Droga Olgo: zacznijmy od tego, ze ja rowniez wole zostac tutaj niz wrocic do Polski, co powiedzialam wyraznie w ostatnim wpisie. I to nie ze wzgledu na poziom ekonomiczny, a ze wzgledu na polska mentalnosc. I jezeli porownuje zycie w Hiszpanii n.p. do zycia w Niemczech, gdzie spedzilam prawie 10 lat, to tez nie mam na mysli ekonomii czy PIB na mieszkanca…a wlasnie mentalnosc, m.in. kwestie rownouprawnienia, sytuacji kobiet, zwlaszcza matek i pracujacych, czyli polityki “godzenia pracy zawodowej z zyciem rodzinnym”, ktora jest tu jeszcze w powijakach.
Co do Twoich pieciu punktow, po czesci sie zgadzam, po czesci nie:
1. Serdecznosc i otwarcie…zalezy. Wobec turystow, na pewno: w koncu z turystyki zyja! Cieszyc sie zyciem: owszem. Weseli: owszem. Tu chyba masz racje. Mam bardzo szerokie grono znajomych, z ktorymi w weekendy sie dobrze bawimy. Wszystko ma jednak dwie strony, czy n.p. stopniowe wydluzanie i opoznianie nocnego zycia jest takie pozytywne… czy ja wiem. Panuje tu motto: “Nada antes de las 3”, tj. Wszystko zaczyna sie dopiero okolo godz. 3 nad ranem, formuja sie kolejki przed dyskotekami… o tej godzinie ja osobiscie wole juz wracac do domu, a nie dopiero zaczynac zabawe i potem przesypiac caly dzien, ale coz, kwestia gustu…Tutejsza mentalnosc zwlaszcza mlodizezy jest wlasnie taka.
Inna sprawa to nagminne uzywanie slowa “amigo” wobec osob dopiero poznanych. To roznica mentalnosci i kwesta semantyczna; ja zwyklych znajomych wole nie nazywac od razu przyjaciolmi a wlasnie znajomymi, tutaj natomiast mozesz miec natychmiast dziesiatki “amigos”… ale prawdziwych przyjaciol wsrod nich, moze jednego, dwoch, tak jak i w innych krajach, raczej nie wiecej, mimo iz tak sie moze wydawac sadzac po nazewnictwie… Ta serdecznosc i otwartosc moze byc czesto powierzchowna, n.p. Katalonczycy mawiaja, ze w Madrycie wszyscy od razu sa twoimi przyjaciolmi, ale nic z tego nie wynika, natomiast w Barcelonie trudno jest zdobyc przyjazn kogokolwiek, ale jak juz zdobedziesz, to na cale zycie. Jest to na pewno przesada, ale mozna by te metafore odniesc n.p. do porownania Hiszpanii i “zimnych” krajow n.p. Niemcow, Holendrow, Anglikow czy Skandynawow: w Hiszpanii masz cale stado “amigos”.. i nie zawsze to cos oznacza, w Anglii czy gdzies moze byc bardzo trudno zdobyc czyjes zaufanie, ale kto wie, moze bedzie na cale zycie..? Nie wiem, to tylko przypuszczenia.
Otwarcie? Tez, czy ja wiem. Mnie zaraz po przybyciu uderzyla kompletna ignorancia na temat wschodniej czesci Europy, i oprocz tego, kompletny brak zainteresowania. Gdy przedstawialam sie mowiac, ze jestem z Polski,odpowiedzia bylo najczesciej wzruszenie ramion i : “Ah…muy bien” Lub: I co, bardzo tam zimno?. W tej samej sytuacji w Niemczech, zasypywano mnie pytaniami i komentarzami: skad, z jakiego miasta, ja bylem tam i tam…ja mam znajomych tam i tam….ja sie wybieram w przyszlym roku… itp. Fakt, ze sasiedzi, ale brak zainteresowania jest jednak przytlaczjacy. Oczywiscie sa i wyjatki, jak wszedzie.
