roznice pomiedzy hiszpanskimi

Temat przeniesiony do archwium.
31-60 z 65
Oby Ci tylko, moja droga, nie odpadły ;)
O kurde...
Istnieje takie niebezpieczenstwo?
No to ja sie musiec powaznie zastanawiac...

Strasznie ja sie przyzwyczaic do mych paluszkow...
I pianino lubic...
I pierscionki...

No, no...Powazna sprawa byc...

;-)
Zbyt długie krzyżowanie palców powoduje ograniczenie dopływu krwi i w rezultacie obumarcie tkanek.
A skoro Cię tak bardzo interesuje moje życie prywatne to podaj mi maila, opiszę Ci parę szczegółów z życia mojego i moich bliskich. Mogę Ci nawet podać rozmiar stopy...
Och, droga Ago, tu wszyscy tak z sympatii, a Ty się już kryjesz za Twoją ironią, a to się tak miło czyta, nareszcie ktoś, kto nie pluje jadem:)
popieram, może aż tak nie kaleczą moich uszu, ale żaden południowy akcent mnie nie kręci :)
Wiesz, na moim poziomie znajomości hiszpańskiego, jakoś nie potrafię rozróżnić katalońskiego od kastylijskiego... Gdybym miała żywy kontakt z językiem, pewnie nie miałabym tego problemu... W książce, nie napisali dokładnie, o które regiony chodzi, więc nie będę wypowiadać się szerzej w tej kwestii, bo na pewno coś pomylę...

Saludo...
W tej książce chyba bzdur nie napisali... Na dołączonej płytce CD nagrali wszystkie dialogi z książki... Wyraźnie słyszałam jak babka mówi: bueno día... Więc chyba to nie bzdury...
Aga, rozmiar stopy to na inne forum: http://mydziewczyny.tenbit.pl/1,191,8,21213562,59182604,2228656,0,forum.html

Natomiast pozostale informacje jak najbardziej bylyby na miejscu... jak na forum hiszpanskie jest tu moim zdaniem troche za duzo polskiego jadu, a za malo hiszpanskiej "salsa rosa";)

pozdrawiam
"na moim poziomie znajomości hiszpańskiego, jakoś nie potrafię
>rozróżnić katalońskiego od kastylijskiego"...

No...To sobie mozemy tu...dyskutowac...
Ladna dzis pogoda w M.
A u ciebie?
O pogodzie możemy porozmawiać... Ale o innych rzeczach też... W sumie dobrze, że powstał taki temat, bo dzięki temu mogę się wiele rzeczy dowiedzieć od bardziej doświadczonych osób... Np. od ciebie...

Saludo todos y mando besitos...

:* :* :*
A skoro Cię tak bardzo interesuje moje życie prywatne to podaj mi maila, opiszę Ci parę szczegółów z życia mojego i moich bliskich. Mogę Ci nawet podać rozmiar stopy...

++++++++++++

pues yo quiero saber,pero quizá mi interés esta en otras medidas....

:)
Do kogo to??? Do mnie???
Hiszpańskiego nauczyłem się w Meksyku. Rzeczywiście, Meksykanie mówią o wiele wyraźniej niż Hiszpanie z Asturias czy Madrytu. Ich akcent jest delikatny, a wymowa prosta, najmniej skomplikowana wśród wszystkich "hiszpańskich" jakie słyszałem - czy to była Argentyna, Puerto Rico czy właśnie Hiszpania. Mówię tu oczywiście o języku używanym w Distrito Federal czy w telewizji, bo w Sinaloa brzmi to zupełnie inaczej.

Po powrocie do Polski sprawiała mi trochę kłopotu 3 osoba, ale nauczyłem się jej w pół godziny - nie jest to żaden problem opanować końcówki, które i tak wyprowadza się z drugiej osoby zarówno w Indicativo jak i Subjuntivo.

I ostatnia rzecz. Dla tych, którzy mówią, że Hiszpański w Ameryce Łacińskiej jest uboższy, mało oryginalny etc. Jest wprost przeciwnie, a mnogość regionalizmów wręcz przeraża.

