Ha! To jeśli Cię interesują FARC i inne tego typu, choć nie zawsze tej samej orientacji politycznej, to poczytaj sobie gazety panamskie. Czasami można tam znaleźć info o tym jak kolumbijscy "bojownicy o nie-wiadomo-już-co" zapuszczają się do Darien (graniczna, puszczańska prowincja Panamska) i rabują, mordują ludzi i zwierzęta. Bohaterscy woje z różnych Autodefensas lubią napadać w 150 chłopa, uzbrojeni po zęby na zapomniane przez Boga wiochy z 500 mieszkańcami w środku selvy. Spotyka się to oczywiście z późniejszą kontrakcją napadniętych i tak to pięknie się kręci.
Czasami zdarzają się prawdziwe kwiatki, ale to wyczytałem akurat w prasie wenezuelskiej ze dwa lata temu, że znaczny oddział FARC (400 żołnierzy) przekroczył granice i rozlokował się w Zulia, tymczasem Raúl Reyes, członek głównych władz FARC, operowany był na raka prostaty w klinice w Rubio na terytorium Wenezueli.
Informacji tych dostarczył schwytany w tamtym czasie Germán Briceno Suárez 'Grannoble'. Smaczku dodaje fakt, że Briceno uciekł wojskowym i przedostał się na terytorium właśnie Wenezueli skąd bezpiecznie powrócił do Kolumbii i swoje rewelacje opublikował w... stołecznym 'El Tiempo'.
W Wenezueli zawrzało, pytany jak mógł o tym nie wiedzieć Chavez nabrał wody w usta, wziął się za to do roboty i w krótkim czasie schwytano 15 kolumbijskich partyzantów. Przekazano ich Kolumbii jako akt przyjaźni i wsparcia prezydentowi Uribe (Kolumbia) w walce z terroryzmem.
W ogóle to jak ktoś lubi taką jazdę, to polecam lokalne gazety. Palce lizać!