2. Roznorodnosc kulturowa, geograficzna itp.: tak, zgadzam sie, to jest ogromne bogactwo. Zdaje sobie z tego sprawe szczegolnie mocno, bo mieszkam wlasnie w jednaj z “Comunidades Autonómicas” o wlasnej kulturze i jezyku. Geografia tez jest dosc ciekawa: mieszkam nad morzem, ale do gor jest tu moze godzina drogi…czyli i na narty blisko… Czego mi tu brakuje niestety, to zielone soczyste lasy; sa ponoc w Asturias i Galicji, ale coz, ode mnie to za daleko…
3. Klimat: hm… co kto lubi. Dla mnie lato jest zbyt gorace. W tym roku spedzilam caly lipiec w Madrycie: codziennie ok. 40º C. W Barcelonie nizsza temperature, ale wilgoc taka, ze wydaje sie o wiele wiecej…lepko, ciezko ... Od dwoch lat pojawila mi sie alergia na slonce obiawiajaca sie problemami ze skora, i to bez naduzywania, gdyz w ogole sie nie opalam. Dermatolog “pocieszyl” mnie, ze wlasnie od ubieglego roku zdarza sie to wielu ludziom, tubylcom!! Po prostu od ubieglego roku lata sa wyjatkowo gorace i dlugie, co niesie za soba konsekwencje.
Z drugiej strony, jest gorace lato i zimna zima, a prawie nie ma por roku przejsciowych, wiosny czy jesieni… Dla mnie, klimat jest troche zbyt ekstremalny.
4. Fajni faceci: Jezeli chodzi o wyglad: swieta prawda! Mnie sie rowniez bardziej podoba przecietny Hiszpan od przecietnego Polaka. Wystarczy przejechac sie metrem czy pociagiem. Nie tylko przystojniejsi (oliwkowa cera, ladny profil…), ale z reguly i bardziej zadbani.
Co do kobiet, uwazam ze sa z reguly ladne, ale najczesciej o brzydkim, skrzekliwym glosie.
5. Wieksza niz u nas tolerancja innosci: tez prawda, o tym wlasnie pisalam w ostatnim wpisie. Bardzo pracuja nad tym, by wyzbyc sie pozostalosci wplywu epoki frankistowskiej, stad tez – mimo tragicznych codziennych wiadomosci o kolejnej kobiecie zabitej przez partnera, obecnego czy bylego (w tym roku ta tragiczna cyfra to juz 93)– jest jednak duza wrazliwosc spoleczna na przejawy braku tolerancji czy jakiejkolwiek dyskryminacji: wzgledem plci, rasy czy orientacji seksualnej. Tzn, jezeli jeszcze ktos mysli ze kobiety to istoty nizsze, a geje to zboczency, to przynajmniej sie juz nie przyznaje…To JUZ jest jakis postep… w Polsce owszem, bez zenady. Pod tym wzgledem wole Hiszpanie, tolerancja jest wieksza, sa jakby o krok dalej (gdzies miedzy Polska a Niemcami czy Skandynawia). Jak wspomnialam, gdy ktos wyskoczy na forum publicznym z jakim seksistowskim komentarzem, zlinczuja go.. W Polsce, wiekszosc (zarowno mezczyzn, jak i – niestety – kobiet), go poprze!!!
Punkt ostatni, czy sie uwazaja za lepszych, czy wywyzszaja… Tu sie nie zgodze: moje doswiadczenia zwlaszcza pierwszych lat wykazuja, ze jednak sie wywyzszaja. Moze to byc skutek poczatkow unijnych (lub epoki przedunijnej) Hiszpanii, gdy n.p. Francuzi traktowali ich z gory. Ja, owszem, spotkalam sie nie raz z przekonaniem o wyzszosci swojego kraju nad… CALA RESZTA swiata. I to, jak wspomnialam, najczesciej z ust ludzi, ktorzy nigdy nigdzie wiecej nie mieszkali, co najwyzej byli gdzies turstycznie. Ale coz… Niech kazdy mysli co chce, a na przyjaciol wybieram sobie ludzi, ktorzy sa wyjatkami potwierdzjacymi regule… Moze na samym poczatku trafilam na dosc prymitywne srodowisko... ale cos w tym jednak jest.
Ze wzgledu na powyzsze fakty, ja rowniez, podobnie jak ty, nie mam watpliwosci co do tego, czy wolalabym tu zostac czy wrocic. Zdecydowanie zostac. Nie wiem, czy masz rodzine, dzieci itp., jezeli nie, to wydaje mi sie, ze jeszcze kawal rzeczywistosci hiszpanskiej –chyba tej najtrudniejszej: jak pogodzic prace zawodowa z zyciem rodzinnym – przed toba. Narzekaja na to wszystkie Hiszpanki, kobiety tutejsze, ktore najczesciej przynajmniej posiadaja rodzicow do pomocy… My cudzoziemki, z reguly tego nie mamy.
Mimo to, ja rowniez zostaje. Chyba nie ma kraju idealnego. Hiszpania na pewno nie jest rajem. Ale czy jest tu dobrze czy nie... to zalezy, z czym sie porownuje.
Pozdrawiam i powodzenia.