"Rozśpiewana Europa" miała zacząć się o 16.00. Ja jednak chciałam być w parku o wiele wcześniej, aby poznać Conrado przed występem. Chciałam, żeby w trakcie występu, jak mnie zobaczy w publiczności, żeby mnie już kojarzył jako znajomą. Byłam na miejscu o 15.00. Szłam razem z moim młodszym bratem. Był to sam początek imprezy, miał być program dla dzieci. Ale szczerze mówiąc, był to całkiem fajny zespół - grał fajną muzykę latynoamerykańską.
Gdy byliśmy na miejscu, było bardzo mało ludzi. Mówię więc do brata, że idziemy za scenę (tzn. dość spory teren za sceną, przeznaczony dla występujących był ogrodzony i strzeżony przez ochronę, ale zaraz przy ogrodzeniu był deptak, jako że impreza odbywała się na placu w parku. Ja z bratem chciałam iść na ten deptak i zobaczyć, co się dzieje za sceną.).
Gdy zrobiliśmy zwrot o 90 stopni i weszliśmy na ten deptak, poczułam jak robi mi się gorąco i czuję dreszcze na całym ciele. Zobaczyłam jakiegoś stojącego do mnie tyłem w odległości 10 m bruneta z fryzurą podobną do tej, w której jest często Conrado, wyjmującego coś z bagażnika granatowo-czarnego Waltzwagena (nie wiem, jak się to pisze). Szłam w jego stronę, czując, że robi mi się coraz bardziej gorąco. Gdy doszłam do niego, on mnie nie widział, bo miał zwróconą głowę w drugą stronę. Pytam się więc:
- Dzień dobry! Pan Conrado Moreno?
- Tak. Witam. - Podał mi rękę.
- Mogłabym sobie zrobić z panem zdjęcie?
- Jasne. Tylko, że mam mało czasu.
Wyjmuję więc aparat i pokazuję bratu, jak zrobić zdjęcie. Miał czekać, aż zapali się zielona lampka i przycisnąć przycisk. Ustawiamy się z Conrado tak, że stykamy się barkami. I czekamy. I czekamy. I czekamy. I czekamy. I czekamy. Pytam się brata, czy zapaliła się już zielona lampka. Mówi, że nie. No to czekamy. Conrado mówi, że nie ma wiele czasu. I czekamy (dla mnie jest super, bo nigdy nie myślałam, że uda mi się być z Conrado tak blisko przez tak długi okres czasu :D). Pytam się brata, czy zrobił to zdjęcie. Wzięłam od niego aparat, okazało się, że nie. Conrado powiedział, że musi już iść, ale że będzie tutaj jeszcze przez chwilę, także będziemy jeszcze mieli szansę zrobić to zdjęcie. Wszedł za ogrodzenie, odbierając telefon od Kevina.
Byłam taka zła na brata, że aż hej! Mówię mu, że jeśli nie uda się nam już złapać Conrado, to nie wiem, co mu zrobię. Była godzina 15.30. Mówię bratu, że idziemy znów za scenę. Patrzymy, a Conrado rozmawia z ochroniarzem. Potem idzie do toalety. Potem znów rozmawia z ochroniarzem. Stanęłam przy ogrodzeniu, i kiedy na mnie spojrzał, dałam mu poznać, że czekam. Ale on dalej rozmawiał z tym ochroniarzem.
Ogrodzenia pilnowali trzej ochroniarze. I nagle jeden z nich pyta się mnie:
- Chciałabyś dostać od Conrado autograf?
- Tak.
- Chciałabyś sobie z nim zrobić zdjęcie?
- Tak.
Ochroniarz kiwa na Conrado, który właśnie skończył rozmawiać.
- No to idź tam do niego.
I wpuścił mnie i mojego brata za ogrodzenie. Powiedział, żebym dała Conrado buzi. Myślę sobie - czy takiej ochrony nie mogło być wtedy w "Spodku"?
Podbiegłam do Conrado. On ściągnął swoje przeciwsłoneczne okulary.
- W ogóle, przepraszam, że panu przeszkadzam...
- Nie, no spoko. Będzie już potrafił zrobić zdjęcie?
- Chyba tak. Już go nauczyłam. - Chodziło oczywiście o mojego brata.
Ustawiamy się do zdjęcia. Tym razem Conrado mnie objął za ramię, a ja jego też, ale nie za ramię... ;D I kiedy czekaliśmy, aż mojemu bratu zapali się zielona lampka, ochroniarz pokazywał Conrado, żeby dał mi buzi. A on na to z uśmiechem:
- Nie, no nie można tak od razu. Trzeba najpierw przełamać lody :)
Brat zrobił mi wreszcie to zdjęcie. Zobaczyliśmy razem z Conrado, jak wyszło. Wyszło całkiem fajnie. Conrado podał mojemu bratu rękę i podziękował za zrobienie zdjęcia. Ale mi było wciąż mało ;D
- Mogę pana jeszcze prosić o autograf?
- Dobra. Tylko, że ja nie mam długopisu.
- Ale ja mam. Wpisze mi się pan do pamiętnika.
Wyjmuję z torebki mój pamiętnik, otwieram na wolnej stronie i podaję mu wraz z długopisem.
- Jak masz na imię?
- Diana.
Patrzę, a on pisze: "dla Ja(...)". Mówię do niego:
- Oj, ale nie tak! Diana - przez "D"! "D-i"
- Oj, sorry!
