Po długich przemyśleniach, rozmowach z wieloma osobami, przeanalizowaniu niektórych naprawdę rozsądnych wpisów w tym topicu ;), stwierdziłem, iż tą fikcyjną „Filologią hiszpańską” w 3city nie jestem zainteresowany, szkoda czasu na fantasmagorie…
„W dniu zwycięstwa Allende ulice Santiago wypełnili radośnie nastrojeni ludzie, którzy skakali, krzyczeli, ściskali się i śmiali. Że zapalili pochodnie, a potem "bezładne wrzaski i zabawa uliczna zamieniły się w karnawałowy, acz zdyscyplinowany korowód, który zaczął maszerować ku wytwornym alejom dzielnic burżuazyjnych. Taka prawda o wydarzeniach historycznych tkwi tylko w ludzkich wspomnieniach, literackich obrazach, jak np. z "Domu duchów" Isabel Allende, smutne...”
„Sztuka życia, cieszenia się nim jest na Kubie najwyższa. Oni żyją w rytmie tańca, pięknie się poruszają, są szczęśliwi. Niewielu ludzi potrafi to zrozumieć. Większość myśli, że szczęście to pieniądze, a tam szczęście to poczucie, że ma się ochotę na życie... Woń kwiatów gardenii... Używa się talku i dezodorantów, które kobiety robią z wody kolońskiej... mango, tuńczyk, kolendra, kminek...”
„Hasło "walki z komunizmem" w Ameryce Łacińskiej inspirowane przez USA służyło najczęściej jako wykręt i usprawiedliwienie największych łajdactw i zbrodni. Walcząc z "czerwonym barbarzyństwem", Amerykanie bynajmniej nie promowali w Gwatemali, Brazylii, Chile, Argentynie demokracji, lecz systemy przesiąknięte hipokryzją i ponuractwem, uległe wobec Waszyngtonu. Amerykańskie interwencje i wsparcie represyjnych dyktatur przyniosły kilkaset tysięcy śmiertelnych ofiar i cierpienia milionów obywateli Ameryki Łacińskiej. Czy imperialistów, którym udawało się w przeszłości opanowywać poszczególne kraje Ameryki Łacińskiej interesowały losy wyalienowanych dzieci cierpiących na malarię, tężec, ospę, chorobę Heinego – Medina?”
„Argentyna przeszła od gospodarki dość zamkniętej, uregulowanej, chronionej do całkowicie otwartej - od razu, natychmiast - zasługa Menema. Argentyńczycy ponoszą wciąż wszystkie koszty otwarcia, a nie mają z niego prawie żadnych zysków. Menem rozkradł, co się dało. Tak wyglądał i wygląda neoliberalizm po argentyńsku. Amen. Menem był na tyle cwanym politykiem, że krach argentyński w 2002 roku nastąpił 3 lata po zrezygnowaniu z jego neoliberalnych usług. Ale to jego radykalne do granic absurdu posunięcia były zalążkiem nieszczęść gospodarczych, neoliberalne infekcje nie od razu zaatakowały Argentyńczyków. Winę za krach ponoszą wywodzący się ze stajni Menema - Camano, Rodriguez Saa, Duhalde. Jedna cholera.”
„Przejechałem cały kraj centymetr kwadratowy za centymetrem, od przepięknej tajemniczej doliny Vinales, gdzie świt zastaje chmury spoczywające pod palmami, aż do cichych domostw Santiago de Cuba...Szczerą prawdą jest Panie i Panowie, że dzisiaj na Kubie nie ma ani jednego bezrobotnego, ani jednego dziecka pozbawionego możliwości nauki, ani jednego człowieka bez butów, dachu na głową czy trzech posiłków dziennie. Nie ma nikogo, kogo nie obejmowałaby odpowiednia i bezpłatna opieka medyczna. Nie ma policyjnych represji ani dyskryminacji żadnego typu, z żadnego powodu. Nie ma nikogo, kto nie mógłby wejść tam, gdzie wchodzą wszyscy, czy obejrzeć film, czy jakikolwiek spektakl artystyczny lub sportowy..." – Gabo Marquez
„Prezydent Wenezueli – Hugo Chavez kieruje się stworzoną przez siebie doktryną „boliwarianizmu”, mocno akcentującą suwerenność kraju, zarówno pod względem politycznym, jak i gospodarczym, bezpośredni udział obywateli w sprawowaniu władzy. Skąd w czasach globalizacji i amerykanizacji wziął się „trybun”, który łączy w sobie kilka postaci z latynoamerykańskiej historii ostatnich dwóch wieków? Który mówi o równości, sprawiedliwości i Bogu - człowiek, który nie zawsze się określał jako socjalista.”
„Powstanie w meksykańskim Chiapas, które wybuchło 1 stycznia 1994 roku przyjmuje się, że było jedną z pierwszych inicjatyw alterglobalistycznych. Znane jako powstanie Zapatystów, walczącej o swą godność, prawa i możliwość przetrwania w skostniałej strukturze własności ziemi. Tuż po uroczystej Mszy św., na placu przed kościółkiem San Diego w San Cristobal de las Casas, historycznej stolicy meksykańskiego stanu Chiapas zebrał się w niemym proteście dziesięciotysięczny tłum Indian. Coś nagle sprawiło, że puściła im wrodzona pokora i oto, po latach stagnacji i beznadziei, postanowili upomnieć się o swoje...”
P.S. PWSH o muerte – to chyba jakiś absurd. Tacy dwaj, co ukradli elektorat, też bili się z UE niedawno (właściwie to się bił tylko ten co gatos uwielbia, bo ten drugi to wykonywał tylko polecenia tego pierwszego) na śmierć i życie o pierwiastek i wywalczyli status quo; gdzie się podziały tamte nekrologi (sic!)? Nieudolnie parafrazowali prawdziwych kubańskich rewolucjonistów…
Fascynacja Ameryką Łacińską nie opuści mnie jeszcze przez largos ańos. Nadal będzie sprawiać mi przyjemność pisanie elaboratów na temat tamtejszych fenomenów – socjalistów XXI wieku z Guliwerem wenezuelskim na czele, delektowanie się beletrystyką podszytą wątkami politycznymi, podążanie śladami Artura Domosławskiego, Daniela Passenta (o Wołku nie wspomnę, bo jego ulubieńcem był i jest satrapa (na szczęście już martwy) Pinochet), nawet gdy nie będę studiował tejże filologii. Aktualnie jestem zainteresowany psychologią, gdyż koreluje ona w o wiele większym stopniu z kierunkiem, który już studiuję. A Iberystyka – mam nadzieję, że niebawem nie będzie się do trójmiejskich pasjonatów hiszpańskojęzycznych klimatów zwracać – no pasaran!, i doczekamy się por ultimo na UG iberystyki z prawdziwego zdarzenia. Hasta Siempre forumowicze!:D