Polska. Ratujcie moje koleżanki!
Zaczęło się od listu, który przyszedł do redakcji w grudniu. Napisany na
komputerze, podpisany "Nieznajoma". Autorka listu prosi o pomoc dla swoich
15 koleżanek więzionych w domu publicznym w Hiszpanii. W marcu 2003 roku
pracowały legalnie przy zbiorach truskawek pod Huelvą w Andaluzji. Gdy
kontrakty się skończyły, postanowiły nie wracać do kraju. Chciały dorobić
jeszcze na czarno. Poznały Ukraińców, którzy zaproponowali im zarobek przy
zbiorze cebuli, winogron i oliwek w Kastylii - La Manchy. W sierpniu
pojechały na umówione miejsce. Rzekomi pracodawcy zabrali im dokumenty,
rzeczy, pieniądze i zamknęli w domu przy ulicy Tiro de la Bola 42 w
Tarazonie de La Mancha. Nieznajoma pisze: "Całym gangiem rządził Ukrainiec o
imieniu Igor, a jego podkomendnymi byli Rosjanie o imionach Max, Giena i
Alex. Wymienieni mnie i inne Polki w dzień zmuszali do pracy na polu, a
nocami musiałyśmy uprawiać prostytucję. W tym czasie nic nam nie płacono, a
jedynie gwałcono i bito". Pisze też, że miejscowa policja jest w zmowie z
mafią. Jej i koleżance udało się uciec dzięki polskim klientom. Reszta
została. Nieznajoma nie podaje żadnych danych, bo rodzina nie wie, co robiła
w Hiszpanii. Wymienia tylko jedno imię i nazwisko koleżanki, która tam
została - Monika T.