polecam dwie wokalistki: pierwsza (to moje świeże odkrycie) Lhasa de Sela, wydała niedawno trójjęzyczny album 'The living road', nie nagrywa co prawda w Hiszpanii, ale jest z pochodzenia Hiszpanką; drugi głos to Christina Rosenvinge, ha, w jej żyłach nie płynie znowuż hiszpańska krew, ale mieszka w Hiszpanii i gra muzykę rockową, niezbyt ciężką, ale nie bez pazura, coś jak kasia kowalska w latach świetności