Kiedy po powrocie do Meksyku rozmawiałem z nauczycielką lenguy i literatury w mojej szkole, Hiszpanką, i próbowałem unikać "meksykanizmów" jak ahorita, boleto czy carro, w pewnym momencie zapytała mnie: czemu unikasz tych słów? Hiszpański w Meksyku to też jest hiszpański! I każdy Hiszpan i tak i tak Cię zrozumie - jeśli tylko chce!
Zgadzam się z tobą... Wymowa jest rzeczywiście mniej skomplikowana i delikatniejsza... Ja uczę się hiszpańskiego głównie na podstawie wersji meksykańskiej i kolumbijskiej... Nałogowo oglądam telenowele, ale dzięki temu dużo się uczę...

Lubię hiszpański, jakim posługują się w Meksyku... Regionalizmy, czy raczej kolokwializmy są fajne... Jakby ich nie było, język byłby nudny... Ja bym takich słów nie unikała w rozmowie z Hiszpanami, bo są fajne... Jeśli najwyżej rodowity Hiszpan będzie mieć problemy z ich zrozumieniem, to trudno...
Hermosa, to zjadanie końcówek l.m. wystepuje tylko w Andaluzji i na W. Kanaryjskich a najlepszym dowodem na istnienie poprawnego wzorca jest fakt, iż po wjechaniu na obszary andaluzyjskie, im bardziej na południe tym bardziej niechlujna wymowa i większe 'wdychanie końcówek'...Nawet w Murcji słychać to juz trochę od stolicy w dół.
Hiszpański w Meksyku jest bardzo śpiewny, u mnie budzi uśmiech podobny jak u Polaka gdy słucha czeskiego lub słowackiego. Najbardziej znanym wzorcem tej sympatycznej bądź co bądź wymowy i intonacji, budzacej jednak u Hiszpana uśmiech politowania są filmy aktora znanego jako "Cantinflas" ...
Jesli chodzi o łatwiejsze zrozumienie dla początkująch to jest to róznica dla uszu mniej wiecej taka jak w angielskim miedzy wzorcowym "Queen's english" i "american english". W Stanach wymawia sie generalnie bardzo wyraźnie głoskę "r" co powoduje łatwiejsze zrozumienie niz w przypadku 'przydechowego' brytyjskiego angielskiego. jednak nikt nie powie, że lepiej jest uczyc sie wymowy amerykańskiej niż wzorować na angielskiej arystokracji. Kazdy chciałby aby ze względu na akcent posądzano go o studia w Oxfordzie...:-)
O gusta nie należy się spierać. Jednym przypadnie do gustu akcent meksykański, innym wenezuelski, a jeszcze inni za herezję uważają mówić inaczej niż rodowici Hiszpanie.
Mnie ciarki przechodzą jak słyszę Argentyńczyka, bo niby to ten sam język, ale sposób akcentowania przyprawia mnie o dreszcze.
A co do tego Oxfordu: british english zawsze wywoływał uśmiech na mojej twarzy. Wolałabym być brana za studentkę Yale :)
Pozdrawiam
Tak jak pisze wyżej Pallada - o gustach się nie dyskutuje :)

W kwestii akcentu - nie łudźmy się - nie będziemy mieć ani akcentu brytyjskiego, ani amerykańskiego. Jestem w stanie odróżnić przez to native speaker'a od kogoś, kto może nawet przeżył pół życia w stanach, ale angielski nie był jego pierwszym językiem - choćby nie wiem jak się starał udawać że jest 'native american citizen'. Kwestia dobrego słuchu ;]. Ciekawym zjawiskiem jest też pewien pan, który zawsze mnie bawi do łez - czyli Mariusz Max Kolonko, który sili się na amerykański akcent jak mówi po polsku ;P a gdy zaczyna po angielsku to mu nagle ten akcent znika :D.

Nie ma też co dyskutować nad tym, który angielski jest bardziej angielski czy właściwszy bo obydwa są oficjalne. Tak samo ma się sprawa z hiszpańskim. Zależy kto czego potrzebuje się nauczyć i rozumieć, w jakim kraju/regionie przebywa/ma kontakty, tudzież co jest milsze dla czyjegoś ucha.