- No to na następnej stronie!
- Nie, czekaj. Przerobimy to na "D".- No i przerobił tak, że ja i on wiemy, że tam powinno być "D", ale jak ktoś na to spojrzy, to widzi "P" :D. Ale powiedziałam mu:
- No, ślicznie ;D
I zaczął się tłumaczyć.
- Diana - nigdy niesłyszałem takiego imienia. Pierwszy raz się z nim spotykam.
- Nie, naprawdę?
- Ale to bardzo ładne imię.
I skończył pisać: "dla Diany od Conrado Moreno".
Chciał już iść, ale jeszcze zdążyłam się go jeszcze spytać:
- Zostaje pan na długo w Tychach?
- Nie. Tylko dzisiaj. Potem jedziemy dalej. Na razie.
- Do widzenia.
I wyszłam za ogrodzenie. Ochroniarz mi powiedział, że teraz Conrado mi się będzie śnił po nocach. W ogóle, super był ten ochroniarz. Żeby wszyscy byli tacy, jak on... :)
Poszłam potem zobaczyć końcówkę poprzedniego występu. Właśnie zaczęli śpiewać utwór, do którego w drugiej edycji Conradovtańczył sambę! Gdy sobie przypomniałam, co on wtedy na tym parkiecie wyprawiał, i uświadomiłam sobie, że przed chwilą rozmawiałam z tym człowiekiem, zaczęłam się strasznie śmiać :D
O 16.10 zaczęła się "Rozśpiewana Europa". Prowadzili Conrado i Kevin. Byli fajni, mówli nie tylko to, co mieli zaplanowane. Na przykład, ktoś z publiczności na białym balonie napisał: "We [serduszko] KEVIN !!!" Kiedy Conrado to zauważył, powiedział do Kevina:
- O! Spójrz, co tam ktoś ci napisał! "We love Kevin!!!" Pewnie z drugiej strony jest napisane "We hate Conrado". Gdy zeszli ze sceny i zespół zaczął śpiewać, ktoś dopisał z drugiej strony "We [serduszko] Conrado too!!!". Kiedy Conrado i Kevin znów wyszli na scenę, Kevin powiedział:
- O! Zobacz! Dopisali! "We love Conrado too!!!"
- No tak, ale to serduszko jest jakieś takie nieszczególne... - rzeczywiście, było trochę takie, jak gdyby się mazak przez przypadek zwiózł podczas pisania. Proszę odwrócić ten balon. - Odwrócili. - No, widzisz Kevin, to jest prawdziwa miłość! ;) - rzeczywiście, serduszko dla Kevina było sliczne.
Wszystko było świetne. Widziałam Conrado, on widział mnie i mnie już kojarzył, nie byłam tylko jedną z wielu. Super. Ale był taki jeden moment, w którym chciałam się zapaść pod ziemię. A to z tego powodu, że kocham Hiszpanię i zawsze bronię jej racji. Conrado się spytał:
- Teraz będą piosenki z najpiękniejszego kraju w Europie. Jak myślicie, co to za kraj?
I ja krzyknęłam:
- Hiszpania.
A on na to:
- Nie, no gdzie tam Hiszpania.
Zrobiłam do niego grymas. Jak on mógł tak powiedzieć!!! Człowiek docenia wszystko, tylko nie to, co jego własne. A wiecie, o jaki kraj chodziło? O POLSKĘ!!! Jak to usłyszałam, to pomyślałam - "No, nie... Conrado ma u mnie tym razem minusa" :(
A Hiszpanię zostawili na koniec. I śpiewali wszyscy razem, tzn. z Kevinem i Conrado. Najpierw była "La Bamba". Kevin zszedł ze sceny do publiczności i chciał, żeby ktoś do mikrofonu śpiewał refren. Ale nikt nie chciał. W końcu spytał się mnie, a ja bez przeszkód wzięłam mikrofon i śpiewałam do końca piosenki. W trakcie, Conrado zszedł do publiczności i przybijał piątki, tym, którzy wystawiali ręce. A ja sobie pomyślałam, że w moim przypadku, to on pierwszy podał mi rękę :D Potem Conrado śpiewał "Desperado". (Po prostu bomba ;D) Nareszcie miałam możliwość, patrząc się Conrado w oczy, wyśpiewać mu kilkakroć: "Ay ay ay ay, ay, ay mi amor. Ay, mi Moreno de mi corazón". Bo ja to tak zawsze śpiewam ;D
Ostatnią piosenką była "E viva Espana!" I znowu Kevin chciał, żeby ktoś to z publiczności zaśpiewał, ale nikt nie chciał. Spytał się więc mnie, czy ja chcę śpiewać. A ja wzięłam mikrofon i śpiewałam. I nawet trochę przy tym zatańczyłam, bo piosenki hiszpańskie tak na mnie działają. Nawet zaśpiewałam trochę zwrotki, a wtedy zdaje mi się, że Conrado na mnie spojrzał, uśmiechnął się i pokiwał głową z uznaniem :D. Na koniec nawet krzyknęłam wraz ze wszystkimi "Ole!" Czułam się trochę częścią ich grupy. Kevin, gdy odbierał ode mnie mikrofon, uścisnął mi rękę.
Reszta za jakąś godzinę. Muszę iść teraz z mamą do sklepu.