natomiast ja mam cos do dodania...rnprzeczytalam caly watek, duzo myslalam, a teraz i ja zapytam o Wasze zdanie i opinie...rnboje sie troche potepienia i oceniania, bo pewnie tak zareagowalabym sama, gdybym sytuacji nie poznala na wlasnej skorze..rnotoz tez jestem zakochana w Meksykaninie... problem w tym, ze zonatym, z dzieckiem. jego zona jest z dominikany, wiec jakby nie bylo, blizsza mu jesli chodzi o roznice kulturowe no i jezyk oczywiscie... teraz mieszkaja razem, on moze dostac papiery amerykanskie dzieki niej i nie moze sie z nia teraz rozwiesc...rno tym, ze ma zone i dziecko wiedzialam od poczatku, w ZYCIU by mi nie przyszlo do glowy, ze sie w nim zakocham, ale jak to ciezko wypowiadac sie na jakis temat gdy sie go nie pozna 'od srodka'... nawet nie wiem jak to sie stalo, ze sie zakochalam... chcialabym byc z nim... ale czy to ma sens?czy mozemy byc szczesliwi?czy on sie rozwiedzie?czy skoro zdradzal ja to bedzie zdradzal i mnie?... jestem bardzo zmeczona ta sytuacjia, oczywiscie czuje sie strasznie...niemoralnie, zle i w ogole nie tak... ale co mam zrobic jesli w tym momencie nie wyobrazam sobie zycia bez niego?jesli czuje, ze jest to jedyna osoba na swiecie przy ktorej czuje sie naprawde dobrze... nie wiem...