Trzeba sobie zdac sprawe , ze pojechalo chyba ze 2 tysiace kobiet( tyle jechalo w latach ubieglych).Polowa wrocila???Nie, nawet jesli kilkadziesiat to i tak kropla w morzu. Co nie znaczy, ze powinny byly tam zostac Pewnie, że moga byc rozne warunki. Moja kuzynka mieszkala w Matalascanas w pieknym domu gdzie byla nawet zmywarka do naczyn.Takie domy byly wynajmowane dla pracownikow.Ja natomiast trafilam na pole gdzie mieszkalysmy w 10 w jednym mieszkaniu z jedna lazienka, grzyb na scianie byl..a jakze, lozka piętrowe, zadnych szafek. W kuchni chleb wisial na sznurku w reklamowkach, bo nie bylo gdzie polozyc( 10 osob).Jakos trzeba bylo sie dogadac w sprawie lazienki, ale poczatki byly faktycznie szokujace.Do tego naprawde!!! ciezka harowka na polu..wiec jesli sa osoby ktore tego zwyczajnie nie zniosly to jest zrozumiale, ze zdecydowaly sie wrocic. To tez wymaga odwagi! ale jesli pokona sie te wszystkie niedogodnosci i przystosuje sie, to potem satysfakcja jest wielka.Byc moze to blad, ze nie pisano zbyt wiele o tych niedogodnosciach.Moze za duzo bylo tych achow i ochow na temat Hiszpanii, ale pisaly to w koncu te ktore tam juz byly( ja np).Wiec coz jeszcze mozna do tego wszystkiego dodac...mysle , ze tutaj potrzebny jest tzw. zloty srodek: nic na sile, jesli ktos czuje, ze nie wytrzyma spartanskich warunkow i harowy na polu (6,5 godziny przypominam) to lepiej niech sobie daruje ten wyjazd...