Mam pytanie do osób, które dłużej mieszkają w Hiszpanii. Wytłumaczcie mi pewną rzecz.
Otóż spadł śnieg. Nie da się nie zauważyć. Śniegu jest dużo, jest mokry ale ogólnie nie jest tak uciążliwy jak ten w Polsce, który czasem spada w listopadzie i siedzi sobie aż do marca. Lodu tu gdzie jestem nie ma, bo temperatury póki co utrzymują się sporo powyżej zera.
I oto co się dzieje:
- zapanowała ogólna panika. Kierowcy nie wyjeżdżają w trasy.
- ci, którzy wyjeżdżają zakładają łańcuchy na koła
- ludzkość notorycznie nie przyjeżdża do pracy, bo przecież śnieg.
I w ogóle niedługo chyba ogłoszą klęskę żywiołową. A śnieg tymczasem ma poważne problemy, żeby utrzymać się od rana do wieczora.
Jeżdżę samochodem już długo i czegoś tu nie rozumiem. Przecież śnieg w Hiszpanii to jest dość normalna sprawa. Pada co roku. A tymczasem oni zachowują się, jakby conajmniej tsunami miało nadejść. Nasuwa mi się prosty wniosek - albo nie znają zimowych opon (które w większości przypadków wystarczyłyby - nie mówię o jeździe w góry ale jak ktoś w środku miasta wpada w poślizg i się rozbija to jest lekka przesada) Albo po prostu są cudownie wygodni i wyrozumiali - a śnieg to doskonała wymówka aby nie pracować - czego i sobie i Wam wszystkim życzę :)
Banan.