładowo (tak jak ja) na pół roku do Hiszpanii, zdaje tam egzaminy w języku hiszpańskim to jest chyba rzeczą oczywistą, że włada tym językiem. Zwłaszcza, że Hiszpania to kraj antytalenci językowych, i cięzko sie porozumiewać np. po angielsku ;)
Temat przeniesiony do archwium.

 »

Pomoc językowa