Nawet w Polsce w zależności od regionu mamy inny akcent, określenia w języku polskim, mamy też gwary. Jednak nie powiem, że np. akcent z centrum jest lepszy od pomorskiego czy południowego i że KAŻDY chciałby być posądzany o pochodzenie warszawskie ze względu na akcent. Byłabym ostrożna w rozmowie o gustach :)
No nie przesadzajmy z tymi róznicami w Polsce :-) Jedyna rzecz, która moze odróznić np. prawdziwego warszawiaka od krakusa jest wyraźniejsza wymowa głosek nosowych jak w słowie "piosenka", gdzie krakusy ją zmiękczają, albo uzycie zwrotu typu "na dwór" zamiast małopolskiego "na pole" .
O 'gwarach i góralach' nie rozmawiajmy bo to zupełnie odrębna kwestia.
Ja się za bardzo nie znam na angielskim... W szkole, zarówno w podstawówce, jak i w liceum, uczyłam się jedynie niemieckiego... Akcent brytyjski od amerykańskiego odróżnić jednak potrafię... Wg mnie amerykański akcent jest lepszy, ale nie będę się spierać...

Pochodzę z południa i wcale nie uważam, że to Warszawiacy mają lepszy, bardziej wzorcowy akcent... Jak już to zaznaczyłam wcześniej, ludzie z południa nie powiedzą: "Wychodzę na dwór", tylko: "Wychodzę na pole"... Nie wiem, czemu wszystkich Warszawiaków i ludzi mieszkających na północy to razi... Dla mnie to normalne...

Saludo y mando besos:

:* :* :*
Przede wszystkim trzeba zdecydować o czym piszemy. Bo 'akcent a 'wymowa' to dwie zupełnie różne sprawy. A w wielu postach widzę nagminne mylenie tych aspektów języka.
Argazedonie, polecam wybrać się w okolice Białegostoku lub Suwałk. Albo chociaż do Włodawy lub Chełma. I porównać z Warszawą lub Krakowem.
I nie chodzi o gwarę, bo słowa (tylko niektóre oczywiście) niewiele się różnią od tych, których używa się w całej Polsce. Chodzi o akcent.... taki.... uk-raiiiiński :)
Masz rację... Ale temat brzmi: "różnice pomiędzy hiszpańskimi", więc można pisać zarówno o akcencie, jak i o wymowie...
to sobie porównaj ślązaka mówiącego po polsku i kogoś z pomorza też mówiącego po polsku (np. ze Szczecina czy Gdańska) będziesz miał full serwis :)
Moje Zaglebie, bom zaglebiak z krwi i kosci, lezy, nie da sie ukryc, na poludniu, i tu nikt nie powie: "wychodze na pole" tylko zawsze "wychodze na dwor"
duzy gustawie - bo tak mówią w Małopolsce a nie na Śląsku :]
W Malopolsce - zgadzam sie, ale Malopolska to nie cale poludnie Polski. I, jak pragne zdrowia, ja pisze o Zaglebiu, a Zaglebie to nie Slask!!! Por favor... :)
hmm... czyżbym nie myślała o właściwym Zagłębiu myśląc o tym należącym pod woj. śląskie? :) Bo ja właśnie z woj. śląskiego jestem :) - a już się prawie ucieszyłam, że mam sąsiada ;P
A ja nie jestem z Małopolski, tylko z Podkarpacia... Pisząc południe, miałam na myśli regiony południowe, jak Małopolska, Podkarpacie czy Sądecczyzna, gdzie tego sformułowania się właśnie używa... A gwara śląska jest specyficzna, bo zawiera dużo germanizmów... I na pewno Kaszub z Pomorza nie dogadałby się ze Ślązakiem... Tak jak w wielu przypadkach Krakus z Warszawiakiem...

To samo można zresztą odnieść do osób posługujących się językiem hiszpańskim... Mimo, iż język ten sam, nie zawsze Latynos dogada się z rodowitym Hiszpanem...

Saludo y mando besos
Oni tam chyba bardzo zaciągają... Ale bliskość Litwy czy Białorusi chyba robi swoje...
Antares :)) oczywiscie, ze mozemy myslec o sobie, jako o sasiadach, z sympatia, oczywiscie, ze tak! Ale chlopak z Zaglebia to nie Slazak. Nigdy tak nie bylo, nie jest i nie bedzie. Co nie wyklucza moich serdecznych pozdrowien dla kolezanki slazaczki :)
Temat przeniesiony do archwium.
31-60 z 65